sobota, 29 listopada 2014

Epilog

~*~
Nauczyciele spieszą aby wystawić oceny na semestr. Uczniowie chcą poprawiać a Harry to po prostu Harry.
Nie bardzo go obchodzi jakie dostanie oceny.
I tak więcej umie. Stoi na przerwie słuchając juz piątego zaproszenia na bal zimowy.
Co druga dziewczyna którą mija go zaprasza. Do Penelope również jest kolejka, ale po to by zdawać i poprawiać oceny.
- Nie można tego inaczej zaliczyć u pani? - Nathan uśmiecha się słodko.
-Musisz oddać mi zaległe dwa zadania.
- A nie mogę coś innego?
-Nathan jak co innego jak ja nie mam dwóch twoich zadań. - tłumaczy mu.
- Pani jest mało kreatywna. Ładne nogi ma pani w tej sukience.                                                                       Chłopak czuje ciężkie i silne ramię na swoim.
- Ładna koszula Nathan. Nie zabrudź jej tylko. - Harry uśmiecha się do niego.
-Harry rozmawiam, przyjdź później jeśli masz sprawę - patrzy na niego ostrzegawczo
- Mam sprawę do kolegi.
- Mogłaby podwinąć sukienkę. - Nathan mówi do Harryego.                                                                          - Stary mam złą wiadomość. Ona ma faceta .- klepie go po plecach i wychodzi
Dziewczyna poprawia się nerwowo na krześle i wraca wzrokiem do blondyna.
- Dwa zadania Nathan. Tyle.
- No dobra - wzdycha poddając się i też opuszcza jej sale.
Brunetka wstaje i stara się obciągnąć swoją sukienkę. Związuje włosy i bierze swoją torbę
Wychodzi z pomieszczenia i zamyka drzwi. Harry z Louisem i Niallem omawiają szczegóły imprezy urodzinowej najstarszego. Styles drapie swoją rękę oglądając się za długo nogą, piękną Penelope.
- Harry! - słyszy jej zły głos.
- Hmm? - wyrwany jest z zamyślenia.
-Ty wiesz co- daje mu po łapach.
- Ow...- czasem zapomina. Odruch dalej jest.
Brunetka wychodzi ze szkoły ze sprawdzianami dwóch klas.
Będzie miała zajęcie. Musi to sprawdzić i wstawić oceny.
Idzie do domu po drodze robiąc zakupy.
Harry przyjeżdża dwie godziny później. Zdejmuje kurtkę i buty.
Od razu idzie do salonu.
- Pomóc?
-W czym dokładnie kotku? - brunetka patrzy na niego siedząc w papierach na podłodze
- W tych sprawdzianach.
Będę odkłada je na miejsce z odpowiednią ocena.
- Masz inne pismo
- Będzie że ci facet pomagał - porusza brwiami i siada obok całując ją w usta.
- Poprawiaj ołówkiem to będzie szybciej. Dobra?
- Dobra.
Daje mu kilka sprawdzianów a sama poprawia dalej.
Schodzimy im dwie godziny z przerwami na całowanie.
-Ej, kolego tu coś pokręciłeś - śmieje się z niego.
- Daj - odrywa się od jej ust i sprawdza. - Wcale nie. - mówi urażony i włącza iPhone. Sprawdza położenie danego kraju. - Dobrze jest.
-Nie, na pewno nie.
- Tak jest.
-Ugh..
- UPS kochanie.
- Wredota..
- Haha. Spędzamy święta razem?
-Nie znam cię - mówi obrażona.
- No weź.
-To ja jestem mądrzejsza do cholery.
- No tak..
-Idź sobie.
- Mała.
-Czego?
- Nie gniewaj się.
-Zajęta jestem - bierze do ręki kolejny sprawdzian.
- Nie obrażaj się.
-Jestem zajęta - ignoruje go.
- Skarbie
-Nie skarbuj mi tu.
- Kochanie.
Nie odzywa się już. Nie reaguje.
Harry zabiera jej sprawdziany. Bierze na ręce i niesie do sypialni.
-Harry!
- Penelope.
-Idź sobie być mądrym gdzie indziej - bije go w plecy.
- Zazdrosna?
- Nie, ani trochę.
- To się nie obrażaj.
-Pff.. - poprawia się na nim.
Kładzie ją na łóżku
-Sprawdziany muszę poprawić.
- Zdążymy. - muska jej usta nie dając dojść do słowa.
Penelope próbuje go z siebie zepchnąć, ale chłopak jest dużo silniejszy
- Nie ma tak łatwo.
- Bo cię do kąta wyślę.. - podpiera się na łokciach.
- Ależ owszem - znów ja kładzie.
-Bo się zdziwisz.. - wystawia mu język i nakrywa twarz poduszką.
- No mała.
-Mała to jest twoja pała.. - mamrocze.
- Naprawdę tak uważasz?
Poduszka zaczyna się trząść przez śmiech brunetki.
-Takie są fakty.
- Tak, tak.
Penelope wybucha śmiechem w pierz
Harry zabiera jej poduszkę i całuje.
-Nudny jesteś - oddaje leniwie pocałunek.
- Trudno.
-Trudno.. - przedrzeźnia go.
Chłopak zaczyna ją łaskotać.
- Nie mam łaskotek
- No tak...
-Ale ty masz - zaczyna łaskotać chłopaka.
- To wredne - łapie jej ręce.
-Rozpłacz się.
- Tak. Poskarżę mamie.
-To leć- wstaje.
- Jeju zaraz sprawdzisz.
-Wiem, idę książkę czytać.
- Cholera - Zrywa się jak oparzony. Akcja.
- Co?
