sobota, 29 listopada 2014

Epilog

~*~
Nauczyciele spieszą aby wystawić oceny na semestr. Uczniowie chcą poprawiać a Harry to po prostu Harry.
Nie bardzo go obchodzi jakie dostanie oceny.
I tak więcej umie. Stoi na przerwie słuchając juz piątego zaproszenia na bal zimowy.
Co druga dziewczyna którą mija go zaprasza. Do Penelope również jest kolejka, ale po to by zdawać i poprawiać oceny.
- Nie można tego inaczej zaliczyć u pani? - Nathan uśmiecha się słodko.
-Musisz oddać mi zaległe dwa zadania.
- A nie mogę coś innego?
-Nathan jak co innego jak ja nie mam dwóch twoich zadań. - tłumaczy mu.
- Pani jest mało kreatywna. Ładne nogi ma pani w tej sukience.                                                                       Chłopak czuje ciężkie i silne ramię na swoim.
- Ładna koszula Nathan. Nie zabrudź jej tylko. - Harry uśmiecha się do niego.
-Harry rozmawiam, przyjdź później jeśli masz sprawę - patrzy na niego ostrzegawczo
- Mam sprawę do kolegi.
- Mogłaby podwinąć sukienkę. - Nathan mówi do Harryego.                                                                          - Stary mam złą wiadomość. Ona ma faceta .- klepie go po plecach i wychodzi
Dziewczyna poprawia się nerwowo na krześle i wraca wzrokiem do blondyna.
- Dwa zadania Nathan. Tyle.
- No dobra - wzdycha poddając się i też opuszcza jej sale.
Brunetka wstaje i stara się obciągnąć swoją sukienkę. Związuje włosy i bierze swoją torbę
Wychodzi z pomieszczenia i zamyka drzwi. Harry z Louisem i Niallem omawiają szczegóły imprezy urodzinowej najstarszego. Styles drapie swoją rękę oglądając się za długo nogą, piękną Penelope.
- Harry! - słyszy jej zły głos.
- Hmm? - wyrwany jest z zamyślenia.
-Ty wiesz co- daje mu po łapach.
- Ow...- czasem zapomina. Odruch dalej jest.
Brunetka wychodzi ze szkoły ze sprawdzianami dwóch klas.
Będzie miała zajęcie. Musi to sprawdzić i wstawić oceny.
Idzie do domu po drodze robiąc zakupy.
Harry przyjeżdża dwie godziny później. Zdejmuje kurtkę i buty.
Od razu idzie do salonu.
- Pomóc?
-W czym dokładnie kotku? - brunetka patrzy na niego siedząc w papierach na podłodze
- W tych sprawdzianach.
Będę odkłada je na miejsce z odpowiednią ocena.
- Masz inne pismo
- Będzie że ci facet pomagał - porusza brwiami i siada obok całując ją w usta.
- Poprawiaj ołówkiem to będzie szybciej. Dobra?
- Dobra.
Daje mu kilka sprawdzianów a sama poprawia dalej.
Schodzimy im dwie godziny z przerwami na całowanie.
-Ej, kolego tu coś pokręciłeś - śmieje się z niego.
- Daj - odrywa się od jej ust i sprawdza. - Wcale nie. - mówi urażony i włącza iPhone. Sprawdza położenie danego kraju. - Dobrze jest.
-Nie, na pewno nie.
- Tak jest.
-Ugh..
- UPS kochanie.
- Wredota..
- Haha. Spędzamy święta razem?
-Nie znam cię - mówi obrażona.
- No weź.
-To ja jestem mądrzejsza do cholery.
- No tak..
-Idź sobie.
- Mała.
-Czego?
- Nie gniewaj się.
-Zajęta jestem - bierze do ręki kolejny sprawdzian.
- Nie obrażaj się.
-Jestem zajęta - ignoruje go.
- Skarbie
-Nie skarbuj mi tu.
- Kochanie.
Nie odzywa się już. Nie reaguje.
Harry zabiera jej sprawdziany. Bierze na ręce i niesie do sypialni.
-Harry!
- Penelope.
-Idź sobie być mądrym gdzie indziej - bije go w plecy.
- Zazdrosna?
- Nie, ani trochę.
- To się nie obrażaj.
-Pff.. - poprawia się na nim.
Kładzie ją na łóżku
-Sprawdziany muszę poprawić.
- Zdążymy. - muska jej usta nie dając dojść do słowa.
Penelope próbuje go z siebie zepchnąć, ale chłopak jest dużo silniejszy
- Nie ma tak łatwo.
- Bo cię do kąta wyślę.. - podpiera się na łokciach.
- Ależ owszem - znów ja kładzie.
-Bo się zdziwisz.. - wystawia mu język i nakrywa twarz poduszką.
- No mała.
-Mała to jest twoja pała.. - mamrocze.
- Naprawdę tak uważasz?
Poduszka zaczyna się trząść przez śmiech brunetki.
-Takie są fakty.
- Tak, tak.
Penelope wybucha śmiechem w pierz
Harry zabiera jej poduszkę i całuje.
-Nudny jesteś - oddaje leniwie pocałunek.
- Trudno.
-Trudno.. - przedrzeźnia go.
Chłopak zaczyna ją łaskotać.
- Nie mam łaskotek
- No tak...
-Ale ty masz - zaczyna łaskotać chłopaka.
- To wredne - łapie jej ręce.
-Rozpłacz się.
- Tak. Poskarżę mamie.
-To leć- wstaje.
- Jeju zaraz sprawdzisz.
-Wiem, idę książkę czytać.
- Cholera - Zrywa się jak oparzony. Akcja.
- Co?
- Będziesz spala jak wrócę - ubiera buty i kurtkę. Ale najpierw wsadza broń za pasek.
-Ale gdzie id.. Po co ci to?
- Zawsze to mam..
-Gdzie idziesz?
- Na akcję.
-Jeju po co?
- Bo taką mam prace.
-Nie idź..
- Muszę.
-Nie no - tupie nogą.
- Kochanie - podchodzi do niej.
-Zostań.
- Nie będę nikogo zabijał.
-To co będziesz robił?
- No dobra będę...
-Harry!
- Chodzi o siostrę Lou.
-Co z nią?
- Jej chłopak nie jest miły.
-Matko..
- Muszę iść.
-Dobra - mówi i wraca do sprawdzianów.
Harry wychodzi jedzie do przyjaciół.
Wchodzi do domu Louisa.
- Jestem.
Brunetka nie śpi do bardzo pozna. Może po prostu wrócił do siebie? - myśli. Zrezygnowana zasypia dopiero nad ranem.
Harry siedzi na krześle a pielęgniarka natarczywie próbuje mu zdjąć koszulę aby wyjąć kule.
Nie jest to jednak tak łatwe jakby się mogło wydawać.
- Ale mi nic nie jest. - powtarza.
Godzinę później z zabandażowanym ramieniem chłopak opuszcza szpital.
Wkurwiony idzie do siebie przebrać się. Nawet nie zdążą się położyć. Idzie do szkoły.
Jest równie zmęczony co jego dziewczyna.
- Hej skarbie - łapie ją po lekcji.
-Cześć.
- Przepraszam.
-Ledwo widzę na oczy przez ciebie.
- Miałem wrócić ale..
-Ale?
- Komplikacje.
-Szyfrem bo jeszcze przez przypadek się domyśle.
- Ha ha ha.
-Co się stało? Słucham.
- Lepiej nie mówić
- Co się stało?
- No nic tam. Agresywnie było. Musnąłem się.
-Co zrobiłeś? - pyta.
- Musnęło mnie - wzdycha.
-Gdzie cię niby musnęło?
- Ramię.
-Zrobiłeś coś z tym?
- Pielęgniarka mnie zmusiła.
-Byłeś w szpitalu? - wciąga go do jednej z klas.
- Byłem.
-Harry powiedz do jasnej cholery co ci się stało.
Wzdycha i ściąga koszulkę.
Całe ramię ma zabandażowane bardzo sztywno, ale by nie przeszkadzać krążeniu krwi.
- Mnie musnęło.
-Idź ty. - zła zabiera swoją torbę i wychodzi.
Harry kręci tylko głowa i idzie na lekcję.
Do końca zajęć nie rozmawiają ze sobą. Dopiero wieczorem Harry słyszy swój telefon.
- Halo?
-Trzeba ci czegoś? - słyszy Penelope.
- Ciebie - mówi i bierze łyk coli.
-Harry pytam poważnie. Zakupy? Jeść? Cokolwiek.
- Jak przyjdziesz poczuje się lepiej.
-A źle się czujesz? - jej głos jest bardziej niespokojny.
- Boli mnie.
-Weź jakąś tabletkę.
- Przyjdź
-No już idę. Tylko tabletkę weź. - mówi brunetka spokojnie.
- Wiesz, że cię kocham.
-Tabletka, po co masz się męczyć?
- Brałem.
-Okay. - Penelope stoi na światłach.
- A ty mnie?
-Co? Jezu czasem na prawdę zachowujesz się jak dziecko.
- Dziecko nie czuje się samotne.
-Dziecko bardzo łatwo czuje samotność.
- Cichoo.
-Będę za jakieś pół godziny Hazz.
- Dobrze.
Dziewczyna się rozłącza, poprawia sweter i idzie dalej ulicą.
W końcu dochodzi do mieszkania Stylesa
Wchodzi do środka. Zdejmuje buty i idzie do salonu gdzie na kanapie widzi chłopaka.
Harry śpi przytulony do poduszki.
Ta przykrywa go delikatnie kocem i idzie do kuchni.
Robi jakaś kolacje.
Siada przy stole i z herbatą w ręce czyta gazetę.
Harry budzi się po godzinie.
Przeciera dłonią twarz i lekko się krzywi
- Penelope ?
-Tak? - słyszy z pomieszczenia obok
- Idę do ciebie - wstaje.
-Mam się bać? - mruczy do siebie dziewczyna.
Harry podchodzi do niej i ją przytula.
- Zła?
-Tak - mówi chłodno.
- Dlaczego?
- Bo taki mam kaprys - mówi głupio
Siada obok niej wzdychając.
- To był ważny cel.
-Więc cieszę się że miałeś zaszczyt oberwać
- Louis mnie uratował.
- Jak to opowiadasz to mam ochotę ci zrobić krzywdę.
- Przepraszam.
-Już mówiłeś.
- Ale się gniewasz.
-Nie gniewam- mówi nie chcąc dyskutować.
- Jasne - odwraca ją do siebie. - Spędzamy razem święta. Mamy zaproszenie do Holmes Chanel.
- Nie jestem pewna...
- Dlaczego?
-Po prostu.. czy powinnam tam z tobą jechać..
- Powinnaś.
- Jak ty wszystkiego jesteś pewien.
- Wszystkiego.
-  Pogadamy o tym jutro
- Zostaniesz?
-Nie, ale przecież będziemy się widzieć.
- No proszę.
- Wrócę do siebie. - podaje mu jedzenie.
- No zostań.
-Przestań Harry.
- Kochanie. - Łapie ją w talii.
-Słucham.- zakłada ręce na piersi.
- Nie lubię jak jesteś zła i mnie zostawiasz.
-Nie lubię jak się szlajasz nie wiadomo gdzie.
- Mówiłem Ci gdzie byłem.
-Mówiłam że wracam do siebie.
- Oj nie bądź taka
-Taka jestem.
- Nie . Udajesz.
-Nie.
- Ta rozmowa się robi nudna. Harry denerwujesz mnie. Wcale nie. Tak. Nie. Tak zamknij się. Skończyłem dyskusje szybciej.
-Fajnie - wyswobadza się z jego ramion.
- O jeszcze lepiej. O co ci tak naprawdę chodzi? Dziewczyna była gwałcona i bita. Chciał z niej zrobić dziwkę.
-Przykro mi.
- Ja tylko pomogłem. Wkurwił się chciał strzelić Louis za mnie dostał.
-Przez wasze bagno ją to pewnie spotkało.
- No właśnie nie. To jej nauczyciel.
-O matko..
- Mówiłem, że skomplikowane.
-Biedna, na prawdę jej współczuję.
Kiwa głową i bierze herbatę.
-To cię trochę usprawiedliwia, ale nie zmienia faktu co robisz w ogóle.
- Nie zabijam. To była sytuacja wyjątkowa.
-Okay, zostanę - wymija go i idzie do salonu.
- Łaskawie.. -Mówi Harry i je kanapki.
