czwartek, 31 lipca 2014

5. Nóż.

~*~
Harry wraca z klubu o drugiej nad ranem. Kolejna blondynka, którą upił aby nie zwracała uwagi na jego ręce. W zasadzie, nie pozbywa się nawet swojej koszuli. Ściąga spodnie i pieprzy. A dziewczyny zadowolone rano wychodzą.
Wchodzi do szkoły omijając Jane, w krótkiej sukieneczce. Oczywiśćie, znów tylko on ma rękaw w tak upalny dzień. Szara koszulka zakrywa jego ramiona i dopasowuje się do torsu. Spodnie leżą idealnie. Chłopak idzie od razu pod klasę od fizyki. Odbiera sprawdzian i siada, pisząc.
Nie zajmuje mu to długo. Wszystkie luki w zadaniach uzupełnia płynnie i szybko. Dosyć ładnym, drobnym pismem zapełnia kartkę. Jak zwykle sprawdzian oddaje pierwszy. Równo z dzwonkiem korytarze zapełniają się uczniami.
Harry spotyka się z Niallem. Blondyn ubrany jest w biały t-shirt i spodenki.
- Widziałeś Penelope? - pyta Harry,
- W 12 ze Smithem zamawiają.. Nie wiem co, ale tam byli.
- Dobra - tam udaje się brunet.
Stoi pod salą, opierając się o jedną ze ścian. Ręką przesuwa po przedramieniu. Całą silną wolę się teraz powstrzymuje. Przymyka oczy, oddychając bardzo spokojnie. Otwiera je, gdy słyszy trzask drzwi.
Obok niego przechodzi nauczyciel historii i za chwilę brunetka. Chłopak wyciąga rękę i zastawia jej drogę. Mrozi kobietę wzrokiem.
- Słucham?
Zawraca ją do klasy. Jednym ruchem obejmuje jej smukłą talię i przyciąga Penelope do siebie. Składa pocałunek na jej szyi, a później przygryza to miejsce zębami i zasysa.
-Jestem cierpliwa, ale w końcu na ciebie doniosę - odpycha go.
- Zrób to. - mówi pobłażliwie i przyciąga ją z powrotem.
Trzyma dziewczynę w mosiężnym uścisku. Dmucha na znamię i przejeżdża po nim językiem,.
- Jesteś niedojrzałym dupkiem. - daje mu w twarz.
Harry wściekły, łapie jej dłoń.
- Nigdy. Więcej. Tego nie rób. - syczy. - Rozumiesz? Pożałujesz, gdy mnie sprowokujesz. Więc nie radzę.
- Nie próbuj mnie straszyć.
- Kochanie, ja cię ostrzegam. Jesteś moja i nie obchodzi mnie co o tym myślisz. - jego dłoń zsuwa się na jej pośladek. Ściska go.
- Jesteś dla mnie za młody.... i za mały po prostu. A zamiast mojej dupy lepiej sobie zabawkę pościskaj chłopczyku. - zabiera jego rękę i opuszcza klasę.
Harry jeszcze mocniej jest zdenerwowany. Na pewno nie jest dzieciakiem. A różnica wieku to cztery lata, no więc...Poza tym na pewno nie przeżyła tyle co on.
Brunet siedzi na lekcji geografii z pobłażliwym uśmiechem.
- Więc znacie kierunki świata? - pyta kobieta upewniając się.
- Znamy - odpowiada klasa.
- Znam osoby którym cały czas się mylą, a jest bardzo łatwy sposób na zapamiętanie ich - zaskakuje z biurka na którym siedziała.
- Na przykład na ekierce siedziała wrona - śmieje się Harry.
- Nie do końca o to mi chodziło. Uczyłam mojego chłopaka i wierzcie chłopcy nigdy więcej nie miał z tym problemu.
- No słuchamy - Styles odchyla się na krześle.
- Na prawdę Harry masz problemy z kierunkami? Północ czyli N jest jak nos który cały czas próbujecie wepchać tu. - przejeżdża palcem wskazującym między swoimi piersiami. - Południe,  S to sekret znajdujący się na przeciwko - palec rusza w dół jej brzucha. -  Wschód czyli nasze E jak elegant który prawą ręką unosi dłoń kobiety i ją całuje by potem objąć ją z tej strony - paznokciem kreśli linię pod jedną ze swoich piersi - Zachód to nasze W które czyni was tytułem Winner gdy obie dłonie rozepną stanik - odwraca się i strzela gumką od biustonosza. Dziewczyny mają pełen szacunek za ten pokaz i ubaw z min chłopców.
- Teraz na pewno zapamiętam - mówi po chwili Styles i uśmiecha się znacząco. - Oraz dobrze wykorzystam.
- Wracając do tematu lekcji.. - dziewczyna zaczyna realizować temat i ku jej nadziei klasa jest bardzo aktywna.
Jest noc, a Penelope śpi w swoim łóżku. Oddycha miarowo, śniąc o czymś miłym. O czym? Tego Harry nie wie. Siedzi na skraju materaca. Przesuwa palcami po jej policzku. Zsuwa rękę i dotyka jej szyi.
Przez nią nie myśli nawet o swoich rękach. To odpływa,  nie ma tego problemu.
To dziwne, ale pocieszające. Wyjmuje nóż i przykłada go do policzka dziewczyny. Nie zrobi jej krzywdy, ale niech tak myśli gdy zaraz otworzy oczy.
Sprawia że dziewczyna rzeczywiście coraz wyraźniej mruczy i przebudza się.
- Mówiłaś coś, że jesteś dla mnie za stara tak? Cztery lata nas różnią dziewczyno z Arizony. - pochyla się nad nią. - Lubię starsze. Twoje zachowanie jest karygodne.