- Będziesz spala jak wrócę - ubiera buty i kurtkę. Ale najpierw wsadza broń za pasek.
-Ale gdzie id.. Po co ci to?
- Zawsze to mam..
-Gdzie idziesz?
- Na akcję.
-Jeju po co?
- Bo taką mam prace.
-Nie idź..
- Muszę.
-Nie no - tupie nogą.
- Kochanie - podchodzi do niej.
-Zostań.
- Nie będę nikogo zabijał.
-To co będziesz robił?
- No dobra będę...
-Harry!
- Chodzi o siostrę Lou.
-Co z nią?
- Jej chłopak nie jest miły.
-Matko..
- Muszę iść.
-Dobra - mówi i wraca do sprawdzianów.
Harry wychodzi jedzie do przyjaciół.
Wchodzi do domu Louisa.
- Jestem.
Brunetka nie śpi do bardzo pozna. Może po prostu wrócił do siebie? - myśli. Zrezygnowana zasypia dopiero nad ranem.
Harry siedzi na krześle a pielęgniarka natarczywie próbuje mu zdjąć koszulę aby wyjąć kule.
Nie jest to jednak tak łatwe jakby się mogło wydawać.
- Ale mi nic nie jest. - powtarza.
Godzinę później z zabandażowanym ramieniem chłopak opuszcza szpital.
Wkurwiony idzie do siebie przebrać się. Nawet nie zdążą się położyć. Idzie do szkoły.
Jest równie zmęczony co jego dziewczyna.
- Hej skarbie - łapie ją po lekcji.
-Cześć.
- Przepraszam.
-Ledwo widzę na oczy przez ciebie.
- Miałem wrócić ale..
-Ale?
- Komplikacje.
-Szyfrem bo jeszcze przez przypadek się domyśle.
- Ha ha ha.
-Co się stało? Słucham.
- Lepiej nie mówić
- Co się stało?
- No nic tam. Agresywnie było. Musnąłem się.
-Co zrobiłeś? - pyta.
- Musnęło mnie - wzdycha.
-Gdzie cię niby musnęło?
- Ramię.
-Zrobiłeś coś z tym?
- Pielęgniarka mnie zmusiła.
-Byłeś w szpitalu? - wciąga go do jednej z klas.
- Byłem.
-Harry powiedz do jasnej cholery co ci się stało.
Wzdycha i ściąga koszulkę.
Całe ramię ma zabandażowane bardzo sztywno, ale by nie przeszkadzać krążeniu krwi.
- Mnie musnęło.
-Idź ty. - zła zabiera swoją torbę i wychodzi.
Harry kręci tylko głowa i idzie na lekcję.
Do końca zajęć nie rozmawiają ze sobą. Dopiero wieczorem Harry słyszy swój telefon.
- Halo?
-Trzeba ci czegoś? - słyszy Penelope.
- Ciebie - mówi i bierze łyk coli.
-Harry pytam poważnie. Zakupy? Jeść? Cokolwiek.
- Jak przyjdziesz poczuje się lepiej.
-A źle się czujesz? - jej głos jest bardziej niespokojny.
- Boli mnie.
-Weź jakąś tabletkę.
- Przyjdź
-No już idę. Tylko tabletkę weź. - mówi brunetka spokojnie.
- Wiesz, że cię kocham.
-Tabletka, po co masz się męczyć?
- Brałem.
-Okay. - Penelope stoi na światłach.
- A ty mnie?
-Co? Jezu czasem na prawdę zachowujesz się jak dziecko.
- Dziecko nie czuje się samotne.
-Dziecko bardzo łatwo czuje samotność.
- Cichoo.
-Będę za jakieś pół godziny Hazz.
- Dobrze.
Dziewczyna się rozłącza, poprawia sweter i idzie dalej ulicą.
W końcu dochodzi do mieszkania Stylesa
Wchodzi do środka. Zdejmuje buty i idzie do salonu gdzie na kanapie widzi chłopaka.
Harry śpi przytulony do poduszki.
Ta przykrywa go delikatnie kocem i idzie do kuchni.
Robi jakaś kolacje.
Siada przy stole i z herbatą w ręce czyta gazetę.
Harry budzi się po godzinie.
Przeciera dłonią twarz i lekko się krzywi
- Penelope ?
-Tak? - słyszy z pomieszczenia obok
- Idę do ciebie - wstaje.
-Mam się bać? - mruczy do siebie dziewczyna.
Harry podchodzi do niej i ją przytula.
- Zła?
-Tak - mówi chłodno.
- Dlaczego?
- Bo taki mam kaprys - mówi głupio
Siada obok niej wzdychając.
- To był ważny cel.
-Więc cieszę się że miałeś zaszczyt oberwać
- Louis mnie uratował.
- Jak to opowiadasz to mam ochotę ci zrobić krzywdę.
- Przepraszam.
-Już mówiłeś.
- Ale się gniewasz.
-Nie gniewam- mówi nie chcąc dyskutować.
- Jasne - odwraca ją do siebie. - Spędzamy razem święta. Mamy zaproszenie do Holmes Chanel.
- Nie jestem pewna...
- Dlaczego?
-Po prostu.. czy powinnam tam z tobą jechać..
- Powinnaś.
- Jak ty wszystkiego jesteś pewien.
- Wszystkiego.
-  Pogadamy o tym jutro
- Zostaniesz?
-Nie, ale przecież będziemy się widzieć.
- No proszę.
- Wrócę do siebie. - podaje mu jedzenie.
- No zostań.
-Przestań Harry.
- Kochanie. - Łapie ją w talii.
-Słucham.- zakłada ręce na piersi.