Siedzą tak osobno i dopiero godzinę później chłopak słyszy wyłączanie telewizora.
- Chodź spać. - mruczy i kieruje się z nią do sypialni.
Dziewczyna bierze jego koszulkę i zdejmuje swoje ciuchy do bielizny.
Kładą się do łóżka. Harry ją przyciąga do swojego torsu.
Penelope przytula się do poduszki i próbuje zasnąć.
Czuje palce w swoich włosach.
-Chyba bardziej powinieneś uważać na tą rękę. ...
- Jestem przyzwyczajony do bólu. Jak zauważyłaś.
-Ale uważać możesz.
- Ale nie chce nic mi nie jest.
-Wiesz Harry... Też mi groziłeś.
- Wracamy do tematu. Świetnie. Groziłem. Pamiętam.
-Nie ważne..
- Byłem zdenerwowany. Inaczej. To ciemność.
- Śpij..
- Ty zaczęłaś.
- I kończę
- Śpij.
Zapada cisza i oboje zasypiają.
Nadchodzą święta Bożego Narodzenia. Harry wychodzi z mieszkania uważając na śliski chodnik. Penelope szykuje się a on jedzie do Louisa.
Ma zamiar zaprosić go na święta. Chłopak od dawna nie ma rodziców.
Penelope zauważyła że odkąd się pogodzili Harry jest mniej wybuchowy.
Nie denerwuje się tak łatwo jak kiedyś.
Widać, że brakowało mu przyjaciela.
Harry staje przed drzwiami Tomlinsona.
Otwiera mu przyjaciel i gadają ponad godzinę.
- Czyli jedziesz? Znacie adres?
-Tak, na pamięć.
- Ten czy ten, bo musze odebrać - pokazuje dwa zdjęcia przyjacielowi.
- Pierwszy.
- Na pewno?
-No... pierwszy.
- Lottie zapytam - idzie do blondynki.
Dziewczyna siedzi w kuchni na parapecie.
- Hej mała.
- Hej
- Pomożesz?
-Jeśli dam radę.
Chłopak pokazuje jej zdjęcia.
- Co to?
- Pierścionek.
-Pierścionek? - patrzy na chłopaka.
- Tak.
-Ładne.. - mówi.
- Wiem.
-Ten - pokazuje na jeden z obrazków.
Harry Kiwa głową. Już po chwili jest w aucie.
- Zaraz będę po ciebie - mówi do telefonu gdy wraca od jubilera.
- Okay. Ale wziąłeś już prezenty?
- Wszystkie.
-Dobra - dziewczyna rozłącza się.
Harry odkłada telefon i wsiada do auta. Rusza. Ale nie jego winą jest śliskość na drodze.
Musi więc jechać bardzo wolno. Penelope schodzi gdy po nią dzwoni i jadą do rodziców chłopaka.
Anne bardzo się cieszy widząc rodzeństwo Tomlinson. Cudownie spędzają czas przy stole. Harry spięty siedzi na krześle nerwowo się uśmiechając.
Każdy rozmawia z kimś na inny temat. Wszyscy mają świetne humory. Penelope pomaga pani Styles w kuchni.
- Cholera...- Harry pochyla się w stronę Louisa.
- Co?
- Nie wiem kiedy.
-Ja się nie znam..
- Popatrz ja też.
-Ale to twój problem - brunet się szczerzy.
- Ale kiedy?
-Jak się spije.
- Bez przesady.
Ten klepie go po ramieniu i się prostuje.
Wszyscy wracają do salonu. Harry wstaje od stołu poprawiając koszule.
Jego matka patrzy na niego pytająco spodziewając się, że coś kombinuje.
- No więc...Ja chciałem... Chcę... Chciałbym...- klęka przed swoją dziewczyną ujmując jej dłoń. - uważam ze mimo tak jak krótko się znamy nie stoi nic na przeszkodzie. No oprócz mojej szkoły ale szczegół to jest. Kocham Cię. Bardzo. Początki nie były łatwe, ale teraz staram się jak najbardziej. I ja. ..zgodzisz się zostać moja zona? - pyta łapiąc oddech.
Brunetka patrzy na niego na prawdę zdziwiona. Jest pewna, że jej wyobraźnia płata jej figle.
-Możemy na chw.. przepraszam - bierze Harrego za rękę i idzie do pomieszczenia obok.
Chłopak patrzy na nią przekrzywiając głowę.
-Harry na prawdę...? - tej brakuje słów.
- Nigdy nie wiadomo co może stać się jutro.
-To znaczy? - boi się że kryje się za tym drugie dno.
- Po prostu - uśmiecha się.
- Nigdy nie wiadomo co może stać się jutro.- cytuje go.
- Dokładnie. Po co czekać do następnego.
-Harry.. - uśmiecha się.
- Wyjdziesz za mnie?
-Tak.
Bierze ją w ramiona i podnosi.
-Kocham cię - całuje go.
- Ja ciebie też.
- Ale nie musiałeś tak przed wszystkimi..
- Musiałem.
Dziewczyna całuje go z uśmiechem.
Harry zanosi ją do salonu. Jest szczęśliwy a wszyscy im gratulują. Dopiero wieczorem każdy wraca do domu. Louis i Lottie jada przed autem Stylesa. Harry zmęczony skupia się na drodze.
Nie spieszy się. Jedzie dość spokojnie, kiedy nagle migają mi z lewa światła. Obce auto przecina drogę a Harry próbuje zahamować. Mercedes zaczyna kręcić się po asfalcie. Wiadome jest ze za moment będzie dachować. Chłopak puszcza kierownicę i zakrywa swoim  ciałem narzeczoną. Szyba trzaska się gdy drzewo ją przebija. Harry traci przytomność. Penelope jedynie jest potłuczona ale ciało bruneta ją asekuruje.
-Harry? Harry? - dziewczyna zaczyna panikować.
Ciało chłopaka zsuwa się z jej kolan a samochód nie pewnie się chwieje. Louis z piskiem zawraca i staje przy Mercedes ie. Klnie pod nosem idąc przez zaspy.
-Harry?! - Penelope wyciąga telefon.
Nie widzi kompletnie nic.  Telefon ledwo świeci.
- O Boże... Harry!
Słyszy stukanie do drzwi. Louis opiera się o podwozie starając otworzyć jakoś drzwi.
-Louis! Pogotowie! - krzyczy.
- Już.
Po chwili pojawia się straż pożarna i karetka. Otwierają auto i zabierają Harrego do szpitala.
Louis jedzie z Penelope i siostra.
- Jak się czujesz? Dobrze.
-Tylko nie wiem co z nim.
- Na pewno dobrze.
-Oby..
- Kurwa...Kocham urodziny.
Penelope nawet nie zdaje sobie sprawy z tego co mówi do niej chłopak. Cała jest bardzo zdenerwowana.
Dojeżdżają do szpitala gdzie Harryego przywieźli. Od razu idą do środka.
Dziewczyna podbiega do rejestracji.
- Harry Styles, wypadek..
- Niom.
-Tam? - pyta zdenerwowana.
- Tak. Nie wiem nic szczególnego.
Brunetka bez słowa biegnie we wskazanym kierunku i szuka jakiegoś lekarza.
- Zaszywana jest klatka piersiową i stabilizowana mogą. To małe konsekwencje.
-Czyli co teraz?
- Za chwilę go przywiozą.
-I? Niech mi pan powie, ja nic nie wiem.
- Ma wstrząs mózgu.
-To poważne.?
- Nie. Będzie go tylko głową boleć. Wszystko jest w porządku pani Styles.
- Dziękuję.
- Proszę.
Siada na krześle na korytarzu i czeka.
Harryego przewożą na normalną sale. Jest pół przytomny, ale świadomy.
Penelope siedzi przy jego łóżku
Chłopak jest po prostu zmęczony. Wystawia rękę do brunetki i otwiera dłoń z pierścionkiem.
-Następnym razem - chowa go do kieszeni.
- Nie. Zapomniałem ci go nasunąć. nic ci nie jest?
-Nic Harry. Odpoczywaj
- Ważne , że tobie nic nie jest - próbuje usiąść.
-Wiem co zrobiłeś i pożałujesz, ale kiedy indziej.
- Moje życie nie jest warte bez ciebie. To ja mam chronić ciebie.
-Harry milcz. - głaszcze jego policzek.
- Po prostu cię kocham - szepcze zmęczony.
-Wiem - ta posyła mu uśmiech.
Ten też się uśmiecha. Zamyka oczy j zasypia.
Penelope nie odchodzi od niego ani na krok.
Louis siła ja wyciąga.
Zabiera ją do siebie na noc gdzie brunetka śpi z Lottie.
Rano Tomlinson robi im śniadanie.
Potem Penelope od razu idzie do szpitala.
Harry siedzi na łóżku. Do kroplówki podają mu kolejny lek.
-Cześć - do sali wchodzi brunetka.
Pisz jakby co mogę nie odpisać bo zasnę.
- Cześć.
-Jak się czujesz? - kładzie na jego szafce soki i jabłka.
- Dobrze. Boli mnie głowa.
-Ma prawo. - siada na krześle.
- Nie skarżę się. Niech boli mnie wszystko, ważne że ci nic nie jest.
-Harry bo mnie zdenerwujesz.
- Czym?
-Głupim gadaniem. Masz wszystko załatwione. W szkole dostaniesz jakby urlop.
- Pójdę do szkoły po nowym roku.
-Ja o tym zdecyduje kotku.
- No pewnie.
-Tak, tak.
- Nic mi nie jest.
-To dobrze - posyła mu uśmiech.
- Chodź tu - wyciąga rękę i ją przytula.
- Mój głupek - mówi czując jego ciepło przy sobie
- Kocham cię - szepcze jej do ucha i mocno tuli.
-Odpoczywaj - całuje jego policzek.
Bierze jej dłoń, pierścionek wyciąga z jej spodni i nasuwa na palec dziewczyny.
- Teraz mogę i umierać.
-Nie gadaj głupio.
- Przepraszam.
-Masz mieć jeszcze jakieś badania?
- EKG.
-Więc powinni cię niedługo wypuścić..
- Zapewne tak. Sorry za takie święta.
Dziewczyna siedzi w szpitalu do wieczora. Następnego dnia przychodzi dopiero po szkole. Do sylwestra maja wolne.
~*~
Harry wraca po Nowym Roku do szkoły. Zadowolony jak cholera wchodzi na geografię. Nie będzie mógł za bardzo pisać, bo złamał rękę gdy próbował się ścigać.
Penelope siedzi za biurkiem kiedy klasa się zapełnia.
Humor Hazzy poprawia pierścionek na jej palcu, który nosi od czasu świąt. Jest dość ... jedyny na świecie.
Dużo osób o niego pyta a ona zawsze z uśmiechem potwierdza zaręczyny.
Wtedy ego Stylesa jest już mega wielkie.
Wszyscy są już na miejscu i lekcja się zaczyna.
Harry próbuje pisać lewą ręką, ale w końcu się denerwuje i odkłada długopis. Stara się słuchać.
Dziewczyna nie czepia się tylko rozumie. Wie że i tak chłopak wszystko umie.
- A gdzie jest Ukraina? - pyta jakiś chłopak udając poważnego.
-Powinnam dać ci pałę za to pytanie.
- Myślę, że i pani nie zna odpowiedzi - ktoś wybucha śmiechem,
-Co tylko potwierdza twój brak umiejętności myślenia.
Harry odwraca się w stronę Jacoba.
- A wiesz, że twój mózg jest bezdomny?
Penelope boi się jak to może się skończyć.
-Chłopaki wracamy do lekcji.
- Odezwał się kaleka.
- Ten kaleka nadal ma mocny lewy sierpowy. Jesteś jak drzwi. Jak nie pierdolniesz to się nie zamkną - wywraca oczami Styles.
Jacob ma już odpowiedzi, ale po prostu nie wie co i odpuszcza.
Lekcja na szczęście się kończy. Ku uldze brunetki bez żadnych problemów.
Harry idzie na chemię. W sumie lekcje szybko mijają.
Brunet wraca do domu i siada przed telewizorem.