- Nie lubię jak jesteś zła i mnie zostawiasz.
-Nie lubię jak się szlajasz nie wiadomo gdzie.
- Mówiłem Ci gdzie byłem.
-Mówiłam że wracam do siebie.
- Oj nie bądź taka
-Taka jestem.
- Nie . Udajesz.
-Nie.
- Ta rozmowa się robi nudna. Harry denerwujesz mnie. Wcale nie. Tak. Nie. Tak zamknij się. Skończyłem dyskusje szybciej.
-Fajnie - wyswobadza się z jego ramion.
- O jeszcze lepiej. O co ci tak naprawdę chodzi? Dziewczyna była gwałcona i bita. Chciał z niej zrobić dziwkę.
-Przykro mi.
- Ja tylko pomogłem. Wkurwił się chciał strzelić Louis za mnie dostał.
-Przez wasze bagno ją to pewnie spotkało.
- No właśnie nie. To jej nauczyciel.
-O matko..
- Mówiłem, że skomplikowane.
-Biedna, na prawdę jej współczuję.
Kiwa głową i bierze herbatę.
-To cię trochę usprawiedliwia, ale nie zmienia faktu co robisz w ogóle.
- Nie zabijam. To była sytuacja wyjątkowa.
-Okay, zostanę - wymija go i idzie do salonu.
- Łaskawie.. -Mówi Harry i je kanapki.
Siedzą tak osobno i dopiero godzinę później chłopak słyszy wyłączanie telewizora.
- Chodź spać. - mruczy i kieruje się z nią do sypialni.
Dziewczyna bierze jego koszulkę i zdejmuje swoje ciuchy do bielizny.
Kładą się do łóżka. Harry ją przyciąga do swojego torsu.
Penelope przytula się do poduszki i próbuje zasnąć.
Czuje palce w swoich włosach.
-Chyba bardziej powinieneś uważać na tą rękę. ...
- Jestem przyzwyczajony do bólu. Jak zauważyłaś.
-Ale uważać możesz.
- Ale nie chce nic mi nie jest.
-Wiesz Harry... Też mi groziłeś.
- Wracamy do tematu. Świetnie. Groziłem. Pamiętam.
-Nie ważne..
- Byłem zdenerwowany. Inaczej. To ciemność.
- Śpij..
- Ty zaczęłaś.
- I kończę
- Śpij.
Zapada cisza i oboje zasypiają.
Nadchodzą święta Bożego Narodzenia. Harry wychodzi z mieszkania uważając na śliski chodnik. Penelope szykuje się a on jedzie do Louisa.
Ma zamiar zaprosić go na święta. Chłopak od dawna nie ma rodziców.
Penelope zauważyła że odkąd się pogodzili Harry jest mniej wybuchowy.
Nie denerwuje się tak łatwo jak kiedyś.
Widać, że brakowało mu przyjaciela.
Harry staje przed drzwiami Tomlinsona.
Otwiera mu przyjaciel i gadają ponad godzinę.
- Czyli jedziesz? Znacie adres?
-Tak, na pamięć.
- Ten czy ten, bo musze odebrać - pokazuje dwa zdjęcia przyjacielowi.
- Pierwszy.
- Na pewno?
-No... pierwszy.
- Lottie zapytam - idzie do blondynki.
Dziewczyna siedzi w kuchni na parapecie.
- Hej mała.
- Hej
- Pomożesz?
-Jeśli dam radę.
Chłopak pokazuje jej zdjęcia.
- Co to?
- Pierścionek.
-Pierścionek? - patrzy na chłopaka.
- Tak.
-Ładne.. - mówi.
- Wiem.
-Ten - pokazuje na jeden z obrazków.
Harry Kiwa głową. Już po chwili jest w aucie.
- Zaraz będę po ciebie - mówi do telefonu gdy wraca od jubilera.
- Okay. Ale wziąłeś już prezenty?
- Wszystkie.
-Dobra - dziewczyna rozłącza się.
Harry odkłada telefon i wsiada do auta. Rusza. Ale nie jego winą jest śliskość na drodze.
Musi więc jechać bardzo wolno. Penelope schodzi gdy po nią dzwoni i jadą do rodziców chłopaka.
Anne bardzo się cieszy widząc rodzeństwo Tomlinson. Cudownie spędzają czas przy stole. Harry spięty siedzi na krześle nerwowo się uśmiechając.
Każdy rozmawia z kimś na inny temat. Wszyscy mają świetne humory. Penelope pomaga pani Styles w kuchni.
- Cholera...- Harry pochyla się w stronę Louisa.
- Co?
- Nie wiem kiedy.
-Ja się nie znam..
- Popatrz ja też.
-Ale to twój problem - brunet się szczerzy.
- Ale kiedy?
-Jak się spije.
- Bez przesady.
Ten klepie go po ramieniu i się prostuje.
Wszyscy wracają do salonu. Harry wstaje od stołu poprawiając koszule.
Jego matka patrzy na niego pytająco spodziewając się, że coś kombinuje.
- No więc...Ja chciałem... Chcę... Chciałbym...- klęka przed swoją dziewczyną ujmując jej dłoń. - uważam ze mimo tak jak krótko się znamy nie stoi nic na przeszkodzie. No oprócz mojej szkoły ale szczegół to jest. Kocham Cię. Bardzo. Początki nie były łatwe, ale teraz staram się jak najbardziej. I ja. ..zgodzisz się zostać moja zona? - pyta łapiąc oddech.
Brunetka patrzy na niego na prawdę zdziwiona. Jest pewna, że jej wyobraźnia płata jej figle.
-Możemy na chw.. przepraszam - bierze Harrego za rękę i idzie do pomieszczenia obok.
Chłopak patrzy na nią przekrzywiając głowę.
-Harry na prawdę...? - tej brakuje słów.
- Nigdy nie wiadomo co może stać się jutro.
-To znaczy? - boi się że kryje się za tym drugie dno.
- Po prostu - uśmiecha się.
- Nigdy nie wiadomo co może stać się jutro.- cytuje go.
- Dokładnie. Po co czekać do następnego.
-Harry.. - uśmiecha się.
- Wyjdziesz za mnie?
-Tak.
Bierze ją w ramiona i podnosi.
-Kocham cię - całuje go.
- Ja ciebie też.
- Ale nie musiałeś tak przed wszystkimi..
- Musiałem.
Dziewczyna całuje go z uśmiechem.
Harry zanosi ją do salonu. Jest szczęśliwy a wszyscy im gratulują. Dopiero wieczorem każdy wraca do domu. Louis i Lottie jada przed autem Stylesa. Harry zmęczony skupia się na drodze.
Nie spieszy się. Jedzie dość spokojnie, kiedy nagle migają mi z lewa światła. Obce auto przecina drogę a Harry próbuje zahamować. Mercedes zaczyna kręcić się po asfalcie. Wiadome jest ze za moment będzie dachować. Chłopak puszcza kierownicę i zakrywa swoim  ciałem narzeczoną. Szyba trzaska się gdy drzewo ją przebija. Harry traci przytomność. Penelope jedynie jest potłuczona ale ciało bruneta ją asekuruje.
-Harry? Harry? - dziewczyna zaczyna panikować.
Ciało chłopaka zsuwa się z jej kolan a samochód nie pewnie się chwieje. Louis z piskiem zawraca i staje przy Mercedes ie. Klnie pod nosem idąc przez zaspy.
-Harry?! - Penelope wyciąga telefon.
Nie widzi kompletnie nic.  Telefon ledwo świeci.
- O Boże... Harry!
Słyszy stukanie do drzwi. Louis opiera się o podwozie starając otworzyć jakoś drzwi.
-Louis! Pogotowie! - krzyczy.
- Już.
Po chwili pojawia się straż pożarna i karetka. Otwierają auto i zabierają Harrego do szpitala.
Louis jedzie z Penelope i siostra.
- Jak się czujesz? Dobrze.
-Tylko nie wiem co z nim.
- Na pewno dobrze.
-Oby..
- Kurwa...Kocham urodziny.
Penelope nawet nie zdaje sobie sprawy z tego co mówi do niej chłopak. Cała jest bardzo zdenerwowana.
Dojeżdżają do szpitala gdzie Harryego przywieźli. Od razu idą do środka.
Dziewczyna podbiega do rejestracji.
- Harry Styles, wypadek..
- Niom.
-Tam? - pyta zdenerwowana.
- Tak. Nie wiem nic szczególnego.
Brunetka bez słowa biegnie we wskazanym kierunku i szuka jakiegoś lekarza.
- Zaszywana jest klatka piersiową i stabilizowana mogą. To małe konsekwencje.
-Czyli co teraz?
- Za chwilę go przywiozą.
-I? Niech mi pan powie, ja nic nie wiem.
- Ma wstrząs mózgu.
-To poważne.?
- Nie. Będzie go tylko głową boleć. Wszystko jest w porządku pani Styles.
- Dziękuję.
- Proszę.
Siada na krześle na korytarzu i czeka.
Harryego przewożą na normalną sale. Jest pół przytomny, ale świadomy.
Penelope siedzi przy jego łóżku
Chłopak jest po prostu zmęczony. Wystawia rękę do brunetki i otwiera dłoń z pierścionkiem.
-Następnym razem - chowa go do kieszeni.
- Nie. Zapomniałem ci go nasunąć. nic ci nie jest?
-Nic Harry. Odpoczywaj
- Ważne , że tobie nic nie jest - próbuje usiąść.
-Wiem co zrobiłeś i pożałujesz, ale kiedy indziej.
- Moje życie nie jest warte bez ciebie. To ja mam chronić ciebie.
-Harry milcz. - głaszcze jego policzek.
- Po prostu cię kocham - szepcze zmęczony.
-Wiem - ta posyła mu uśmiech.
Ten też się uśmiecha. Zamyka oczy j zasypia.
Penelope nie odchodzi od niego ani na krok.
Louis siła ja wyciąga.
Zabiera ją do siebie na noc gdzie brunetka śpi z Lottie.
Rano Tomlinson robi im śniadanie.
Potem Penelope od razu idzie do szpitala.
Harry siedzi na łóżku. Do kroplówki podają mu kolejny lek.
-Cześć - do sali wchodzi brunetka.
Pisz jakby co mogę nie odpisać bo zasnę.
- Cześć.
-Jak się czujesz? - kładzie na jego szafce soki i jabłka.
- Dobrze. Boli mnie głowa.
-Ma prawo. - siada na krześle.
- Nie skarżę się. Niech boli mnie wszystko, ważne że ci nic nie jest.
-Harry bo mnie zdenerwujesz.
- Czym?
-Głupim gadaniem. Masz wszystko załatwione. W szkole dostaniesz jakby urlop.
- Pójdę do szkoły po nowym roku.
-Ja o tym zdecyduje kotku.
- No pewnie.
-Tak, tak.
- Nic mi nie jest.
-To dobrze - posyła mu uśmiech.
- Chodź tu - wyciąga rękę i ją przytula.
- Mój głupek - mówi czując jego ciepło przy sobie
- Kocham cię - szepcze jej do ucha i mocno tuli.
-Odpoczywaj - całuje jego policzek.