10 lat później
Molly pokazuje tacie już piąty obrazek w ciągu 20 minut. Każdy przedstawia co innego.
- To kot? - pyta Harry patrząc z nad laptopa.
Dziewczyna kręci przecząco głową i sama patrzy na kartkę wspinając się na kolana mężczyzny.
- A co? - Ten jej pomaga.
Odkłada komputer poprawiając Molly.
- Ihaha..
- Koń?
-Tak - podskakuje na pupie.
Ten się śmieje i całuje ją w czoło. Molly jest strasznie podobna do niego. Czego na przykład nie można powiedzieć o sześcioletnim Mike'u. Kopia Penelope.
- Jesteśmy. - do domu wchodzi pozostała dwójka.
- Mam samochód, mam samochód! - krzyczy chłopiec.
Siostra patrzy na chłopaka nie rozumiejąc jego radości, ale i tak zaczyna się śmiać.
Harry też się śmieje. Tuli do siebie córkę.
- No dobra, idziemy spać. - podnosi się z Molly na rękach. Drugą ręką łapie syna i idą do pokoju.
Kładzie obojga i czyta pierwszą z brzegu bajkę.
Oboje odpływają, a mężczyzna idzie przygotowywać się do wyścigu.
Ubiera coś wygodnego.
- Sorry kochanie.. - słyszy za plecami.
Odwraca się z miną niewiniątka.
-Zepsuło się - widzi Penelope w drzwiach z dosyć istotną rzeczą od jego auta. - Musisz zostać.
- Żartujesz. Kobieto ja cię kiedyś uduszę - wypuszcza powietrze z ust.
-Samo wyskoczyło - wzrusza ramionami.
- Dlaczego jeździsz moim autem skoro kupiłem ci inne?
-Ale ja byłam swoim. Koło twojego tylko przechodziłam.
- Zrobiłaś to celowo.
-Wcale nie - mówi urażona.
- Żeby to jeden raz.
- Oj no.. - podchodzi do niego.
- No co?
- Musisz zostać ze mną..
- Gdyż? - przyciąga ją zdecydowanie do siebie.
-Ja się czuje zaniedbana.
- Bardzo?
- Bardzo - kiwa głową.
- Trzeba coś z tym zrobić - całuje jej szyję.
-Wiedziałam, że idzie się z Tobą dogadać.
- Bardzo łatwo kochanie - podnosi ją jednym ruchem,.
Brunetka uśmiecha się i całuje go.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też mała - uśmiecha się.
~*~
Rano budzi go budzik. Niechętnie podnosi się i zaczyna ubierać. Nie może zabraknąć prezesa w firmie nawet na jeden dzień.
Wchodzi do wieżowca i kieruje się do swojego gabinetu.
Wita się z pracownikami zabierając uzbierane dokumenty.
Wraca bardzo późno i reszta rodziny już śpi.
Pada wykończony na kanapę.
Następnego dnia wszyscy jadą nad jezioro.
Harry półprzytomny prowadzi land rovera, słuchając jakieś piosenki z przedszkola.
Na miejscu rozkładają koc. Dzieci bawią się piłką na trawie.
Harry przyciąga swoją żonę i kładzie głowę na jej brzuchu przytulając się.
Ta bawi się jego włosami. Czuje się na prawdę szczęśliwa.
Ma teraz wszystko. Męża, dzieci, dom.
Oboje czują że wszystko jest na swoim miejscu.
- Kocham cię - Harry podnosi głowę i łączy ich usta.