Bierze jej dłoń, pierścionek wyciąga z jej spodni i nasuwa na palec dziewczyny.
- Teraz mogę i umierać.
-Nie gadaj głupio.
- Przepraszam.
-Masz mieć jeszcze jakieś badania?
- EKG.
-Więc powinni cię niedługo wypuścić..
- Zapewne tak. Sorry za takie święta.
Dziewczyna siedzi w szpitalu do wieczora. Następnego dnia przychodzi dopiero po szkole. Do sylwestra maja wolne.
~*~
Harry wraca po Nowym Roku do szkoły. Zadowolony jak cholera wchodzi na geografię. Nie będzie mógł za bardzo pisać, bo złamał rękę gdy próbował się ścigać.
Penelope siedzi za biurkiem kiedy klasa się zapełnia.
Humor Hazzy poprawia pierścionek na jej palcu, który nosi od czasu świąt. Jest dość ... jedyny na świecie.
Dużo osób o niego pyta a ona zawsze z uśmiechem potwierdza zaręczyny.
Wtedy ego Stylesa jest już mega wielkie.
Wszyscy są już na miejscu i lekcja się zaczyna.
Harry próbuje pisać lewą ręką, ale w końcu się denerwuje i odkłada długopis. Stara się słuchać.
Dziewczyna nie czepia się tylko rozumie. Wie że i tak chłopak wszystko umie.
- A gdzie jest Ukraina? - pyta jakiś chłopak udając poważnego.
-Powinnam dać ci pałę za to pytanie.
- Myślę, że i pani nie zna odpowiedzi - ktoś wybucha śmiechem,
-Co tylko potwierdza twój brak umiejętności myślenia.
Harry odwraca się w stronę Jacoba.
- A wiesz, że twój mózg jest bezdomny?
Penelope boi się jak to może się skończyć.
-Chłopaki wracamy do lekcji.
- Odezwał się kaleka.
- Ten kaleka nadal ma mocny lewy sierpowy. Jesteś jak drzwi. Jak nie pierdolniesz to się nie zamkną - wywraca oczami Styles.
Jacob ma już odpowiedzi, ale po prostu nie wie co i odpuszcza.
Lekcja na szczęście się kończy. Ku uldze brunetki bez żadnych problemów.
Harry idzie na chemię. W sumie lekcje szybko mijają.
Brunet wraca do domu i siada przed telewizorem.

10 lat później
Molly pokazuje tacie już piąty obrazek w ciągu 20 minut. Każdy przedstawia co innego.
- To kot? - pyta Harry patrząc z nad laptopa.
Dziewczyna kręci przecząco głową i sama patrzy na kartkę wspinając się na kolana mężczyzny.
- A co? - Ten jej pomaga.
Odkłada komputer poprawiając Molly.
- Ihaha..
- Koń?
-Tak - podskakuje na pupie.
Ten się śmieje i całuje ją w czoło. Molly jest strasznie podobna do niego. Czego na przykład nie można powiedzieć o sześcioletnim Mike'u. Kopia Penelope.
- Jesteśmy. - do domu wchodzi pozostała dwójka.
- Mam samochód, mam samochód! - krzyczy chłopiec.
Siostra patrzy na chłopaka nie rozumiejąc jego radości, ale i tak zaczyna się śmiać.
Harry też się śmieje. Tuli do siebie córkę.
- No dobra, idziemy spać. - podnosi się z Molly na rękach. Drugą ręką łapie syna i idą do pokoju.
Kładzie obojga i czyta pierwszą z brzegu bajkę.
Oboje odpływają, a mężczyzna idzie przygotowywać się do wyścigu.
Ubiera coś wygodnego.
- Sorry kochanie.. - słyszy za plecami.
Odwraca się z miną niewiniątka.
-Zepsuło się - widzi Penelope w drzwiach z dosyć istotną rzeczą od jego auta. - Musisz zostać.
- Żartujesz. Kobieto ja cię kiedyś uduszę - wypuszcza powietrze z ust.
-Samo wyskoczyło - wzrusza ramionami.
- Dlaczego jeździsz moim autem skoro kupiłem ci inne?
-Ale ja byłam swoim. Koło twojego tylko przechodziłam.
- Zrobiłaś to celowo.
-Wcale nie - mówi urażona.
- Żeby to jeden raz.
- Oj no.. - podchodzi do niego.
- No co?
- Musisz zostać ze mną..
- Gdyż? - przyciąga ją zdecydowanie do siebie.
-Ja się czuje zaniedbana.
- Bardzo?
- Bardzo - kiwa głową.
- Trzeba coś z tym zrobić - całuje jej szyję.
-Wiedziałam, że idzie się z Tobą dogadać.
- Bardzo łatwo kochanie - podnosi ją jednym ruchem,.
Brunetka uśmiecha się i całuje go.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też mała - uśmiecha się.
~*~
Rano budzi go budzik. Niechętnie podnosi się i zaczyna ubierać. Nie może zabraknąć prezesa w firmie nawet na jeden dzień.
Wchodzi do wieżowca i kieruje się do swojego gabinetu.
Wita się z pracownikami zabierając uzbierane dokumenty.
Wraca bardzo późno i reszta rodziny już śpi.
Pada wykończony na kanapę.
Następnego dnia wszyscy jadą nad jezioro.
Harry półprzytomny prowadzi land rovera, słuchając jakieś piosenki z przedszkola.
Na miejscu rozkładają koc. Dzieci bawią się piłką na trawie.
Harry przyciąga swoją żonę i kładzie głowę na jej brzuchu przytulając się.
Ta bawi się jego włosami. Czuje się na prawdę szczęśliwa.
Ma teraz wszystko. Męża, dzieci, dom.
Oboje czują że wszystko jest na swoim miejscu.
- Kocham cię - Harry podnosi głowę i łączy ich usta.

czwartek, 6 listopada 2014

12. Impreza.

- Daleko jeszcze? - pyta cicho dziewczyna.
- Jeszcze chwila skarbie.
- Jesteś świetny - mówi nie widząc nikogo za nimi.
- Dzięki -  caluje jej policzek.
- Harry droga.
- Meta - przekracza ją.
-Aaaa! - rzuca mu się na szyję
Śmieje się łapiąc ja. Całuje dziewczynę.
-Ile jechaliśmy?
- Sześć godzin.
- Nieźle - wraca na swoje miejsce.
- Zaraz wrócę kotku - znika wśród tłumu. Wraca z walizka pieniędzy. 1 200 000 mln funtów.
-I co teraz? - Penelope poprawia się w fotelu.
- Teraz jedziemy do domku. Moja najlepsza nagroda siedzi obok.
-Znowu zaczynasz- wywraca oczami.
- Te pieniądze są dla ciebie.
-Co? Nie, są twoje.
- Twoje. Nasze.
-Harry - mówi prosząco.
- Ja skończyłem.
-No i dobra. - zakłada ręce na piersi.
- Co moje to i twoje - rusza.
Chłopak rusza i wracają.
Jadą dalej w ciszy.
Jadą do domu w lesie. Harry ja tam zanosi.
-Czemu tutaj?
- Zamknij oczy.
-Już - robi to niepewnie.
Harry stawia ja ostrożnie na podłodze. Opiera podbródek o jego ramię. W całym domu pala się świeczki. Wysokie małe. Grube. Cienkie. Pachnące.
- Mogę? - upewnia się czując że stoi w miejscu.
- Możesz.
Otwiera oczy i udekorowane pomieszczenie.
- Wow..
- Starałem się.
- Pięknie, a ja się chciałam na ciebie pogniewać. Wszystko zepsułeś- śmieje się.
- Ojej Przepraszam. Pewnie jeszcze będziesz mieć okazję - całuje jej ramię.
-Nie spieszy mi się.
- Pogodziłem się z Louisem.
-Widziałam.
- Ale żal będzie.
-Dobrze że to i owo sobie wyjaśniliście.
- Chodź. Niall zrobił kolacje.
-Niall? - dziwi się.
- pomógł mi. Tak trochę..
-Okay - całuje chłopaka i idzie za nim.
Siadają przy stole. Jedzą kolacje.
Jest na prawdę dobra. Nie rozmawiają a jedynie posyłają sobie znaczące spojrzenia.
Gdy kończą Harry sprząta. Siadają na kanapie przed kominkiem.
Ogień tańczy po palącym się drewnie. Brunetka patrzy w płomienie zamyślona.
Harry obejmuje ją również się nie odzywając.
Ta wtula się w jego tors. Czuje się na prawdę dobrze.
- Kocham cię...dziękuję ze byłaś.
-To nic takiego.
- To ważne.
-Dużo masz takich domków?
- Wille w Miami.
-matko..
- I apartament w NY.
-Dobra, bo ci nocy zabraknie..
- Tylko tyle.
-Tak mało? - pyta sarkastycznie.
- Oj skarbie - muska jej usta.
-Tu mi się podoba.
- Możemy  częściej tu przyjeżdżać.
- Myhym..
- Chcesz?
- Możemy czasem przyjechać.
- Jak noga?
-Jest tam sobie.
- Zmęczona?
- Spokojna że już jest po tym - przyznaje.
- Dobrze mi poszło ja wiem.
-Teraz to i ja wiem.
- Ale mi z Tobą dobrze.
-To dobrze.. - cicho się śmieje.
- Chodź - bierze ją na ręce i zanosi do sypialni.
- Matko jaka jestem nieużyteczna..
- W ogóle. dzisiaj było cudownie.
- Mówisz o wyścigu? - dziewczyna się uśmiecha.
- Nie. Mowie o tym przed wyścigiem.
-O tym? Harry ile ty masz lat? Dziesięć?
- Tak. I daje się wciągnąć w układy na życie.
- Nie bój się używać słowa na s- śmieje się brunetka.
- Nie boję ale to nie był seks.
-Harry to był seks. Cudowny, wspaniały, niesamowity seks -  całuje go cały czas się śmiejąc.
- Nie. To była miłość.
- Seks jest... może być dowodem miłości panie poeto.
- Zamknij się już - znajduje się nad nią na łóżku i patrzy w oczy. Składa krótki pocałunek na n jej ustach i zdejmuje koszulkę.
-Ale ty wiesz że ja je.. Byłam twoją nauczycielką i to wszystko dalej jest nielegalne.
- Jesteś. Nadal pracujesz w mojej szkole. Wiesz robie dużo nielegalnych rzeczy.
-Wyhaczyłam młodszego faceta.
- No cóż - porusza brwiami
-Marnujesz się Harry. - zmienia się w poważną.
- Chyba ty  - prycha.
- Ja? Nie, mówimy o tobie. - Siada na jego klatce.
- No więc czemu się marnuje hmm? - przesuwa ręce na jej tyłek.
-Bo jesteś baaardzo mądry i tego nie doceniasz.
- Nie mam wysokich ambicji.
- A to źle
- No cóż. - wsuwa palce za krawędź jej spodni.
- No sam pomyśl Harry.
- Będę studiował medycynę. Wiesz ginekologia i te sprawy.
- O widzisz i to je... Ej! - uderza go w klatkę.