czwartek, 6 listopada 2014

12. Impreza.

- Daleko jeszcze? - pyta cicho dziewczyna.
- Jeszcze chwila skarbie.
- Jesteś świetny - mówi nie widząc nikogo za nimi.
- Dzięki -  caluje jej policzek.
- Harry droga.
- Meta - przekracza ją.
-Aaaa! - rzuca mu się na szyję
Śmieje się łapiąc ja. Całuje dziewczynę.
-Ile jechaliśmy?
- Sześć godzin.
- Nieźle - wraca na swoje miejsce.
- Zaraz wrócę kotku - znika wśród tłumu. Wraca z walizka pieniędzy. 1 200 000 mln funtów.
-I co teraz? - Penelope poprawia się w fotelu.
- Teraz jedziemy do domku. Moja najlepsza nagroda siedzi obok.
-Znowu zaczynasz- wywraca oczami.
- Te pieniądze są dla ciebie.
-Co? Nie, są twoje.
- Twoje. Nasze.
-Harry - mówi prosząco.
- Ja skończyłem.
-No i dobra. - zakłada ręce na piersi.
- Co moje to i twoje - rusza.
Chłopak rusza i wracają.
Jadą dalej w ciszy.
Jadą do domu w lesie. Harry ja tam zanosi.
-Czemu tutaj?
- Zamknij oczy.
-Już - robi to niepewnie.
Harry stawia ja ostrożnie na podłodze. Opiera podbródek o jego ramię. W całym domu pala się świeczki. Wysokie małe. Grube. Cienkie. Pachnące.
- Mogę? - upewnia się czując że stoi w miejscu.
- Możesz.
Otwiera oczy i udekorowane pomieszczenie.
- Wow..
- Starałem się.
- Pięknie, a ja się chciałam na ciebie pogniewać. Wszystko zepsułeś- śmieje się.
- Ojej Przepraszam. Pewnie jeszcze będziesz mieć okazję - całuje jej ramię.
-Nie spieszy mi się.
- Pogodziłem się z Louisem.
-Widziałam.
- Ale żal będzie.
-Dobrze że to i owo sobie wyjaśniliście.
- Chodź. Niall zrobił kolacje.
-Niall? - dziwi się.
- pomógł mi. Tak trochę..
-Okay - całuje chłopaka i idzie za nim.
Siadają przy stole. Jedzą kolacje.
Jest na prawdę dobra. Nie rozmawiają a jedynie posyłają sobie znaczące spojrzenia.
Gdy kończą Harry sprząta. Siadają na kanapie przed kominkiem.
Ogień tańczy po palącym się drewnie. Brunetka patrzy w płomienie zamyślona.
Harry obejmuje ją również się nie odzywając.
Ta wtula się w jego tors. Czuje się na prawdę dobrze.
- Kocham cię...dziękuję ze byłaś.
-To nic takiego.
- To ważne.
-Dużo masz takich domków?
- Wille w Miami.
-matko..
- I apartament w NY.
-Dobra, bo ci nocy zabraknie..
- Tylko tyle.
-Tak mało? - pyta sarkastycznie.
- Oj skarbie - muska jej usta.
-Tu mi się podoba.
- Możemy  częściej tu przyjeżdżać.
- Myhym..
- Chcesz?
- Możemy czasem przyjechać.
- Jak noga?
-Jest tam sobie.
- Zmęczona?
- Spokojna że już jest po tym - przyznaje.
- Dobrze mi poszło ja wiem.
-Teraz to i ja wiem.
- Ale mi z Tobą dobrze.
-To dobrze.. - cicho się śmieje.
- Chodź - bierze ją na ręce i zanosi do sypialni.
- Matko jaka jestem nieużyteczna..
- W ogóle. dzisiaj było cudownie.
- Mówisz o wyścigu? - dziewczyna się uśmiecha.
- Nie. Mowie o tym przed wyścigiem.
-O tym? Harry ile ty masz lat? Dziesięć?
- Tak. I daje się wciągnąć w układy na życie.
- Nie bój się używać słowa na s- śmieje się brunetka.
- Nie boję ale to nie był seks.
-Harry to był seks. Cudowny, wspaniały, niesamowity seks -  całuje go cały czas się śmiejąc.
- Nie. To była miłość.
- Seks jest... może być dowodem miłości panie poeto.
- Zamknij się już - znajduje się nad nią na łóżku i patrzy w oczy. Składa krótki pocałunek na n jej ustach i zdejmuje koszulkę.
-Ale ty wiesz że ja je.. Byłam twoją nauczycielką i to wszystko dalej jest nielegalne.
- Jesteś. Nadal pracujesz w mojej szkole. Wiesz robie dużo nielegalnych rzeczy.
-Wyhaczyłam młodszego faceta.
- No cóż - porusza brwiami
-Marnujesz się Harry. - zmienia się w poważną.
- Chyba ty  - prycha.
- Ja? Nie, mówimy o tobie. - Siada na jego klatce.
- No więc czemu się marnuje hmm? - przesuwa ręce na jej tyłek.
-Bo jesteś baaardzo mądry i tego nie doceniasz.
- Nie mam wysokich ambicji.
- A to źle
- No cóż. - wsuwa palce za krawędź jej spodni.
- No sam pomyśl Harry.
- Będę studiował medycynę. Wiesz ginekologia i te sprawy.
- O widzisz i to je... Ej! - uderza go w klatkę.
- Haha - śmieje się a jego klatka wibruje pod dziewczyna.
- Debil - zsuwa się z niego i siada obok.
- Coś wymyśle.
- Świetnie.
Idzie pod prysznic. Odświeża swoje ciało i wraca. Kładzie się obok dziewczyny. Obejmuje ją ramionami.
- Pa - mówi obojętnie.
- Śpij - mówi i idzie zgasić świeczki.
-Jasne, pewnie, oczywiście - mamrocze sobie dziewczyna.
Harry wraca po 10 minutach. Cicho kładzie się obok niej.
Po chwili światło gaśnie i w tym pomieszczeniu.
Zasypiają oboje.
~*~
Harry szybko wchodzi do szkoły. Spotyka się z Louisem i Niallem. Mała wróciła już do szkoły i uczy.
Chodzi co prawda jedynie w płaskich butach ale tak po prostu trzeba jeszcze przez pewien czas. Uczniowie są wniebowzięci.
Akurat klasa Stylesa ma geografię. Ten napalony patrzy się na nogi swojej kobiety.
Biorą teraz o ludności świata. Penelope opowiada im o różnych plemionach afrykańskich i ich zwyczajach.
- Bardzo ciekawe. Bardzo - przyznaje Harry.
Brunetka gromi go wzrokiem kontynuując.
Harry uśmiecha się pod nosem. Skupia się w ogóle na czym innym. A jakby ją wziąć też na biurku..
- Na za tydzień każdy z was przygotuje referat na temat jednej z osad o których dzisiaj mówiłam.
Styles musi odwrócić twarz do okna i zakryć pięścią usta, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Każdy Harry, nie wiem co cię tak bawi.
- Zupełnie nic - zagryza wargę z uśmiechem. taki referat w pięć minut napisze ale ona jest słodka gdy udaje poważną nauczycielkę.
-Więc się uspokój a nie szczerz do okna.
- Nie mogę - mruczy.
- Ponieważ?
- Mam dobry humor - szczerzy ząbki.
- Cieszę się ale nadal jesteś na lekcji. - odwraca się do tablicy i zapisuje wymagania co do pracy domowej
- Nie wiedziałem - Jezu jej tyłek w tej sukience...
- Więc to są rzeczy które będę oceniać. To okazja na łatwe zdobycie dobrej oceny. Do zobaczenia - mówi równo z dzwonkiem.
Harry czeka aż każdy opuści sale. Szybkim krokiem podchodzi do dziewczyny. Przyciska ja do drzwi i całuje.
-Idź sobie wredna istoto- odwraca głowę by uniknąć jego ust.
- Ja wredny? Ja?
- Dokładnie.
- To ty ubierasz się tak ze mi staje.
- Ubrałam się jak zwykle. Niech ci staje cicho i mi nie przeszkadza.
- Ale to było zabawne.
-No co takiego? - kładzie dłonie na biodrach
- To tak udajesz poważna.
-Idź już - mówi zrezygnowana.
- Ale pamiętaj że cię kocham. W ogóle to idziemy dzisiaj na imprezę.
-Na francuski, już - powstrzymuje śmiech.
- Lecę bejbe.
-Papa Harry.
- Pa kochanie - mówi i wychodzi.
Penelope ma jeszcze cztery lekcje i wraca do domu.
Harry przyjeżdża po nią wieczorem. Dosłownie się nie rozstaja.
Można powiedzieć że mieszkają razem tylko w dwóch mieszkaniach.
- Nie ta nie - Harry kręci głową na piątą juz sukienkę.
-Matko.. - dziewczyna wychodzi i wraca w innej. Staje przed nim bo ten leży rozłożony na kanapie.
- Jak ją obciągniesz w dół - mówi.
- Ale ma dobrą długość..
- Penelope.
-Dobra, pokaże ci jeszcze inne.. - znika.
Harry bawi się telefonem czekając.
- Idę w tej i nie przyjmuje żadnych sprzeciwów - słyszy.
- Dobra.
-Cieszę się. - zgina się i zakłada czarne baletki pasujące do bardzo krótkiej, fioletowej sukienki.
- Pięknie wyglądasz.
- Nareszcie ci się podoba.
- Zawsze mi się podobasz skarbie.
- Pewnie..
- Naprawdę kochanie
-Tak wiem kotku. -mówi przesłodzonym głosem.
- Ha, ha, ha. Idziemy - podnosi się
Dziewczyna zamyka mieszkanie i wychodzą. Idą na nogach do niedalekiego klubu.
Harry zadowolony zabiera ją do klubu.
W środku czeka na nich reszta juz z zamówionym alkoholem.
Penelope od razu siada na kolanach chłopaka.
Rozmawiają i śmieją się Lizzy z Niallem znikają w ubikacjach a brunetka idzie po kolejnego drinka dla siebie. Staje opierając się o ladę i zamawia.
- Hej Penelope - czuje czyjeś ręce na biodrach.
- Cześć?- mówi i odwraca się zdziwiona.
- Kochanie. - uśmiecha się.
Jakiś blondyn.
- Zazwyczaj obcy ludzie tak do mnie nie mówią.
- Ja cię dobrze znam. Nowa lalka Stylesa.
-Słuchaj...kochanie- łapie jego dłonie i zabiera ze swojego ciała -..po prostu odwróć się i odejdź.
Przyciąga ją do siebie. Dziewczyna dobrze wie co będzie GDY Harry ich zobaczy
- Odpieprz się gościu. - staje mu na stopę. Bierze szklankę i szybko odchodzi.
- Będziesz moja. - krzyczy za nią. Hazz wstaje z kanapy i omija dziewczynę.
-Harry?- ta łapie go za rękę.
- Puść.
- Nie rób zamieszania, proszę..
- Nie zrobię  - wyrywa się. Louis też wstaje. Oboje popychając mężczyznę wyprowadzają go.
Po chwili do dziewczyny wraca Lizzy, ale bez Nialla.
- Honor wiesz - Ruda siada obok starszej.
- Oni się kiedyś zmienią?
- W takim świecie się obracają ale tu chyba  chodzi o coś więcej.
- Pijemy? - przy tej dziewczynie Penelope nie musi niczego udawać
- Pijemy - uśmiecha się.
Obie stwierdziły że lepiej dla ich psychiki będzie się teraz upić
Chłopaki wracają po godzinie. Wściekli do bólu.
Widzą dziewczyny śmiejące się tańcząc razem. Obie nieźle prowokują facetów wokół nich.
Harry łapie Penelope i przerzuca przez ramię. Stają dalej.
-Harry..
- Nie denerwuj mnie nawet.
- Ja chce tańczyć.
- Najwyżej ze mną.
-Przecież z Lizzy też..
- Shh. - gwałtownie ja przyciąga i obraca.
Dziewczyna lekko się zatacza i cały czas śmieje.
Harry musi odreagować. Ma jedynie starte kostki u ręki. Ale i tak musi nie myśleć. Patrzy na swoją dziewczynę.
Ta uśmiech asie szczerze i go całuje
Chłopak kładzie ręce na jej pośladkach.
-Zboczeniec.. - mówi w jego wargi i kręci biodrami przy jego kroczu.
- Co ty nie powiesz. ..
- Myhym..
Całuje jej szyję wciąż z nią tańcząc.
Dziewczyna zsuwa swoja rękę i drażni go jeżdżąc nią po jego kroczu przez spodnie.
- To nie jest dobry pomysł.
- What? I don't understand..- naśladuje dziewczynę z teledysku.
Ten Kręci głową i bierze ją na ręce.
- Zmęczona jestem..
- Zaraz cię zabiorę.
- Dobierzesz?
- Ha, ha, ha.
- Ale jeszcze czekaj.. - wyrywa mu się i podchodzi,a raczej podbiega do baru.
- Nie, nie pijesz juz. Pani dziękujemy -  łapie ją.
- Harry nie możesz mi rozkazywać. - mówi niewyraźnie
- Wracamy do domu.
- Do mojego?
- Do mnie.
- I co będziemy tam robiąc?
- zobaczymy - wprowadza ją.
- Ale ja chce wiedzieć, bo może ja nie będę chciała do ciebie jechać
- Cisza. - wsadza ja do auta.
Okrąża auta, wsiada i rusza do swojego mieszkania.
Później wnosi na górę dziewczynę.  Wyjmuje klucze i otwiera drzwi. Już po chwili są w środku.
Penelope wyswobadza się z jego ramion i kieruje się do łazienki zostawiając za sobą ścieżkę ubrań.
Harry wzdychając zbiera je za dziewczyną. Odkłada je na łóżko w sypialni i rozbiera się z koszuli i spodni.
Słyszy szum wody, a po chwili huk.
- Sunshine? - wbiega do łazienki.
- Zadziałało.. - pod prysznicem stoi dziewczyna z uśmiechem na ustach a pod jej nogami butelka z szamponu. - Chodź do mnie - opiera się o kafelki w kabinie i kiwa na niego palcem.
- Jezu jak ty jesteś zalana. - kręci głową. Zresztą, czemu ma jej odmawiać.
- Harry karzesz mi czekać.. - marudzi.
Chłopak pozbywa się już ostatniej rzeczy i dołącza do brunetki. Obraca ja do siebie tyłem. Całując jej kark, pieści jej ciało.
Dziewczyna łapie się jego karku i mruczy cicho.
Harry zsuwa dłoń z jej brzucha jeszcze niżej.
- Zawsze cię ciągnie na południe..
- Lubię ciepłe strony.
- Głupi jesteś- śmieje się.
- Tak chciałem to usłyszeć. Zawsze - przygryza skórę na szyi dziewczyny.
- Ała - ta go odpycha ze złą miną. Alkohol zmienia jej humorki jak torpeda.
Ten tylko wywraca oczami i puszcza więcej zimnej wody. Potem ciepłą, znów zimą i normalna.
- Całą noc, chce się z tobą kochać całą noc, żebyśmy jutro oboje zasypiali na lekcjach..- mówi wyraźniej znów do niego podchodząc.
- Mam nadzieje ze jesteś pewna co mówisz. - łapie jej biodra.
- Jak nigdy.
- To dobrze. - całuje namiętnie jej usta.
Penelope oddaje pocałunek jeszcze bardziej go pogłębiając.
Sadza ją na swoich biodrach.
Ta oplata jego pas nogami i ustami błądzi po szyi chłopaka.
Harry przypiera ją do ściany łazienki i mruczy.
Dotyka jego piersi.
Brunetka czuje pod sobą rosnącą erekcję.
Harry bez problemu w nią wchodzi.
-O Boże... - wzdycha i mocniej się go trzyma.
Szybkie i zdecydowane ruchy Stylesa nie ustają do samego końca.
Penelope zaciska mocno palce na jego ramionach.
Co chwila łączą swoje usta. Harry masuje jej biodra. Odchyla głowę do tylu i dyszy.
Pomagają sobie nawzajem i prawie równocześnie dochodzą.
Brunet przytrzymuje dziewczynę. Przytuła ją do swojego torsu. Oboje wyrównują oddech. A to jest dopiero początek.
Spędzają jeszcze godzinę pod prysznicem i przenoszą się do sypialni.