- Haha - śmieje się a jego klatka wibruje pod dziewczyna.
- Debil - zsuwa się z niego i siada obok.
- Coś wymyśle.
- Świetnie.
Idzie pod prysznic. Odświeża swoje ciało i wraca. Kładzie się obok dziewczyny. Obejmuje ją ramionami.
- Pa - mówi obojętnie.
- Śpij - mówi i idzie zgasić świeczki.
-Jasne, pewnie, oczywiście - mamrocze sobie dziewczyna.
Harry wraca po 10 minutach. Cicho kładzie się obok niej.
Po chwili światło gaśnie i w tym pomieszczeniu.
Zasypiają oboje.
~*~
Harry szybko wchodzi do szkoły. Spotyka się z Louisem i Niallem. Mała wróciła już do szkoły i uczy.
Chodzi co prawda jedynie w płaskich butach ale tak po prostu trzeba jeszcze przez pewien czas. Uczniowie są wniebowzięci.
Akurat klasa Stylesa ma geografię. Ten napalony patrzy się na nogi swojej kobiety.
Biorą teraz o ludności świata. Penelope opowiada im o różnych plemionach afrykańskich i ich zwyczajach.
- Bardzo ciekawe. Bardzo - przyznaje Harry.
Brunetka gromi go wzrokiem kontynuując.
Harry uśmiecha się pod nosem. Skupia się w ogóle na czym innym. A jakby ją wziąć też na biurku..
- Na za tydzień każdy z was przygotuje referat na temat jednej z osad o których dzisiaj mówiłam.
Styles musi odwrócić twarz do okna i zakryć pięścią usta, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Każdy Harry, nie wiem co cię tak bawi.
- Zupełnie nic - zagryza wargę z uśmiechem. taki referat w pięć minut napisze ale ona jest słodka gdy udaje poważną nauczycielkę.
-Więc się uspokój a nie szczerz do okna.
- Nie mogę - mruczy.
- Ponieważ?
- Mam dobry humor - szczerzy ząbki.
- Cieszę się ale nadal jesteś na lekcji. - odwraca się do tablicy i zapisuje wymagania co do pracy domowej
- Nie wiedziałem - Jezu jej tyłek w tej sukience...
- Więc to są rzeczy które będę oceniać. To okazja na łatwe zdobycie dobrej oceny. Do zobaczenia - mówi równo z dzwonkiem.
Harry czeka aż każdy opuści sale. Szybkim krokiem podchodzi do dziewczyny. Przyciska ja do drzwi i całuje.
-Idź sobie wredna istoto- odwraca głowę by uniknąć jego ust.
- Ja wredny? Ja?
- Dokładnie.
- To ty ubierasz się tak ze mi staje.
- Ubrałam się jak zwykle. Niech ci staje cicho i mi nie przeszkadza.
- Ale to było zabawne.
-No co takiego? - kładzie dłonie na biodrach
- To tak udajesz poważna.
-Idź już - mówi zrezygnowana.
- Ale pamiętaj że cię kocham. W ogóle to idziemy dzisiaj na imprezę.
-Na francuski, już - powstrzymuje śmiech.
- Lecę bejbe.
-Papa Harry.
- Pa kochanie - mówi i wychodzi.
Penelope ma jeszcze cztery lekcje i wraca do domu.
Harry przyjeżdża po nią wieczorem. Dosłownie się nie rozstaja.
Można powiedzieć że mieszkają razem tylko w dwóch mieszkaniach.
- Nie ta nie - Harry kręci głową na piątą juz sukienkę.
-Matko.. - dziewczyna wychodzi i wraca w innej. Staje przed nim bo ten leży rozłożony na kanapie.
- Jak ją obciągniesz w dół - mówi.
- Ale ma dobrą długość..
- Penelope.
-Dobra, pokaże ci jeszcze inne.. - znika.
Harry bawi się telefonem czekając.
- Idę w tej i nie przyjmuje żadnych sprzeciwów - słyszy.
- Dobra.
-Cieszę się. - zgina się i zakłada czarne baletki pasujące do bardzo krótkiej, fioletowej sukienki.
- Pięknie wyglądasz.
- Nareszcie ci się podoba.
- Zawsze mi się podobasz skarbie.
- Pewnie..
- Naprawdę kochanie
-Tak wiem kotku. -mówi przesłodzonym głosem.
- Ha, ha, ha. Idziemy - podnosi się
Dziewczyna zamyka mieszkanie i wychodzą. Idą na nogach do niedalekiego klubu.
Harry zadowolony zabiera ją do klubu.
W środku czeka na nich reszta juz z zamówionym alkoholem.
Penelope od razu siada na kolanach chłopaka.
Rozmawiają i śmieją się Lizzy z Niallem znikają w ubikacjach a brunetka idzie po kolejnego drinka dla siebie. Staje opierając się o ladę i zamawia.
- Hej Penelope - czuje czyjeś ręce na biodrach.
- Cześć?- mówi i odwraca się zdziwiona.
- Kochanie. - uśmiecha się.
Jakiś blondyn.
- Zazwyczaj obcy ludzie tak do mnie nie mówią.
- Ja cię dobrze znam. Nowa lalka Stylesa.
-Słuchaj...kochanie- łapie jego dłonie i zabiera ze swojego ciała -..po prostu odwróć się i odejdź.
Przyciąga ją do siebie. Dziewczyna dobrze wie co będzie GDY Harry ich zobaczy
- Odpieprz się gościu. - staje mu na stopę. Bierze szklankę i szybko odchodzi.
- Będziesz moja. - krzyczy za nią. Hazz wstaje z kanapy i omija dziewczynę.
-Harry?- ta łapie go za rękę.