poniedziałek, 13 października 2014

11. Wyścig.

Penelope godzinę później jest już gotowa
Harry załatwia restaurację ojca Nialla. Bez problemu dogadują się na wynajem dzisiejszego wieczoru. Zadowolony jedzie po Penelope. Gdy tylko widzi ją w mieszkaniu staje jak wkopany w podłogę.
- Nie mogę założyć wysokich butów - mówi dziewczyna zła.
- Wyglądasz...Eee...wow - jego usta przypominają literkę o.
- Ale moje wysokie buty - jej marudzenie jest po prostu śmieszne.
Harry wybucha śmiechem. Zakłada na jej ramiona swoja marynarkę. Podkłada rękę pod jej uda a drugą pod plecy. Krzywi się na ból, ale za chwile unosi dziewczynę.
- Gdzie tak w ogóle pojedziemy? - pyta gdy chłopak rusza autem.
- Do restauracji. - odpowiada opierając łokieć o drzwiczki.
- A jak ktoś zobaczy.. zresztą i tak już mnie na pewno zwolnią.
- Nikt cię nie zwolni i nikt nas nie zobaczy. Jesteś najlepszą nauczycielką w tej szkole - uśmiecha się lekko.
- Dzięki, ale ty nie jesteś obiektywny.
- Inni też tak twierdzą.
Dojeżdżają na miejsce. Harry bierze brunetkę na ręce i wchodzi do środka lokalu.
Sadza ją przy nakrytym stole. Restauracja jest duża. Urządzona w eleganckim stylu.
Kelner podaje im karty i para składa zamówienie
Harry cieszy się teraz każda chwilą spędzoną w towarzystwie pięknej Penelope. Nie zostawi jej. Obiecał.
-To miejsce jest fantastyczne.. - ciszę przerywa brunetka.
- Też je lubię. Tata Nialla ma gust.
- O znam go.
- Nie wątpię. - uśmiecha się krzywo.
- No co?
- Nic kochanie - bierze jej dłoń i całuje.
Dostają swoje dania i zaczynają jeść.
Oprócz tego rozmawiają. Styles może słuchać jej godzinami. Ma melodyjny głos, który koi jego nerwy.
Gdy się śmieje brzmi to jak spieniona woda spływająca z wodospadu.
Chłopak tego wieczoru daje jej często powód do wydawania tego dźwięku.
- Tak było. - mówi Harry wnosząc ją po schodach. - Moja mama umiała przy kolegach zrobić większy wstyd niż nie wiem..
-To są mamy. Moja kupowała mojemu bratu prezerwatywy.
Tym razem to chłopak się śmieje. Wchodzą do środka. Od razu zanosi kobietę do łóżka. Sadza ją na materacu.  - Pomogę Ci.
- No dobra.
Rozpina jej czarną sukienkę z koronkowymi tyłem i zdejmuje przez jej głowę. Wyciąga z szafy jedna ze swoich koszulek i naciąga na Penelope.
- Fajnie pachnie.
- Idź ty spać - klepie ją w tyłek gdy ta się obraca. Sam zdejmuje swoją koszulę oraz spodnie
- Długo cię jutro nie będzie? Ile masz lekcji?
- Pięć lekcji. Ale ostatni to wf. Będę po 12
- Na pewno tylko pięć? - Penelope mruży oczy
- Nie mam geografii - wspina się na łóżko.
- Jak to? Nie ma zastępstwa?
- Nie - kręci głową idąc do niej.
- Bujasz coś..
- Może troszkę. Może nie. - całuje jej szyję.
- Harry miałeś chodzić na wszystkie lekcje. - upomina go.
- Chodzę zdam w tym roku.
- Policzę się z tobą jeśli będziesz kombinował, zobaczysz.
- Nie lubię jak się złościsz chociaż to słodkie.
- Świnia.. - śmieje się.
- Wolę Harry.
- Co z tego że wolisz.. - prycha.
- Wredna się robisz - wchodzi pod kołdrę i całuje jej brzuch
-Hej, gdzieś tam polazł?
Na swojej skórze czuje drżenie, bo Hazz zaczął się śmiać.
- Łaskoczesz.. - Penelope zaczyna się wiercić
Kompletnie chłopak jest teraz pod jej koszulką. Z pocałunkami schodzi niżej.
Brunetka śmieje się głośno. Łaskotki pomieszane są z przyjemnością uczucia ust chłopaka na jej skórze
Już po chwili czuje zęby, które ciągną za jej bieliznę.
- Wyjazd stamtąd.. - odpycha głowę Harrego dalej się śmiejąc.
- A ja lubię to miejsce Arizona. Jest tak samo gorące.
- Styles na swoje miejsce.
- Oj już, już. - kładzie się obok niej.
- No.. Grzeczny chłopak. - klepie go po policzku.
- Spać.
- Ej, ja tu rządze
- Jasne prze pani.
- Dobranoc - całuje go i odwraca się na drugi bok.
Harry mocno ją obejmują i zasypia ja.
~*~
Dzisiaj jest dzień wyścigu. Coś wielkiego. Harry chodzi zdenerwowany od rana.
Penelope o niczym jeszcze nie wie ale zauważa dziwne zachowanie Stylesa.
W końcu chłopak bierze ją na swoje kolana.
- Stało się coś? - pyta brunetka.
- Tak. Nie...Ale..
- No co jest?
Harry nie wie jak zacząć. Przytula ją mocno do siebie.
- Mam wyścig.
- Okay, tylko uważaj.
- To wyścig 10 godzinny. Przez sprecyzowany tor przygotowywany od dwóch miesięcy. Biorą udział najlepsi. Wrócisz na metę lub nie.
Penelope zatyka. Paraliżuje ją.
Brunet wtula twarz w jej szyję. Ma niespokojny oddech. Wyczuwa szybki puls dziewczyny.
- Ale ja wrócę.
-To szaleństwo, nie jedź.
- Nie mogę. Mam rywali. Wyzwanie to sprawa honoru. Ale przygotowany jestem do tego wyścigu.
-Nie Harry, nie wiesz tego. Nie pozwalam ci tam jechać.
- Kochanie, znam cały plan tego toru. Ja chciałbym abyś ze mną pojechała.
- Zostaw to. Nie jedź. - prosi.
Wpija się w jej ust. Gwałtownie i zachłannie.
- Proszę... - mówi gdy ten nadal ją całuje.
- Po prostu we mnie wierz. Tego potrzebuje.
- Nie jedź. To strasznie niebezpieczne
- Muszę. Chciałem ci tylko o tym powiedzieć...Chciałbym wygrać ten wyścig dla ciebie.
- Ale ja nie chce żebyś cokolwiek wygrywał..
- Nie mam wyjścia. - głaska jej policzek. Muska palcami skórę dziewczyny.
-To 10 godzin. To.. Harry nie..
- Ogólnie tak jest wymierzone. Niekoniecznie będę ścigał się 10 godzin.
- Nigdzie nie jedziesz.
- Wrócę.
- Ja nie chcę.. - odwraca się do niego tyłem.
- Nie mam wyboru Penelope.
- Właśnie, że masz. Gdybyś tylko chciał. Durny niby honor.
- Chcę. Ale nie mogę. Pojedz ze mną.
- Niby dlaczego nie możesz?
- Bo jeśli zgadzasz się na rajd to...to taka walka śmierć i życie.
Te słowa ją przerażają. Nie pozwoli mu.
Harry rysuje wzorki na jej dłoni. Jemu tez jest ciężko.
- Nie jedź - prosi znowu dziewczyna.
- O tym mówiłem. Jeśli się zgadzasz to...Ja muszę chyba że od razu wypisze dla siebie wyrok.
- Co?
- Zabija mnie. Tak się eliminuje przeciwnika
- Jeśli nie pojedziesz?
- Tak. A jeśli pojadę i nie wygram nawet to nic się nie stanie.
- Ale ty głupi będziesz chciał wygrać.
- Niekoniecznie. Ważne ze wezmę udział. Chcę wygrać bo tych pieniędzy...Ale to nie priorytet.
- Nie zrób sobie nic. - opiera się o jego tors.
Obejmuje ją mocniej. Sięga do kieszeni spodni i wyjmuje bransoletkę. Zimną biżuterię zawiesza na nadgarstku dziewczyny. Mała zawieszka lśni, gdy porusza ręką. To H&P.
- Śliczna- Penelope jest zachwycona.
Harry wtula się w jej włosy i zamyka oczy. Czuje ze jest na swoim miejscu.
-Dziękuję - słyszy cichy głos brunetki i na nowo zapada cisza.
Siedzą tak słuchając swoich oddechów. Składają pocałunki na swoich ustach. Harry dotyka delikatnie jej ciała pod koszulka, która ma dziewczyna.
Brunetka opuszkami palców jeździ po jego obojczykach całując szyję zielonookiego.
20 - latek podnosi się z nią na biodrach. Penelope opłatą go nogami Wciąż łącząc swoje usta zmierzają do sypialni.
- Kocham cię - mówi dziewczyna trzymając się jego karku.
- Nie wiem dlaczego. - odpowiada zgodnie z prawdą nogą zamykając za sobą drzwi.
- Dobrze, że ja wiem - całuje go rozchylając swoje wargi.
- Mój piękny anioł - szepcze kładąc ją na łóżku. Nie odrywa się do jej ust. Ich języki zacięcie walczą.
Penelope ściąga koszulkę chłopaka i ciągnie go na siebie.
- Nie...- brunet odruchowo sięga po materiał.
- Harry zostaw.. - łapie jego ramię.
Z jego pomocą dziewczyna go przekręca i siada na nim. Całuje jego szyję, ramię i schodzi do ran. Najdelikatniej jak tylko umie składa na nich pocałunki. To samo robi też z drugą ręką.
Harry nie krzywi się. To go nie boli. Jest jednak zszokowany tym ze ją to nie odraza.
-Zniknął. Zostaną blizy, ale będą ci one przypominać o tym że zwyciężyłeś, że to pokonałeś.
- Jesteś moją jedyną motywacją. Do wszystkiego. Ja… ja ciebie również Kocham. Nie wiem czy to uczucie się tak nazywa. Mogę je opisać, lecz nie mam porównania. Nigdy tego nie czułem. Jesteś dla mnie ważniejsza niż powietrze. Potrzebuję Cię bardziej niż wody. Gdy ty skoczysz ja też skocze. Chcę dzielić te dobre chwile i złe. Chcę żebyś mi ufała. Gdy ty się Uśmiechasz ja jestem szczęśliwy. Gdy płaczesz rozpadam się od środka.
- Przykro mi ale wpadłeś, bo to brzmi jak miłość - uśmiecha się szeroko i teraz składa pocałunki na jego umięśnionym torsie.
- Więc jestem szczęściarzem- mruczy jej do ucha. Wsuwa dłonie pod bluzkę dziewczyny i szybko ją zdejmuje.
Penelope łączy ich usta ze sobą. Podpiera się na jednej nodze starając nie urazić drugiej.
Harry przesuwa rękoma ciele. Podziwia ją. Jest piękna. Idealna. Dopasowana do jego dłoni. Zaciska palce na jej piersiach.
Dziewczyna wydaje ciche westchnienie tym spowodowane.
Jeszcze chwilę jest pieszczona. Po czym Hazz rozpina jej stanik.
Ta chwyta ramiączka górnej części bielizny i pozbywa się jej. Z trudem obniża się na uda Harrego i rozpina jego spodnie.
- Pomogę - mruczy i zsuwa swoje jeansy. Powoli Obraca brunetkę i całuje czułe w usta.
Dziewczyna oddaje pocałunek kładąc dłoń na jego policzku, a drugą jeżdżąc po żebrach chłopaka.
Są dość wystające. Bardziej niż u niej. Harry ciągnie palcami za szlufki spodni Penelope.
Penelope jeszcze bardziej obniża prawą dłoń i wsuwa ją do bokserek Stylesa.
Chłopak wzdycha jej do ucha. Obdarowuje pocałunkami jej szyję i dekolt.
Zostawia malinkę i uśmiecha się. Jest jego. Zsuwa ręce i zaczepia o majtki dziewczyny. Jednym ruchem je zdejmuje. Rzuca je gdzieś na podłogę. Całuje brzuszek dziewczyny. To samo robi z jej udami.  Później pieści językiem jej najwrażliwsze miejsce.
Brunetka wplata palce w jego włosy i ciągnie za nie. Sprawia jej tyle rozkoszy. Coraz głośniej jęczy. Sapie by ten przestał, chce dojść z nim.
Harry wraca do jej ust.
- Jesteś cudowna .
Penelope ściąga jego bieliznę i poprawia się pod nim.
Chłopak rozsuwa jej nogi. Sięga ręką do szafki.
Wyciąga prezerwatywę i zakłada ją, gdy dziewczyna dalej go całuje.
- Będzie powoli - uprzedza i delikatnie się w niej zagłębia.
Penelope rozszerza bardziej nogi na tyle ile ruchu pozwala jej zraniona stopa.
Harry jest ostrożny.  Nie chce sprawić jej bólu w żaden sposób.
Po prostu ją kocha. Ich ciała nakładają się na siebie płynnie i dokładnie.
Całuje jej słodkie usta. Jej dłonie są na jego ramionach. Ruchy są płynne i powolne.
Dziewczyna powtarza imię kochanka szeroko otwartymi ustami. Bliskość między nimi wydaje jej się tak bardzo intymna.
Cała sypialnia paruje od ich oddechów. Są najbliżej. Bliżej się nie da. Harry przejeżdża językiem po dolnej wardze dziewczyny. Jego oddech jest przyspieszony.
- Penelope...- dyszy przymykając oczy.
Oboje szczytują z niewiarygodną przyjemnością. Harry wychodzi z dziewczyny i kładzie się obok. Bierze ją w ramiona.
Ta przytula się do niego mocno. Całuje ją po włosach. Po paru godzinach delikatnie wymyka się z jej ramion.
Penelope nie wzruszona nadal śpi
Harry ubiera się. Zakłada czarne spodnie i koszulkę. Zaraz na to bluzę. Ma prawie dwie godziny.
- Kochanie - głaska jej policzek.
- Hm..? - mruczy w poduszkę.
- Jedziesz? Jeśli nie to ja już muszę.
-Tak - ożywia się - Dobrze, już.  Poczekaj - siada owijając się prześcieradłem.
Uśmiecha się słabo. Dobrze wie może nie wrócić. Jest ryzyko. Bierze jej ubrania i podaje.
Ta się ubiera i oboje gdy są już gotowi wychodzą.
McLarenem jada na tor. To wielka impreza. Jest tam wiele osób. Harry parkuje na starcie i wysiada.
Brunetka zostaje. Nie będzie przecież tu próbować chodzić.
Widzi jak chłopak wita się z kolegami. Niall życzy mu powodzenia. W cieniu na tyle Wszystkiego stoi Tomlinson.
Harry do niego podchodzi. Gadają i Louis zerka czasem na Penelope przez co ta marszczy brwi.
Pada gest podania ręki. Harry ściska dłoń chłopaka.
Chyba obojgu przez to użyło.
- Dzięki. Po prostu dzięki. - na chwile się przytulają. - Odwieź ją potem do domu.
Proszę.
- Nie jedzie z tobą.?
- Żartujesz chyba.
Wzrusza ramionami patrząc na auto chłopaka.
Harry szybkim krokiem idzie do samochodu. Otwiera drzwi dziewczynie. - Louis odwiezie cię do domu kiedy ruszę.
-Nie rozumiem, przecież ja też jadę - robi coś na swoim telefonie.
- Nie. Ty nie jedziesz.
- Przecież tak ustaliliśmy.
- Wcale nie. Pytałem czy jedziesz ze mną tu. Nigdy nie pozwoliłbym abyś brała w tym udział.
- Pech. Jadę z tobą.
- Nie.
-Tak.
- Penelope zostajesz.
- Jak ja nie jadę to ty też.
- Mnie mogą zabić.
-Więc jedziemy razem.
- Nie możesz ze mną jechać. To niebezpieczne.
- Jadę - mówi już zła.
- Skarbie Proszę.
- Nie.
- To nie dla ciebie.
- Jadę Harry i skończ się kłócić.
- Nie będę narażać ciebie.
- Więc prowadź ostrożnie.
- To wszystko nie jest takie łatwe. Tor jest wąski. Rywale nie przejmują się tym. Spychają auta.
- Ja skończyłam.
- Nie wytrzymam z nią - opiera ręce o maskę.
Penelope nie przejmuje się jego humorami.
Harry wsiada do auta. Nastawia nawigację i poprawia siedzenie.
- Powodzenia. - słyszy dziewczynę obok.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też - uśmiecha się do niego.
Całuje jej usta i rusza na sygnał. Zaciska palce na kierownicy.
Harry skupia wzrok na lusterku. Jedno auto jest przed nim. Naciska pedał gazu i przyspiesza bardziej. Już na początku drogi wchodzi w długi dritf przed wejściem w zakręt. Zarzuca autem manewrując kierownica. Teraz nic innego się nie liczy. Jest skupiony na wyścigu.
Penelope jest cała spięta ale stara się jak może by tylko nie przeszkodzić
Chłopak wyprzedza rywala. Jadą obok siebie. Jeden wjeżdża w drugiego.
Jest na prawdę gorąco. Żaden nie odpuszcza.
Iskry lecą gdy drzwi ocierając się o siebie.
Brunetka powstrzymuje krzyk i zaciska palce na swoich udach.
Harry zaciska zęby. Przyciska hamulec i wbija zderzak w przeciwnika.
Tego odpycha na pobocze i auto Harrego ma więcej luzu.
- Jedna czwarta.
- Harry błagam, uważaj.
- To właśnie robie.
- Zabije cię jak dojedziemy.
- Też cię kocham.
Penelope zamilka patrząc przez okno.
Harry nie daje się wyprzedzić.
Pilnuje drogi zmieniając biegi przy różnych manewrach.
Mijają godziny. Harry nie zmieniając wyrazu twarzy jedzie tym samym tempem.

niedziela, 5 października 2014

10. Słodkosć.

- Jezu Harry ja jutro nie mam zamiaru spać na lekcjach w przeciwieństwie do ciebie.
- Błąd. Nie Harry. - dopiero teraz się orientuje, że jest objęta jedną ręką.
- Boże Louis - wyrywa się momentalnie.
- Tak ja - całuje jej kark.
- Co ty tu robisz? - odsuwa się jeszcze dalej
- Głupie pytanie - idzie do niej.
- Wyjdź Louis. W tej chwili.
- Naprawdę myślisz, że to pomoże? - ukazuje zęby w lubieżnym uśmiechu dopierając ją do ściany.
-Zgłoszę że nachodzisz mnie. - uderza go w klatkę.
Łapie jej nadgarstki jedną ręką.
- Spróbuj.
- Czego chcesz?
- Ciebie. - "Nie każę ci jej używać, po prostu weź ją" Słyszy w głowie.
Myślałam, że to w głowie Lou
- Spadaj Louis - odpycha go z całych sił.
Ten ją ciągnie i rzuca na ścianę.
Dziewczyna krzywi się i na nowo próbuje uwolnić.
- Skarbie, zostawiłaś te...- w drzwiach staje Harry.
Penelope oddycha z ulgą widząc go. Louis wiedząc, że Styles nie zaryzykuje przykłada jej broń do skroni.
Harry trzyma broń mierząc w Louisa.
- Zostaw ją - mówi młodszy.
- Byłem tam.. - mówi brunet wkładając dłoń do spodni dziewczyny. - Ani drgnij- uprzedza gdy Harry chce coś zrobić. - Nawet nie zauważysz kiedy ale nasza nauczycielka będzie wymieniała wkłady między nogami. Harry wie że nie może nic zrobić
Styles patrzy na przestraszoną dziewczynę.  Stara się znaleźć wyjście. W jego glowie roi się od rozwiązań. Jego przewagą jest to, ze Louis działa tylko jedną ręką. Pochyla się, aby odłożyć broń na podłogę. 2 centymetry go od tego dzielą, gdy w jednej chwili naciska spust i kula trafia w kolano Tomlinsona.
- Uciekaj!
Dziewczyna wyrywa się ale niebieskooki trafia w jej stopę, a sam ucieka choć jest to ciężkie. Penelope upada i mocno zamyka oczy. Nie chce patrzeć na dziurę w samym środku stopy.
- Kurwa - Harry pada obok niej. - Spójrz na mnie - jego głos drży od strachu o dziewczynę i od wściekłości na Louisa. Telefonem Penelope dzwoni po pogotowie.
Brunetka usilnie nie podnosi powiek ale nie mdleje a jedynie dusi nieskutecznie płacz.
- Patrz na mnie - łapie jej nogę.
Tamuje krew dziewczynie.
- Nie..
- Patrz na mnie cholera.
Kręci przecząco głową
Czekają na karetkę. Harry trzyma ją przy swoim torsie.
Ambulans zabiera ich do szpitala.
Dziewczynie przy znieczuleniu wyjmują kulę. Harry chodzi po korytarzu zdenerwowany. Wyżywa się na wszystkim. Miała być bezpieczna. Miało jej się nic nie stać.
Penelope jak się okazuje ma zerwane ścięgno przez dziurę prawie na przestarzał.
Nie może jej nadwyrężać. Styles zanosi ją do auta. Jedzie prosto do siebie. Układa Penelope na miękkim poduszkach w sypialni i przykrywa. Kuca przy łóżku opierając podbródek na materacu. Patrzy na nią.
- Zwolnią mnie - mówi patrząc na zwolnienie od lekarza.
- Nie zwolnią – szepcze chłopak.
-Na pewno zwolnią.
- Jak zwolnią to wejdę tam i zrobię taka awanturę, że ci kwiaty będą co dzień przysyłać - mówi przez zęby.
- Bo ty masz najwięcej do gadania..
- Uwierz, że dużo mogę. - przymyka oczy. - Prześpij się.
- Wrócę jutro do siebie i proszę cię nie mów że się nie zgadzasz.
- Bo nie ma takiej opcji. Widzisz? Nie jesteś tam bezpieczna. Nie mogę cię zostawić na pięć minut, bo zaraz coś się dzieje. - nachyla się nad nią. - Jesteś jak jakiś magnes. Zostaniesz tutaj, będę chodził do szkoły, ale będę ci pomagał. I proszę...uszanuj tę decyzję - mówi ciszej i muska ustami jej skroń. - Nie jesteś jakąś dziewczyną do łóżka. Od samego początku nie byłaś. Zależy mi na tobie. Wiem, jaki jestem. I cieszę się, gdy pozwalasz mi choć trochę się zbliżyć. Uwielbiam to jak się ze mną droczysz, denerwuję mnie gdy stawiasz się bardziej. Kocham czuć twoje delikatne wargi i wdychać twój upajający zapach. To jest silniejsze ode mnie. Jesteś trochę dalej ode mnie, a ja się zastanawiam czy masz wszystko czego potrzebujesz i nic ci nie grozi. Jesteś blisko, martwię się że coś źle zrobię. Co chwila popełniam błędy - bierze głęboki oddech. - i mam nadzieję, że kiedyś zostają mi wybaczone. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Staram się jak mogę ochronić cię przed wszystkim, ale nie umiem. Nauczę się. Obiecuję.
- Okay. - mówi jedynie patrząc na jego twarz z lekkim uśmiechem. W życiu nie spodziewała się takich słów.
Harry głaska jej policzek. Delikatnie i powoli przesuwa palcami po jej skórze. Jest taka krucha...Składa czuły pocałunek na jej czole.
- Dobranoc. - wychodzi z pokoju.
Penelope nie śpi wiele tej nocy. Stopa ją boli a jeszcze bardziej ciągnie.
Nad ranem zasypia. Budzi się i obok jest śniadanie. Leży tez karteczka. " Leż i się nie ruszaj. Do zobaczenia skarbie "
Brunetka podsuwa się na łokciach i je kanapki. Nie jest w stanie poruszać żadnym palcem zwłaszcza że leki przeciwbólowe przestały działać.
Obok talerze zauważa tabletki. Od razu je połyka.
Przypomina sobie o książce, którą widziała na półce w salonie. Odsuwa koc i delikatnie siada spuszczając obie nogi.
Przechodzi ją dreszcz gdy spotyka się z zimną podłoga.
Gdy podskakuje na jednej nodze czuje nieprzyjemne uczucie.
Dociera do regału. Pospiesznie wyjmuje książkę i wraca do wygodnego łóżka. Układa poduszki i zaczyna czytać. Z lektury wypada zdjęcie. Widać Louisa, Harryego i jakąś blondynkę. Cała trójka śmieje się do zdjęcia.
~ Rekonstrukcja ~
Louis opiera się o stół tarasowy śmiejąc głośno. Katherine ucieka przed Harrym, który jest cały mokry.
Zaczyna żałować tego że wtrąciła swojego chłopaka do basenu.
- To się źle skończy dla ciebie - osiemnastolatek łapie blondynkę w talii i podnosi.
-Nie, proszę. Kochanie no weź..
- Woda jest przecież taka ciepła. - zmierza w stronę basenu.
Lou i Niall obserwują szczęśliwą parę.
- Chłopaki!
- Nagrabiłaś sobie! - krzyczy Lou.
- Zdrajcy! - krzyczy i ląduje w wodzie.
~Teraźniejszość~
To właśnie wspomnienie przychodzi do głowy Harry'ego, gdy siedzi na matematyce. Ale to przeszłość.
Wszystko to już było i nie powtórzy się nigdy więcej.
Harry przekazuje Niallowi informację o wczorajszym zdarzeniu. Jutro ma ćwiczyć do wyścigu, ale na razie myśli o tym jak wykończyć Louisa.
Tego nie ma dzisiaj w szkole. Wszyscy mówią że miał wypadek.
Nie może uwierzyć, że kiedyś się przyjaźnili. Byli jak bracia. Harry opuszcza wf. Dowiaduje się, że wypadek to nie plotka. Najbliższy szpital nie jest daleko. Drapiąc swoją rękę, wchodzi do budynku.
Na recepcji dowiaduje się gdzie leży i tam właśnie idzie.
Wchodzi do środka. Staje w białej sali przy drzwiach. Wszędzie unosi się szpitalny, nieprzyjemny zapach.
- Czego tu? - słyszy Tomlinsona.
- Doigrałeś się.
- Spieprzaj..
- Grzeczniej draniu.
Chłopak próbuje się podnieść ale ponownie opada na poduszki.
- Nie jestem mściwy.
- Więc wyjazd.
- Po co ty to robisz Louis?
- Czego tu chcesz do cholery?
- Pytam.
- Ty masz problem.
- Ja? To ty się na mnie rzucasz.
-Sorry nie zabiłem się. - dyskutują tak długo
Harry siedzi na krześle patrząc na niego. Nie radzi sobie ze swoimi myślami. Z tym wszystkim.
Obaj milczą wszystko sobie układając.
- Możesz mi chociaż jej nie zabierać? - pyta cicho Hazz.
- Jesteś głupi jeśli myślisz że z tobą będzie.
- Znowu zaczynasz. - syczy przez zęby. - Jak było z Katherine?
- Boli cię że mówię prawdę, ale dobra. Bierz se ją
- Dziękuję łaskawco - mruży oczy. - Daj spokój Louis.
Ten nie odpowiada tylko patrzy w stronę okna.
- Zastanów się czy warto - mówi jeszcze Harry i wychodzi.
Wraca do swojego mieszkania. Zamyka drzwi, ściąga kurtkę oraz buty. Zanim pójdzie do sypialni, zmienia bluzę.
- Hej Sunshine - wchodzi do pokoju i siada na łóżku. - Jak noga?
- Mam wrażenie że nie jest moja.
- Przykro mi. - dotyka jej stopy.
- Wypadło z tej książki - daje mu zdjęcie.
Harry patrzy na fotografię, zagryzając wargę. Później przerywa ją i wyrzuca.
- To była twoja pamiątka.
- To było nie ważne. Już nie jest. - Posuwa dziewczynę i kładzie się obok.
- Mam wielką prośbę i z góry przepraszam, ale czuje się strasznie nieświeżo..
- Chcesz się wykąpać? Mam ci przywieźć rzeczy?
- Zanieść. Może nie jestem zbyt lekka, ale nie dam rady skakać bo boli.
- Chodź kochanie - siada i bierze ją na ręce. Zaciska zęby czując ucisk na ranach, ale nie daje nic po sobie poznać. Niesie ją do łazienki.
Stawia i czeka aż złapie się wanny.
- Dziękuję.
- Louis jest w szpitalu. Pomogę ci się rozebrać do bielizny i wyjdę.
- Usiądę i sobie poradzę i przykro mi. Co z nim?
- Poturbowany. Przykro?
-Tak, przecież cierpi.
- Ty też.
- Przestań.
Staje w drzwiach.
- To nie ja.
- Co takiego?
- To nie ja go poturbowałem.
- Okay - siada na kozetce i patrzy na zabandażowaną stopę - Nie mogę tego jeszcze zamoczyć prawda?
- Nie możesz. Pomogę ci. - przenosi na nią wzrok.
- Nie chce być ciężarem. Sama dam radę.
- Ej mała - podchodzi do niej. - To po części moja wina - kuca przy dziewczynie i łapie jej podbródek. - Pomogę ci - jedną rękę włącza wodę
- Nie trzeba.. - wypuszcza powietrze z ust.
- Wiem. Nie chcesz się pokazywać.
- Chciałbyś być od kogoś zależny?
- Nie, ale przestań być taka uparta. Dobrze skarbie? Zaraz zrobię ci coś do jedzenia, ale najpierw.. Podnieś ręce.
Wykonuje polecenie i chłopak ściąga jej bluzkę.
Podnosi lekko jej pupę i zsuwa spodnie dziewczyny. Zamyka kran, gdy prostokątna wanna jest napełniona.
- Duża.. wszystko masz duże - śmieje się.
- Dzięki - ten wybucha śmiechem.
- Ale tak poważnie to na prawdę nie miałam nigdy kontaktu z tak luksusowymi rzeczami. Wszystko tu.. boje się że zniszczę.
- Penelope - patrzy w jej oczy. - To wszystko to jedna dziesiąta połowy mojego konta. Jak nie mniej.  Nie martw się. - całuje jej policzek. - Bielizna?
Patrzy na niego myśląc nad odpowiedzią.
- Zdejmujesz bieliznę?
- Nie będę się kąpać w niej.
Harry rozpina jej stanik. Stara się nie skupiać uwagi na jej idealnym ciele. Powoli zsuwa majtki dziewczyny i unosi ją do góry. Powoli opuszcza Penelope do wody. Chorą nogę opiera o krawędź.
- Dzięki - mówi cicho.
Harry siada na krawędzi za jej głową. Moczy włosy dziewczyny.
- Będziesz tak tu czekał?
- Będę cię myl. Jesteś piękna wiesz?
- Tak, oczywiście - prycha.
- Wiem co mówię
- Chyba nie.
Facet ci mówi ze jesteś piękna a ty nie. .
- Oj skarbie skarbie. Dobrze, że ja wiem lepiej.
- Jestem naga, każda by ci się podobała
- Nie. Ty masz wyjątkową urodę. Twoje włosy i oczy są najpiękniejsze.
- Przemyślany chwyt.
Harry uśmiecha się pod nosem. Nalewa szampon na dłoń i wmasowuje płyn w jej długie włosy.
Dziewczyna chlapie delikatnie palcami o tafle wody.
Nie panuje idealna cisza. Chłopak nuci pod nosem. Jest zamyślony. Tak samo jak Penelope.
- Jeśli masz coś do zrobienia to idź. - brunetka przerywa milczenie.
- Nie mam. - całuje jej kark.
Penelope uśmiecha się pod nosem i odchyla głowę w bok.
Harry wędruje ustami po jej szyi. Teraz ręką myje jej ciało.
Słyszy ciche pomruki.
Dziewczyna czuje pocałunki za uchem.
Dotyka dłońmi jej okrągłych piersi wmasowując płyn. Później przenosi się na miejsce naprzeciwko Penelope. Myje ostrożnie jej nogę. Potem tę drugą. Na chwile łapie dłoń dziewczyny i kładzie ją na swoim policzku.
- Nie wytrzymałem dzisiaj. Za bardzo bolało...
- No już - mówi zachrypniętym głosem.
- Przepraszam.
-Przyjdź do mnie następnym razem, może będzie łatwiej. Przyjdź gdziekolwiek był była i cokolwiek robiła.
Obdarowuje jej ramię pocałunkami. Dociera do gorących ust brunetki. Jego dłoń jest pod wodą. W okolicach wewnętrznej strony uda.
- Mały rewanż - z łatwością wsuwa pomału palec do jej kobiecości.
Penelope wypuszcza z ust niekontrolowany jęk
Harry łączy ich usta w namiętnych pocałunek dopieszczając brunetkę. Wsuwa i wysuwa palec. Ociera się o każde wrażliwe miejsce jej pochwy. Stara się być delikatne. Jego ostatnie partnerki to były po prostu dziwki. A to jest Penelope ziemska bogini piękności.
Dziewczyna ugina sprawną nogę i jęczy do ust bruneta.
Sprawia jej widoczną przyjemność. Jej oddech staje się urywany gdy chłopak przyspiesza ruchy palców.
- Harry.. - z trudem wypowiada jego imię.
- Tak kochanie?
- Utopić mnie chcesz..
- Ładnie wyglądasz jak dochodzisz - dotyka nadwrazliwy ego punktu.
Penelope odchyla głowę w tył czując szczyt rozkoszy.
- Mówiłem że będzie ci dobrze. - całuje jej szyję. Sięga po ręcznik. Wyciąga dziewczynę na podłogę. Owija ją bawełnianym materiałem i pociera jej ramiona. Dokładnie wyciera brunetkę i ubiera w bieliznę oraz swoją koszulkę. Niesie Penelope do sypialni.
- Zrobię coś do jedzenia. - uprzedza ją w znika w kuchni.
Ta opada na łóżko bezwładnie. Jak jej dobrze. Nie ma drogi powrotnej od Harrego Stylesa.
Leży wśród poduszkę. Jego sypialnia jest naprawdę zadbana. Chłopcu raczej mają bałagan w pokoju. On nie.
Chyba że się zdenerwuje, ale zaraz to sprząta. Ku jej zdziwieniu odbiera telefon od starszego brata. Jake powiedział że przyjadą do niej jutro obaj. Cieszy się że w końcu ich zobaczyć. Starają się czego utrzymywać kontakt. Odkłada telefon na etażerkę. W tym samym czasie wchodzi do pokoju Harry z tacą na której stoi obiad dla dziewczyny.
- Nie zjem tyle.  - mówi gdy widzi ilość jedzenia.
- Zjesz. - siada obok i zaczyna karmić.
- Harry bo dzwonił Jake..
- Twój brat. Dzwonił i co dalej?
- I powiedział że jutro przyjadą.
- W takim razie przyjadą tutaj. - wkłada do jej ust widelec.
- No właśnie nie - mówi brunetka z pełnymi ustami.
- Dlaczego? Muszę Cię mieć na oku. -czeka aż przełknie. Przeczesuje palcami swoje włosy na żelu.
- Nie chce żeby tu przyjeżdżali. Wolę do siebie. I nie rób ze mnie dziecka bo to Ty tu jesteś młodszy - grozi mu palcem.
- Ale to ty masz przestrzeloną nogę. Kochanie - podaje jej kolejny widelec. - Nie będzie mnie. Zostawię was tu.
- Harry..
- Proszę. Tak to będę spokojniejszy. Louis to nie jest jedyny mój wróg dlatego wole cię nie narażać. - wypowiedź przerywa mu jego telefon. Podaje dziewczynie talerz i podnosi się aby wyciągnąć komórkę z kieszeni. Mruży oczy i unosi brew zdziwiony, a później odbiera.
- Tak? - jego mama dawno się nie odzywała. Jest wręcz zaskoczony.
- Ja się pytam gdzie ty jesteś. - słyszy że jest zła.
- W mieszkaniu. - zaciska szczękę. Nie lubię gdy mówi takim tonem.
- A gdzie powinieneś być?
- O co ci chodzi?
- Miałeś przyjechać po mnie na przystanek.
- Cholera...- kompletnie o tym zapomniał. - Cholera! Dobra - syczy zdenerwowany. - Za chwilę będę. - rozłącza się. - Jedz. Zaraz wracam.
-Dobra, okay - poprawia się w łóżku.
Całuje ją w czoło i ubiera się w marynarkę. W pośpiechu zakłada conversy. Zabiera kluczyki i wybiega z mieszkania. Zapomniał, że jego matka ma przyjechać. Świetnie. Co jej powie? Zastanawia się jadąc na przystanek. Z piskiem parkuje na krawędzi.
Chodnika przy nogami Anne Styles.