- Puść.
- Nie rób zamieszania, proszę..
- Nie zrobię  - wyrywa się. Louis też wstaje. Oboje popychając mężczyznę wyprowadzają go.
Po chwili do dziewczyny wraca Lizzy, ale bez Nialla.
- Honor wiesz - Ruda siada obok starszej.
- Oni się kiedyś zmienią?
- W takim świecie się obracają ale tu chyba  chodzi o coś więcej.
- Pijemy? - przy tej dziewczynie Penelope nie musi niczego udawać
- Pijemy - uśmiecha się.
Obie stwierdziły że lepiej dla ich psychiki będzie się teraz upić
Chłopaki wracają po godzinie. Wściekli do bólu.
Widzą dziewczyny śmiejące się tańcząc razem. Obie nieźle prowokują facetów wokół nich.
Harry łapie Penelope i przerzuca przez ramię. Stają dalej.
-Harry..
- Nie denerwuj mnie nawet.
- Ja chce tańczyć.
- Najwyżej ze mną.
-Przecież z Lizzy też..
- Shh. - gwałtownie ja przyciąga i obraca.
Dziewczyna lekko się zatacza i cały czas śmieje.
Harry musi odreagować. Ma jedynie starte kostki u ręki. Ale i tak musi nie myśleć. Patrzy na swoją dziewczynę.
Ta uśmiech asie szczerze i go całuje
Chłopak kładzie ręce na jej pośladkach.
-Zboczeniec.. - mówi w jego wargi i kręci biodrami przy jego kroczu.
- Co ty nie powiesz. ..
- Myhym..
Całuje jej szyję wciąż z nią tańcząc.
Dziewczyna zsuwa swoja rękę i drażni go jeżdżąc nią po jego kroczu przez spodnie.
- To nie jest dobry pomysł.
- What? I don't understand..- naśladuje dziewczynę z teledysku.
Ten Kręci głową i bierze ją na ręce.
- Zmęczona jestem..
- Zaraz cię zabiorę.
- Dobierzesz?
- Ha, ha, ha.
- Ale jeszcze czekaj.. - wyrywa mu się i podchodzi,a raczej podbiega do baru.
- Nie, nie pijesz juz. Pani dziękujemy -  łapie ją.
- Harry nie możesz mi rozkazywać. - mówi niewyraźnie
- Wracamy do domu.
- Do mojego?
- Do mnie.
- I co będziemy tam robiąc?
- zobaczymy - wprowadza ją.
- Ale ja chce wiedzieć, bo może ja nie będę chciała do ciebie jechać
- Cisza. - wsadza ja do auta.
Okrąża auta, wsiada i rusza do swojego mieszkania.
Później wnosi na górę dziewczynę.  Wyjmuje klucze i otwiera drzwi. Już po chwili są w środku.
Penelope wyswobadza się z jego ramion i kieruje się do łazienki zostawiając za sobą ścieżkę ubrań.
Harry wzdychając zbiera je za dziewczyną. Odkłada je na łóżko w sypialni i rozbiera się z koszuli i spodni.
Słyszy szum wody, a po chwili huk.
- Sunshine? - wbiega do łazienki.
- Zadziałało.. - pod prysznicem stoi dziewczyna z uśmiechem na ustach a pod jej nogami butelka z szamponu. - Chodź do mnie - opiera się o kafelki w kabinie i kiwa na niego palcem.
- Jezu jak ty jesteś zalana. - kręci głową. Zresztą, czemu ma jej odmawiać.
- Harry karzesz mi czekać.. - marudzi.
Chłopak pozbywa się już ostatniej rzeczy i dołącza do brunetki. Obraca ja do siebie tyłem. Całując jej kark, pieści jej ciało.
Dziewczyna łapie się jego karku i mruczy cicho.
Harry zsuwa dłoń z jej brzucha jeszcze niżej.
- Zawsze cię ciągnie na południe..
- Lubię ciepłe strony.
- Głupi jesteś- śmieje się.
- Tak chciałem to usłyszeć. Zawsze - przygryza skórę na szyi dziewczyny.
- Ała - ta go odpycha ze złą miną. Alkohol zmienia jej humorki jak torpeda.
Ten tylko wywraca oczami i puszcza więcej zimnej wody. Potem ciepłą, znów zimą i normalna.
- Całą noc, chce się z tobą kochać całą noc, żebyśmy jutro oboje zasypiali na lekcjach..- mówi wyraźniej znów do niego podchodząc.
- Mam nadzieje ze jesteś pewna co mówisz. - łapie jej biodra.
- Jak nigdy.
- To dobrze. - całuje namiętnie jej usta.
Penelope oddaje pocałunek jeszcze bardziej go pogłębiając.
Sadza ją na swoich biodrach.
Ta oplata jego pas nogami i ustami błądzi po szyi chłopaka.
Harry przypiera ją do ściany łazienki i mruczy.
Dotyka jego piersi.
Brunetka czuje pod sobą rosnącą erekcję.
Harry bez problemu w nią wchodzi.
-O Boże... - wzdycha i mocniej się go trzyma.
Szybkie i zdecydowane ruchy Stylesa nie ustają do samego końca.
Penelope zaciska mocno palce na jego ramionach.
Co chwila łączą swoje usta. Harry masuje jej biodra. Odchyla głowę do tylu i dyszy.
Pomagają sobie nawzajem i prawie równocześnie dochodzą.
Brunet przytrzymuje dziewczynę. Przytuła ją do swojego torsu. Oboje wyrównują oddech. A to jest dopiero początek.
Spędzają jeszcze godzinę pod prysznicem i przenoszą się do sypialni.