- Prosiłam cię żebyś tak nie jeździł. - słyszy na dzień dobry.
- Cześć mamo. Też tęskniłem - wywraca oczami.
Kobieta przekręca głowę i pokazuje na policzek.
Harry pochyla się całując ją. Patrzy w lusterko i gwałtownie zawraca.
- Harry! - słyszy matkę.
- Spokojnie kobieto.
W ekspresowym tempie znajduje się pod swoim domem.
Wysiadają z auta i idą do mieszkania. Harry ściąga płaszcz matki i wiesza go na fotelu. Prowadzi ją do kuchni.
- Zrób sobie kawy czy coś...- szybkim krokiem idzie do Penelope.
Dziewczyna siedzi na skraju łóżka patrząc w jeden punkt na ścianie.
- Jestem. Co się stało? - kuca przed nią.
- Nic - zagryza wargę przenosząc na niego wzrok.
- Widzę. Powiedz.
- Nic - powtarza przesuwając się trochę dalej od niego.
- Wcześniej nie byłaś nie obecna.
- Odpuść, wszystko jest ok.
- Nie jest. Więc nie wmawiaj mi kłamstw - wywraca oczami. - Chodź. Kogoś poznasz. -bierze ją na ręce.
W kuchni Penelope dostrzega starszą kobietę.
Harry sadza brunetkę na krześle.
- Mamo.
Dziewczyna jest zdziwiona i stresujące jest to że domyśla się kim jest kobieta.
- Mamo to Penelope. Penelope to moja mama. Amen - wypuszcza powietrze z ust I zajmuje się robieniem herbaty.
- Miło panią poznać - dziewczyna wstaje i podaje jedną dłoń kobiecie.
- Mnie również. Nie wierzę. Mój Harold ma dziewczynę.
Dziewczyna nerwowo pociera ramię uśmiechając się.
- Nie bój się mnie. Raczej nie gryzę.
-Chyba że mnie - wtrąca chłopak
- A ciebie to tak. - macha ręką. Siada ja z herbatą do stołu. Harry opiera rękę ma krześle Penelope. Bawi się jej włosami.
-Co ci się stało? - patrzy na nogę brunetki
- Mały wypadek.
- Więc mieszkacie razem?
- Chwilowo - odpowiada Harry wpatrując się w profil Penelope.
Rozmawiają bardzo długo a później Styles odwozi kobietę do swojej siostry.
Wraca zmęczony. Penelope je kanapki. Harry w łazience bierze prysznic.
Marszczy brwi i napina swoje mięśnie.
- Weź się w garść Styles - mówi i w bokserkach wychodzi z łazienki. Penelope kładzie się właśnie do łóżka. - Dobranoc mała - zgasza światło i wychodzi..
- Harry.. - słyszy za sobą.
- Tak?
- Połóż się ze mną - prosi dziewczyna.
- Wiesz mogę cię przez przypadek urazić w swoje ręce.
- Nie urazisz
Wzdycha cicho.
- Zaraz wrócę - szepcze i idzie do kuchni. Znajduje nowe bandaże którymi Owija ręce. spokojnie wraca do sypialni. ostrożnie zajmuje miejsce obok Penelope. Przyciąga ją silnym ramieniem i składa pocałunek na jej szyi.
- Dobranoc.. - mówi dziewczyna i zasypia a on zaraz po niej.
Harry w szkole odbiera auto pod przyjaciela
Jest juz gotowe. Będzie mógł dziś ćwiczyć.
Penelope siedzi w salonie. Podała braciom adres
Czeka aż przyjadą. Harry specjalnie rano biegł do sklepu aby zrobić zakupy.
Nie chciała żeby tu przyjeżdżali ale chłopak się uparł
A ze to jest Styles to nic nie poradzi. siedzi na kanapie dopiero teraz zwracając uwagę na wnętrze. Jest bardzo nowoczesne.
Bardzo bogate i luksusowe.
Harry nie szczędzi  pieniędzy. skoro ma to wydaje.
Gdy Jake i Taylor przychodzą zasypują dziewczynę całą masą pytań. To znaczy starszy brat bo jej bliźniak jedynie słucha dialogu między pozostałą dwójką.
- W ogóle czyje to mieszkanie? - pada końcowe pytanie. - i to sportowe auto.
- Harrego..
- A tego chłopaka? Ty siostra i młodszy.
- Poma...
-Znowu daje dupy za kasę. - odzywa się Taylor głosem pełnym jadu. Penelope jest zdziwiona zarówno samym faktem jak i tym co powiedział jej brat.
- Fajnie, że się odezwałeś ale nie obrażaj jej - Harry ściąga kurtkę.
Przyjechał tylko upewnić się ze jest dobrze i ma jechać ćwiczyć
- Spokojnie - mówi Jake.
- Harry to Taylor i Jake, chłopaki to Harry - mówi dziewczyna starając się zapanować nad swoim głosem.
- Cześć - podchodzi do nich. Siada obok Penelope i przyciąga ją do siebie. Przenosi swój wzrok na Taylora i mierzy go surowym spojrzeniem.
Ten za to nie odrywa wzroku od siostry. Wręcz ją nim torturuje.
- Nie słyszałem waszej rozmowy i może to i dobrze ale ostatnia uwaga była nie na miejscu - odzywa się Harry.  - Powinieneś ją przeprosić.
- Nie zaczynaj.. - mówi Jake posyłając siostrze uśmiech.
Harry nachyla się nad uchem Penelope. - Zostawię cię na dwie godziny. I nie rozklejaj się tu.
- Jest ok - mruczy.
- To uśmiechnij się. Tęskniłem.
- Harry idź... - brunetka patrzy prosząco na bliźniaka.
Harry łapie jej podbródek. - Wiesz że nie wyjdę jeśli znów masz być obrażona .
- Nie będę. No idź - mówi cicho.
Patrzy ostrzegająco na Taylora i całuje brunetkę w usta. Wychodzi i jedzie na tor
- Mogłeś sobie przy nim oszczędzić - mówi Penelope nie wiedząc czy otrzyma odpowiedz.
Brat wywraca oczami. - Sama prawda.
- Nie wiesz tego - mówi starszy
- Możemy już iść?
- Wiesz co Taylor? On mi... pomaga, a ty wywlekasz takie rzeczy. Zwłaszcza że wiesz jak było.
- Pomaga ci? Każdy wie jak - mrozi ją wzrokiem. Zaciska ręce c w pieści zdenerwowany.
-Tak! Obciągam mu regularnie co godzinę! Teraz... W życiu bym znowu.. - przytula się do starszego z braci i wtula w niego.
- Cicho wiemy. Nie przejmuj się nim. - Kołysze ją w ramionach. - Powiedz mi tylko czy jesteś bezpieczna. Czy ten chłopak cię nie skrzywdzi.
- Dba o mnie. Ja z nim nawet nie.. No wiesz, nie spałam z nim Jake.
- Dobrze. to dobrze. Uważaj na  siebie.
- Znowu jest na mnie zły.. - mówi cicho.
- Nie ma na co. Jesteś szczęśliwa. Porozmawiam z nim. - całuje jej  włosy. delikatnie gładzi plecy siostry. Bardzo ją kocha. drugi brat na pewno też.
Wychodzą jakąś godzinę później. Brunetka czuje się dziwnie. Niespokojnie.
Jest jej przykro z powodu co powiedział bliźniak.
Siedzi na kanapie w salonie i próbuje czytać
Hazz zarzuca autem w drugą stronę  zaciskając palce na kierownicy. Ten sport zawsze pozwala mu wyładować emocje. naciska pedał gazu zszokowany tym jak Niall przerobił mu silnik. Musi mu dobrze podziękować. Przenosi większą siłę na przednią Cześć auta puszczając co chwila hamulec.
Koła tracą przyczepność a auto wpada w poślizg.  Zadowolony parkuje przed blondynem.
- Jestem mistrzem - słyszy przyjaciela.
- W swojej kategorii. Dzięki - podaje my rękę.
- Stary ja muszę spadać
- Randka?
-Trochę bardziej porwanie. Nic ją nie dyga kumasz? Nic.
- To dobrze. Lizzy?
- No - mówi pisząc coś na telefonie.
- Jedz poradzę sobie.
- Tylko go kurwa nie.. Bo zabije - ostrzega.
- Wiem Niall. Będzie idealny na Danger Race.
- Do jutra - wsiada do swojego auta i odjeżdża.
Harry jeszcze godzinę zacięcie ćwiczy. Po drodze do domu kupuje czerwoną róże.
Parkuje w garażu i wchodzi na drugim wejściem. wspina się po schodach i zaraz jest pod drzwiami.
Nie słyszy rozmów, więc domyśla się że chłopcy już poszli.
- Hej słońce - mówi ściągając swoje biały conversy. Odstawia je na szafkę.
- Cześć - dziewczyna poprawia się na kanapie widząc go.
Idzie do niej. Rękę z róża trzyma za plecami. Pochyla się nad Penelope z policzkiem.
Ta przewraca oczami i z uśmiechem całuje wskazane miejsce.
- Proszę królewno - wręcza jej kwiat.
-Za co? - szczerze się dziwi.
- Za to ze mam powód do uśmiechu. - kuca ukazując szereg białych zębów.
- Słodki jesteś - uśmiecha się blado.
- Dlaczego on powiedział znowu? Odpowiedz.
- Musiałeś to usłyszeć? To nieważne
- To jest ważne. powiedz mi.
- Nie chce.
- A ja chcę wiedzieć co się dzieje Sunshine. - całuje jej drobną dłoń.
-Przecież nic się teraz nie dzieje..
- Zdradzę ci pewien sekret. Gdy jesteś szczęśliwa widać to po tobie. Twoje oczy prawie świecą. Gdy jesteś zła nerwowo bawisz się końcówkami swoich włosów. Gdy jesteś smutna chcesz kłamać abym nie wiedział. Uśmiechasz się lecz Twoje oczy wszystko zdradzają.
- Nie chce o tym gadać.
Bierze na ręce i niesie do sypialni. Układa ją na miękkich poduszkach. Ściąga swoją koszulę i siada obok. - Może powiesz innym razem. mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja - bieże jej dłoń i kładzie ją na swoim torsie.
- Musisz dużo ćwiczyć - mówi ciesząc się że odpuścił
- Kiedy mam czas. To nie jest tak ze kiedy nie idę do szkoły nic nie robie.
- Właśnie jak w szkole?
- Pytają czemu cię nie ma. - przymyka oczy. Wtula twarz we włosy dziewczyny. Wdycha jej słodki zapach. Penelope czuje drapanie na szyi. To lekki zarost Harryego.
- I co mówią nauczyciele?
- Na zwolnieniu lekarskim. chciałbym żebyś cos przyjęła.
- Co takiego?
- Klucze od tego mieszkania. I to - podaje jej kartę. Złoty plastik połyskuje w jego palcach - jest na twoje nazwisko.
- Ooo nie. Nie ma mowy. Klucze, okay i bar... ale nie ma mowy.
- Proszę - patrzy na nią
- Nie ma takiej opcji. - oddaje mu kartę.
- A gdyby to była ostatnia prośbą?
- Nie. Czekaj o czym ty gadasz.?
- O niczym. Weź.
- Nie.
- Raz zrób coś bez kłótni. A tych kluczy nie daje ci po to abyś jutro się gdzieś wymknęła. Przywiozę ci zaraz rzeczy. Na razie masz te Katherine.
- Za chwilę będę mogła wrócić do siebie.
- Jak twoja noga będzie zdrowa i lekarz mnie upewni.- Muska jej skroń przesuwając palcami po nadgarstku prawej ręki. Dlaczego ta dziewczyna wywróciła jego świat? Był bardzo poukładany. Teraz nie martwi się tylko o siebie. Jest jakby odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo. Nigdy nie będzie żałował że ją poznał. Tylko ona może żałować. Choć Harry ma nadzieję, że tak nie będzie.
- Wykorzystuje cię. - słyszy cicho.
- Słucham?
- Wydaje mu się że się przesłyszał.
- No wykorzystuje.
- Niby jak? - prycha pod nosem dając uldze skórze.
- W każdy możliwy sposób.
- Wymień przykłady. Ja nie widzę.
- Grunt, że ja widzę - łapie jego rękę i ją zatrzymuje.
- Powiedź. - patrzy zdziwiony na jej dłoń. Zapomniał. - Jak?
- Dlaczego chciałeś dać mi pieniądze.?
- Ponieważ chcę je dzielić z tobą.
- Widzisz a ja to widzę inaczej. I nie mowie broń Boże że chcesz mnie wykorzystać, ale nie chce twoich pieniędzy.
- Myślisz, że daje ci pieniądze za to abyś ze mną tu została? Byłbyś ze mną? - syczy przez zęby.
- Nie. Nie cenie się tak wysoko
-To co więc myślisz? Daję ci te pieniądze, bo chcę.  Bo mam ich mnóstwo. Uważam, że moja kobieta tez może z nich korzystać. Mogą mi się nie przydać. To takie zabezpieczenie.
- Ale ja na prawdę wolę nie.. - rysuje palcem po jego torsie.
- Bo będziesz ze mną dla kasy? Jak to ujął Taylor - Styles próbuje się uspokoić.
- Nie możesz źle o nim myśleć Harry.
- Daj spokój. Powiedz po prostu o co ci chodzi.
- Podczas studiów pracowałam. Kasy nie było, a wydatki tak. Szef zagroził mi, że jak nie no wiesz.. To mnie zwolni, a ja Harry na prawdę musiałam mieć wtedy pracę - kończy bardzo szybko.
Harry słuchając jej słów czuje się jakby dostał właśnie w łeb. Odwraca się do niej bardzo powoli.
- Gdzie pracowałaś? Adres. Nazwa. - pyta chłodno. - A jak nie odpowiesz sam się dowiem.
- Na prawdę nie chciałam. Harry nie jestem taka, nie jestem dziwką.. - klęka na łóżku pomimo bólu a w jej oczach pojawiają się łzy. -.. Taylor był w śpiączce, a Jake nie zarabiał nie wiadomo ile. Słyszysz? Przysięgam że w życiu bym tego sama nie. Harry słowo honoru, ja na prawdę musiałam.
Łapie jej twarz w dłonie. Jego oczy są ciemne, ale z troską na nią patrzy.
- Wiem. Wierzę ci i wiem. Zostałaś zmuszona, ale teraz proszę podaj mi nazwę miejsca w którym pracowałaś. - mówi przez zęby. - Kochanie Proszę. - jego dłonie łapią jej ręce i zaciska palce na jej nadgarstkach.
Penelope rozpłakuje się i oplata rękami kark chłopaka
Harry dźwiga ją na swoje kolana. Jego ramiona mocno ją przytulają. - Nie płacz. Cśśś. To mnie boli. Nie płacz.
Brunetka płacze w jego ramię.
- Jesteś bezpieczna. - całuje ją po włosach. - Nie musimy...Ale po prostu mi ufaj.
- Nie zostawiaj mnie..
- Nie zostawię cię. - szepcze. Ściera palcami jej łzy. Następna falę scałowuje.
Penelope łączy ich usta uspokajając się powoli.
- Proszę...Powiedz mi. - mięśnie Harryego powtórnie się napinają. Kołysze ją oddając pocałunek.
Dziewczyna kręci głową nie odrywając się od jego ust.
Harry wplątuje palce w jej włosy. Ich klatki stykają się ze sobą.
Ona składa nieustanne pocałunki na jego wargach trzymając się jego koszuli.
- Nie wyobrażam sobie aby ktoś mógł cię tak skrzywdzić.
- Przestańmy o tym mówić.
Zaciska palce na jej biodrach. Dowie się. To jest pewne. Przechyla dziewczynę na łóżku co chwila łącząc ich wargi. Malinowe usta Penelope idealnie pasują do ust chłopaka. Włosy Hazzy opadają wprost na jej czoło.
Brunetka uśmiecha się delikatnie oddając każdą pieszczotę. Jej głowa topi się w pierzynie a nad sobą widzi parę zielonych oczu.
Harry pociera nosem zagłębienie jej szyi. Jego oddech owiewa jej skórę.
Czuje jak po jej ciele przechodzi dreszcz. Wie że szyja jest czułym punktem dziewczyny.
- Moja słodka - mruczy i przygryza miejsce które całuje.
Ta palcami jeździ po jego karku bawiąc się krótkimi włosami.
Harry przenosi swoją dłoń z jej biodra na udo. Lekko je ściska.
Ciało Penelope reaguje. Ich bliskość ciąży i zagęszcza atmosferę w pokoju.  Brunetka obie dłonie umieszcza na twarzy Stylesa i ponownie ich wargi w długim i pełnym oddania, tęsknoty i wdzięczności pocałunku. Łapie jego górną wargę między swoje i ciągnie za nią. Uśmiecha się patrząc mu w oczy i wpuszcza język do jego ust by po chwili walczył z jego językiem o dominację.
Harry wzdycha zadowolony. Przygważdża dziewczynę do materaca. Przesuwa dłońmi po jej ciele. Bada, podziwia każdą kość. Każde zagłębienie. Jest piękna. Wbrew pozorom niewinna. Nawet nie myśli o tym, że była dotykana dla pieniędzy. Jest tu i teraz. Penelope nie wie jak go zmienia. Umie zapanować nad jego agresją. Nikomu się to wcześniej nie udało.
- Chyba cię kocham nieznośny chłopaku..
Harry odrywa się od niej zaskoczony. Czy miło? Na pewno.
- Przyjemność po mojej stronie.
Dziewczyna śmieje się i ponownie smakuje jego ust.
Obracają się ostrożnie. To ona jest na górze. - Zabiorę cię na kolacje.
-Harry noga i sam wiesz, że nie mogą nas zobaczyć.
- Wiem. Nie zobaczą. Noga się nie przejmuj. Będziemy sami. Wniosę cię i wyniosę
- Nie trzeba.. - przeczesuje swoje włosy.
- Dobra inaczej - siada. Poprawia swoją koszulę. Te słowa które usłyszał rozpaliły jego serce. Nikt obcy nie mówił mu, że go kocha. Bo czemu miałby? Katherine tez nigdy tego nie powiedziała. Ale ona tak...Hazz uśmiecha się do brunetki ukazując dołeczki. - Skarbie, poszłabyś ze mną na randkę? - szybko wyciąga róże z wazoniku - Proszę?
- Z iściem będzie ciężko, ale na randkę się zgadzam.
Pochyla się nad nią, a jego klatka wibruje od śmiechu. - Poprawka. Bez iścia.
- Okay - całuje go jeszcze raz i zsuwa się.
- Masz godzinę zanim wszystko załatwię.
-Tak jest.
- Prowadź się dobrze - Poprawia jej bluzkę. Sekundę później składa namiętny pocałunek na jej ustach i wychodzi z sypialni. W pośpiechu zakłada trampki.

środa, 10 września 2014

9. Wyścig.

Ubiera jedną z sukienek z pudła.
Idzie do kuchni i robi jakąś sałatkę ze znalezionych rzeczy.
Gotowe śniadanie stawia na stole w salonie. Harry śpi na plecach. Teraz widzi rany po pobiciu.
Są na prawdę okropne i na sam widok się krzywi .
Styles mruczy u przekręca się. Jego ręka spada z kanapy.
Brunetka powoli podchodzi do niego i kuca. Jej usta znajdują się przy jego uchu.
- Harry..- zaczyna cicho.
- Hmm? - mamrocze niewyraźnie.
- Spróbujemy..- całuje jego ucho i czochra włosy wstając.
- To mi się śni?
- Śpij dzieciaku- ledwo powstrzymuje śmiech idąc do kuchni.
Harry powoli się rozbudza. Krzywi się podnosząc.
Czuje się nadal obolały i jego ruchy są skrępowane.
Jest juz w kuchni, gdy słyszy pukanie do drzwi. W drzwiach stoi sąsiad.
- Harry twoje auto się pali. Boże twoje ręce...
-Ym...okay.- zakłada bluzę i wybiega.
Widzi na parkingu swoje auto. Mercedes pali się jak pochodnia
Harry zaciska pięści wiedząc czyja to wina.
Wściekłość zalewa jego ciało. Nie zważając teraz na ból, wbiega na górę. Zrzuca wazon w przed pokoju celując nim prosto w ścianę. Szkło rozsypuje się.
Penelope przestraszona hałasem pojawia się przed chłopakiem.
Harry uderza tym razem ręką w drzwi. Gdzie jest cholera broń.
- Co się stało?- jej oczy błądzą po całym ciele Stylesa.
- Spalił mi auto rozumiem to kurwa?
- Louis? - marszczy brwi.
- Tak.
- Przykro mi. Ale to ci nie pomoże.
- Wczoraj przyszedł w trójkę. On nie ma jaj.
- Oni cię pobili. - tym razem stwierdza fakt.
- Tak.- opuszcza ręce i patrzy na Penelope. - Przepraszam.
- Mnie nie masz za co tym razem.
- Pocałuj mnie - podchodzi do niej.
Przerywa jej gdy chce odpowiedzieć. - Tak jakbym miał wyjść na walkę i z niej nie wrócić. Tak jakby to był ostatni raz. Tak jakbyś wreszcie odzyskała spokój.
Dziewczyna patrzy na swoje stopy i robi krok do przodu zmniejszając tym odległość miedzy nimi. Między palce lewej ręki łapie dół jego bluzy. Drugą dłoń kładzie na jego karku. Unosi się na palcach i łączy ich usta.
Harry z jękiem oddaje ten pocałunek. Obejmuje talię Sunshine jedną ręką. Jego wargi dopasowują się do jej. Chłopak może czuć cudowny smak ust dziewczyny co go dodatkowo upaja.
Penelope rozwiera swoje wargi i językiem przejeżdża po ustach Hazzy. Przyciąga go do siebie jak najbliżej. Ich klatki poruszają się przy sobie.
Obydwoje oddychają bardzo szybko. Odrywając się tylko po to, aby zaczerpnąć powietrza.
Pocałunki staja sie chaotyczne. Wymykają się spod jakiejkolwiek kontroli. Zatrącają się granice które wargi są jej, a które należą już do niego.
Stapiają się w jedność. Harry przypiera dziewczynę do ściany. Jedną rękę trzyma na jej szyi. Drugą głaszcze policzek.
Ich oddechy mieszają się nie opuszczają wnętrza ich buzi. Palce dziewczyny ciągną za włosy chłopaka który w tym momencie zasłania cały świat, włada wszystkimi jej myślami. To wszystko zdaje się nie mieć końca.
- Tak chcę, żebyś mnie całowała za każdym razem gdy będę się musiał zmierzyć. - sapie Harry odrywając się od niej. Odgarnia włosy z czoła dziewczyny.
Ta patrzy w jego oczy i mierzy wzrokiem po kolei każdą część jego twarzy.
Hazza muska zimnymi palcami jej zaróżowiony policzek. Kreśli małe kółeczka na jej delikatnej skórze.
Zostaje obdarowany uśmiechem. W ciszy jedzą oboje śniadanie. Każde jest pogrążone we własnych myślach.
Harry tylko na moment zostawia Penelope samą. Zakłada bandaże na ręce. Ubiera się kompletnie i wraca.
- Spacer? - wyciąga do niej rękę
- Ktoś może zobaczyć Harry..
- Znam parę miejsc.
- Przykro mi -kręci przecząco głową. - Nie tutaj.
- Dobrze - zgadza się. Przygląda się dziewczynie zagryzając wargę.
- Co?
- Gdybyś miała blond włosy...Nie ważne
-To co? - pyta ciekawa.
- Nie byłoby ci ładnie.
- Kręcisz coś.. - wraca do salonu.
Harry siada obok niej. Obejmuje ją ramieniem.
- Jaki lubisz kolor? - pyta ją.
- Nie wiem - odpowiada.
- Masz rodzeństwo?
- Dwóch braci.
- Dlaczego przeprowadziłaś się do Anglii? Arizona to fajne miejsce.
- To się tam przeprowadź
- Spytałem, dlaczego.
- Czuje się jak na przesłuchaniu
- Chcę porozmawiać.
- Więc dlaczego olewasz szkołę?
- Bo jest mi niepotrzebna.
- Właśnie że tak. Musisz mieć wykształcenie. Egzaminy końcowe.
- Przecież ja je zdam na 100%. Mówię poważnie.
- Ale cię do nich nie dopuszcza bałwanie
- Dopuszczą
- Harry chyba lepiej wiem. Weź się do roboty. Nie marnuj swojego talentu.
- Wiesz, że nie egzaminy mi się nie przydadzą? Studia itd. Nie jestem taki
- Tak? To co zamierzasz.? - strąca jego ramię odwracając się
- Nie wiem co zamierzam. Zarabiam z wyścigów.
- Z jakich wyś... Oooo matko. - wstaje i zaczyna chodzić po pomieszczeniu.
Harry podąża za nią wzrokiem.
- Skarbie. - opiera rękę na oparciu sofy. - Dobrze wiesz, że jestem raczej od właśnie takiego życia.
- Nie mów do mnie skarbie. W ogóle nie mów.
- Przestań. - podchodzi do niej. Jednym ruchem łapie ją za nadgarstki. Składa na nich pocałunki.- Chciałaś wiedzieć.
- Idź sobie - mówi zła
- Na co się wściekasz? - pyta.
- Kryminalista jesteś i w ogóle nie słuchasz innych.
- Słucham. Ciebie słucham. Wiesz, że jestem kryminalistą. Wiedziałaś o tym. Zabijam najgorszych. Nie kradnę. Ścigam się.
-Wzór do naśladowania - zabiera swoje ręce i idzie po kurtkę.
- Stój. - idzie za nią. Odwraca ją jednym ruchem. - Nie mam zamiaru się z tobą kłócić o pierdoły - przerywa im walenie do drzwi. - No i jeszcze tego mi brakowało - warczy przez zęby. Wpycha ją do sypialni i sięga po broń. Otwiera drzwi Louisowi. - Widzę że sam się pofatygowałeś
- Chciałem Ci powiedzieć że twoje się - słyszą wybuch- się wybuchło już.
- Ciebie to tylko zajebać - wpada w furie. Łapie go za koszulę i rzuca o ścianę holu.
- Stary, bo sobie coś zrobisz - odpycha go mocno.
- Teraz nie ma kolegów i Kurwa nic nie możesz. - znów się na niego rzuca. Jego pięść atakuje klatkę starszego.
Ten łapie ciężko oddech i oddaje chłopakowi.
Najgorsze dla Stylesa może być to gdy złapie się go za ręce. Ból będzie ogromny.. Stara się tego uniknąć.
- Penelope jest ciasna co? Czy nie włożyłeś jeszcze? - Louis go prowokuję.
Styles ogarnięty złością przydusza go przy ścianie.
- Zamknij mordę. Jeszcze jedno słowo o niej. - syczy przez zęby. - Tknij ją będziesz wył z bólu czując każdą połamaną kość. Wiesz jak to boli. Dobrze wiesz. Penelope też mi odbierzesz?
- Nie będę musiał, bo ona nigdy nie będzie Twoja
Harry chwyta go za ramiona i rzuca o drzwi sypialni. - Wypierdalaj.
- Zawsze ciągłego mnie na południe wiesz?
Penelope słyszy wszystko. Łącznie z krzykiem i dźwiękiem łamanej kości. - Nie zbliżaj się do niej. Mnie możesz nachodzić i napierdalać. Od niej z daleka - ostrzega zmęczony i obolały Harry.
Pada jeszcze parę ostrych słów i Tomlinson wychodzi.
Harry zsuwa się po ścianie. Zaciska pięści. Próbuje się uspokoić.
Widzi stopy dziewczyny a po chwilę kolana. Brunetka oczyszcza i opatruje jego twarz
Nie odzywają się. Zielonooki patrzy na nią, nie równomiernie oddychając. Łapie ją i przyciąga do swojego torsu. Zamyka w swoich ramionach.
Penelope nie rusza się a jedynie czeka.
- Nie skrzywdzi cię.
-Wiem.. - mówi cicho.
- Przepraszam. Idź do domu. Nie chcę żebyś się bała.
-Daj najpierw tą twarz.
Chłopak czeka aż całkowicie go opatrzy.
- Poczekaj. - powoli wstaje i idzie do schowka na buty. Wyjmuje którąś z broni. Wręcza ją dziewczynie. - Nie otwierasz Lou. Ale jeśli sam wejdzie musisz się bronić.
- Nie chce tego Harry.
- Idź. Zobaczymy się w szkole. - zamyka jej dłoń na gnacie. Całuje ją w usta i jakoś dochodzi do kanapy.
- Ja się z tym bardziej boje niż bez tego.
Harry opada na kanapę.
- Proszę. Nie każe ci tego używać. Po prostu to weź kochanie.
- Miałeś tak nie mówić. - przynosi mu znowu wodę i karze pić.
- Lubie Cię tak nazywać - przyznaje. - Czuje się jak jakiś niedorobiony. Co chwila mi pomagasz. Nie powinno tak być.
- A ja to lubię. To znaczy nie jak cię boli tylko kiedy jesteś taki.
- Dzięki...
- Zostanę jeszcze, a ty leż.
- Lubisz mnie chociaż trochę?
- Może trochę.
- Chociaż tyle.
- Leż.
Przyciąga ją i kładzie się z dziewczyną przytuloną do siebie.
- Ćwok. - uderza go i kładzie głowę na jego klatce.
- To boli Sunshine - śmieje się zachrypniętym głębokim głosem.
- Cicho.
Leżą przytuleni do siebie
- Jutro masz być na wszystkich lekcjach. Jak wrócę ze szkolenia to sprawdzę.
- Nie masz serca, ale pójdę.
- Na wszystkie Harry.
- Oprócz wf.
- Deal
Całuje jej policzek.
Następnego dnia Harry wchodzi do szkoły. Louis ma całe ramię w gipsie. Styles zadowolony podchodzi do Nialla.
- Zgaduje, że to ty.
- Moje auto wysłał w powietrze. Najpierw przyszli do mnie w trójkę wyżyć się.
- No widzę.
- Chcę dzisiaj poćwiczyć. - opiera się o szafkę.
- Nie da rady. Może w środę
- Niall ja mam za tydzień wyścig. No a w sobotę jadę na tor. Trochę zarobię - mówi poprawiając marynarkę. Dziewczyny idą korytarzem wpatrując się w jego poranioną twarz.
- Ale auto nie jest gotowe.
- Dobra. Poczekam  - wraca oczami na ciekawskie spojrzenia. Zawsze Harry wzbudzał zainteresowanie. Jest typem niegrzeczne chłopaka.
Każda dziewczyna bez problemu zgodziłaby się zrobić dla niego wszystko.
- Amber! - krzyczy Styles.
-Tak? - blondynka staje przed nim z uśmiechem.
- Mam prośbę słońce.
- Postaram się pomóc - łapie w dwa palce jego pasek.
- Amber - łapie jej rękę. - Zależy mi na tym abyś dobrała się do Louisa i zostawiła go w stanie. Ekhem.
- Ciebie nie zostawię kotku
- Nie przeginaj. No idź
- Harry no.. - robi nadąsaną minę.
- Idź mała. Dasz radę.
- Co będę z tego miała? - pyta i w tym czasie podchodzi do nich Lizzy. Brunetka jako jedyna w szkole chyba nie lata za nim przez co i za parę innych rzeczy ją uwielbia i podrywa Niall.
- Kupie ci sukienkę. No idź. Cześć Lizzy.
- O czym gadacie? - poprawia plecak.
- O tym żeby zrobiła świństwo Louisowi.
- Ja chcę! - podskakuje przez co jej dwa rude kucyki też to robią. Lizzy jest niska i zawsze ma w buzi lizaka. Jest dużą dziewczynką, ale nie do końca taką niewinna.
- Zrobisz to dla mnie? - Harry się do niej szeroko uśmiecha
- Jasne.. - oblizuje lizaka poruszając brwiami.
- Dobry ten lizaki? - śmieje się.
- Zdarzały się lepsze, a jeśli o tym mowa to gdzie Niall? - rozgląda się.
- Stał obok. Nie wiem gdzie. Lecę na lekcję. Wierze w ciebie RUDA - śmiejąc się idzie do sali.
Przesypia całą chemię
Wieczorem załatwia nowe auto w salonie. Kupionym Lamborghini avendatorem podjeżdża pod apartament Penelope.
Brunetka chodzi po mieszkaniu próbując wymyślić coś ciekawego na lekcje.
- Wymyśliłaś fajny sposób na kierunki i myślisz, że jesteś fajna - mówi do siebie.
- Ja tam uważam, że jesteś  - silne ramiona obejmują ją od tyłu. - Stęskniłem się.
- Jasne po co pukać
- Chodź.
- Gdzie? - odwraca twarz w jego stronę.
- Zobaczysz. Tam nikt nas nie pozna.
- Harry.. - mówi zrezygnowanym głosem.
- Chodź kotku. -bierze ją za rękę. Zabiera jej sweterek i prowadzi do drzwi.
- Ale niedługo.
- Obiecuję.
- Dobrze
Hazz prowadzi ją do nowego auta
- No tak. To było oczywiste.
Uśmiecha się i otwiera jej drzwi.
- Masz dużo pieniędzy. Wszystko z wyścigów?
- Wszystko. Sam się dorobiłem. Najpierw pracowałem u mechanika. - wsiada do środka i kontynuuje. - Kiedyś przyjechał jeden klient nowiutkim McLarenem.
Miał coś ze sprzęgłem. Nie dziwię się. Gdy zobaczyłem licznik szczeka mi opadła. Powiedział mi ze auto startuje w wyścigach.
- Nawet gdy musia... Nie było kasy a i tak bym bratu w życiu nie pozwoliła się ścigać.
To niebezpieczne.
- Całe moje życie takie jest.
- Mój brat by cię pewnie pochwalił.
- Masz dwóch.
- Nie mówi. To znaczy umie ale od wypadku rodziców ani słowa.
- Musiał to być poważny szok. Wiesz takim osobom pomagają najlepsi specjaliści. - zmienia bieg i wyprzedza auto przed nimi.
- Wydaje mi się że to taki bunt.
- Nie wiesz. Tylko on wie.
- Bo on.. Żyje normalnie. Bawi się, ma nawet dziewczynę, strasznie fajna. Wypadek go rozwścieczył, a potem ja jeszcze dopieprzyłam
- Co zrobiłaś?
- Nie istotne. Ale był wściekły.
- To pewnie istotne skoro był wściekły nie bez powodu.
- Długo jeszcze?
- Chwila.
Nie wraca do tematu i ogląda mijany widok.
Harry wjeżdża na tor wyścigowych. Jest głośno. Roi się od dziewczyn i uczestników.
- No po co?
- Zgadnij - zatrzymuje się na starcie. Nikt nie zna jego auta.  Chociaż dobrze znają Stylesa. Harry zapina pas dziewczynie
Penelope nie odzywa się. Na sygnał wszystkie auta ruszają.
Harry na początku nie jedzie na przodzie. Jednak przy zakręcie wychodzi na prowadzenie puszczając gwałtownie sprzęgło. Obraca kierownica w drugą stronę tak ze samochód efektownie skręca. Opony piszczą a na asfalcie zostają ślady. Przyspiesza i wykonuje jump dritf. Jego auto przez moment jest w powietrzu i upada na cztery koła. Kolejny zakręt. Harry hamuje a tylne koła tracą przyczepność i auto Lamborghini wibruje na torze. W końcu Droga jest prosta. Pierwszy przekracza metę. Ludzie widząc go nie są szczególnie zdziwieni.
-To było straszne - słyszy Penelope.
- Myślałem, że zadziwiające.
- W sumie trochę też
Sadza ją na masce auta. Kładzie dłonie na jej biodrach. Nie myśli o bólu.
- I że co?
- Mam najpiękniejszą nagrodę. -  dotyka jej ud.
-Tak mówisz?
- Jestem tego pewny. Siedzi przede mną. - muska ustami jej szyję.
- Z lekka przesada.
Harry trąca nosem jej i uśmiecha się ukazując do dołeczki.
- No dobra, chodź - palcem ciągnie jego podróbek i całuje chłopaka.
Ten bardzo zadowolony oddaje pocałunek. Pochyla się bardziej nad nią. Jego lewa ręka wsuwa się we włosy Penelope,a druga gładzi jej udo.
Dziewczyna jedną ręką podpiera się za plecami a drugą trzyma koszulkę Harryego
Ich usta naprawdę są idealnie do siebie dopasowane.
- No - dziewczyna odsuwa się.
Harry patrzy na nią zagrażających wargę. Jak ona go podnieca... Na wpół leżąca na masce jego auta.
Brunet przesuwa palce i ciągnie za krawędź jej sukienki. Przysysa się do szyi dziewczyny. Pozostawia kolejną malinkę.
- Jutro muszę iść do szkoły, a uczniowie jak ty będą dociekliwi
- Moja - przygryza płatek jej ucha.
- Harry.. - upomina go.
- Nie wiesz jak bardzo chciałbym zrobić ci dobrze - znów ciągnie za jej sukienkę.
- Uspokój się.
Ten się tylko śmieje. Całuje ją krótko w usta i pomaga zejść z maski. Obejmując Penelope idzie po pieniądze.
Dziewczyna jest w ciężkim szoku gdy widzi tyle pieniędzy. W życiu nie widziała za jednym razem takiej sumy.
Harry zarobił ponad 20 tysięcy funtów.
- Dużo.. - mówi gdy ktoś włącza głośno muzykę i zaczyna się impreza.
Chłopak nachyla się nad jej uchem - wracamy do domu czy zabawisz się trochę z mistrzem?
- Niech będzie - mówi na tyle głośno by usłyszał.
Uśmiecha się do niej i łapie jej biodra. Czuje pieczenie ramion, ale powstrzymuje się. Swoją uwagę skupia na zabawie i pięknej dziewczynie.
Brunetka zdecydowanie radzi sobie z tańcem. Ociera się o niego poruszając w rytm muzyki.
Usta Styles często lądują na jej lub też szyi Penelope.
Ta trzyma go blisko siebie i co jakiś czas szepcząc coś do niego.
Podnosi ją i sadza na swoich biodrach.
Tu nikt nie zwraca na to uwagi. Każdy się bawi.
Harry odwozi ją dopiero po dwóch godzinach. Bardzo szybko pokonuje drogę do domu. Z piskiem parkuje pod apartamentem.
- Miłego dnia.
- No dobra - wzrusza ramionami.
Pochyla się i muska jej usta. Przejeżdża językiem po jej wardze.
-To co mówiłeś?
- Że życzę ci jutro miłego dnia - ściska jej kolano
- Dziękuję.
- I miłej nocy.
-Tobie również. - otwiera drzwi.
- Nie wytrzymam. - przyciąga ją i wciąga na swoje kolana jednym ruchem.
Dziewczyna opiera się o kierownicę. Harry zachłannie całuje jej usta wsuwając język.
Ta wybucha śmiechem, gdy słyszy klakson. Podciąga się i od nowa całuje chłopaka.
Harry wdziera się rękoma pod jej sukienkę. Masuje uda i kolana Penelope.
- Podoba ci się? - mruczy całując miejsce za jego uchem.
- Ty mi się podobasz - wzdycha i językiem przejeżdża po szyi kobiety.
-O kurwa.. - widzi dwóch chłopaków ze szkoły i szybko nurkuje w dół między nogi Harrego. - Rzeczywiście bardzo Ci się podobam - mruczy.
Styles widzi swoich kolegów. Odsuwa fotel i śmieje się.
- Skarbie szyby są przyciemnione, ale skoro już tam jesteś..
- Nie wyglądają na takie. - ignoruje jego uwagę.
- Bo siedzimy w środku?
-Nie znam się akurat na tym.
- Naprawdę fajnie wyglądasz między moimi kolanami.
- Jak ci nie pomogę będziesz musiał szukać gdzie indziej. - przejeżdża palcami po wybrzuszeniu
- Taka jest wredna? - łapie jej dłoń i całuje.
-Nie, aż tak nie - rozpina jego spodnie.
- Lub też zostawisz mnie w połowie.
- Może.. - klepie go w udo żeby podniósł biodra.
Tak właśnie robi. Zsuwa lekko jeansy.
Penelope pozbywa się od razu jego bokserek. Zwilża wargi widząc go w całej okazałości.
-Podziękujesz jutro tamtej dwójce. - rozchyla usta i oplata nimi jego męskość.
- Chyba będę musiał - ten głośno wzdycha.
Opiera głowę o zagłówek fotela. Swoje palce wsuwa we włosy dziewczyny.
Jej głowa porusza się wzdłuż jego długości.
Penelope już dawno zapomniała, że jest jej uczniem poza szkołą. Przypominanie i tak by nic nie dało.
Harry co chwila wypuszcza powietrze z ust czując ogromną przyjemność.
Brunetka połyka to co zaczyna pojawiać się w jej ustach.
Gdy już jest po wszystkim, Harry przyciąga ją do siebie.
- Jesteś cudowna - wpija się w jej usta.
- Każdy mi to mówi - wywraca oczami oddając i pocałunek. - Na razie duży chłopczyku.
- Idź zanim cię w tym aucie przelecę.
-Przelecieć to ty możesz co najwyżej nad morzem.
- Nie jesteś zabawna - poprawia spodnie. - Ale przelecieć a przerżnąć lepiej brzmi.
-Nie boję się wulgaryzmów tylko przypominam że drobne zabawy a pieprzenie to różnica.
- Widzisz ja znam tę różnicę - szepcze jej do ucha. - Ale na to przyjdzie czas. Sio - klepie ją w tyłek, gdy ta wychodzi.
Wycofuje auto i z piskiem opon odjeżdża.
Penelope wchodzi do klatki swojego wieżowca gdzie jak zwykle jest ciemno, ale już na pamięć zna te schody.
Wchodzi na samą górę. Jest w mieszkaniu i zdejmuje swój sweter, gdy czuje jak ktoś ją obejmuje.