- Boże Harry co ty tu robisz? - dostrzega nóż i zamiera.
- Udowodniam. - siada na niej okrakiem. Jeździ nożem po dekolcie. - Nie masz prawa mi się sprzeciwiać.
- Harry przestań - próbuje się spod niego wysunąć.
- Znowu nie słuchasz - łapie ją za włosy i pociąga na łózko.
- Nie, to mi się śni..
- Oh sunshine.
Jej klatka piersiowa unosi się szybciej przez zdenerwowanie dziewczyny.
- Boisz się? - muska jej czoło.
Odgarnia brunetce włosy.
- Po prostu zostaw mnie i wyjdź.
- Trzeba nauczyć cię słuchać. Koniecznie - zwilża językiem wargi.
- Zabierz ten nóż.. - przymyka powieki.
Harry wpatruje się w nią. Ostrzem rozcina koszulkę dziewczyny. Materiał rozsuwa się na boki.
- Do cholery przestań!
Nie reaguje. Patrzy w jej oczy.
- Masz jeszcze spodenki i majtki. Zaraz może ich już na tobie nie być. Zaczniesz słuchać czy mam kontynuować swoją ciekawą lekcję?
- Czego chcesz? - pyta cichym głosem.
- Mówiłem. Jesteś moja. - dotyka ostrzem jej szyi. - Ładny ślad moich ust.
- To jest to twoje pieprzone bezpieczeństwo?
- To się z czymś wiąże. Nie, nie z seksem. To akurat nie jest na tyle ważne. Daje ci bezpieczeństwo, ale ty mi ulegasz. Wiesz to parę zasad.
Penelope zasłania twarz dłonią nie wierząc w to wszystko.
- Nie zrobię ci krzywdy, gdy będziesz posłuszna. Posłuchaj - pochyla się i przykłada czoło do jej. - Zależy mi na tobie.
- Jestem twoją nauczycielką. - wydusza brunetka.
-  Zaczynasz od nowa - przenosi nóż na jej spodenki.
- Zostaw, przecież stwierdziłam fakt o którym sam dobrze wiesz.
- I co z tego, że jesteś moją nauczycielką?
- To że jestem starsza. Znajdź sobie kogoś, z klasy, ze szkoły..
- Jesteś starsza o cztery lata. Nie dużo. - całuje jej brzuch i schodzi niżej.
Kopie go i wyskakuje z łóżka z kocem przy ciele.
- Harry proszę odłóż ten nóż...
- Teraz na pewno tego nie zrobią - wściekły zmierza w jej stronę.
Jedną ręką oplata ją w talii i rzuca na łóżko.
 - Czy ja, kurwa nie wyraźnie mówię?
-Odejdź. - mówi coraz głośniej i znowu zbiega tym razem ucieka z pokoju. Do łazienki? Na klatkę!
- Penelope do cholery jasnej - Harry rzuca nóż na bok i staje za jej plecami.
Łapie dziewczynę i niesie do sypialni. Zamyka drzwi, a brunetkę kładzie z powrotem na łóżko.
- Czego ty nie rozumiesz? Nie zrobię ci krzywdy, chcę się dogadać.
- Dobrze - mówi gdy nie widzi noża. - Porozmawiajmy..
- Nie skrzywdzę cię - jego oddech owiewa jej szyję
- Ale odsuń się. To tylko rozmowa.
- wybacz, ale nie ty tu ustalasz zasady.
- Dogadać znaczy pójść na kompromis.
- Słucham propozycji.
- Przestań mnie nachodzić.
- To wszystko wyklucza.
- Proszę.. -  kładzie dłonie na jego ramionach i odsuwa go.
- Mam inną sugestię. Wszystko powoli. - dotyka palcami jej policzka. Delikatnie go głaszcze.
- To nawet nie jest legalne - odwraca głowę.
- Strzeliłaś teraz - prycha ironicznie.
- zejdź ze mnie - wierci się pod nim.
- Wracamy do punktu wyjścia - wzdycha. Zdejmuje jej spodenki i rzuca na podłogę. Gładzi ręką jej nogi. - Nie rozkazujesz mi.
- Proszę tylko - mówi zrezygnowana.
- Dobrze. Położę się obok.
- Byle dalej ode mnie..
- O nie Sunshine - kładzie się obok obejmując ją w talii.
Ciało dziewczyny przylega do jego torsu.
- Powiedziałeś co chciałeś, dlaczego teraz nie możesz wyjść?
- Bo chcę spędzić noc przy tobie.
Penelope nie odzywa się już. Jest cała spieta i w ogóle nie jest w stanie zasnąć. Harry cały czas jej się przygląda. Jest naprawdę piękna. Leży przy nim pół naga.
- Przestań - mówi odwracając się bardziej na brzuch.
- Nie. Będę na ciebie patrzył i podziwiał.
Kładzie się twarzą w poduszkę. Co do cholery zrobiła źle? Czuje chłodne palce na swoich łopatkach
- Po twoim zachowaniu jakoś nie widać tej małej jak to powiedziałeś różnicy.
- chcesz powiedzieć ze to ja zachowuje się jak dziecko? Przykro mi, ale nie.
Nie rozumiesz ze to nie jest zabawa.
- Jak małe, dzieciątko. Myślisz że wszystko ci wolno.
- Widzisz? Wolno. Mogę wszystko. A ty myślisz ze nakrzyczysz na mnie i postawisz do kąta.
- Wypieprzaj stąd.- Siada gwałtownie z poduszką przy klatce.
Znowu zaczyna się śmiać. Przyciąga ją tak ze ich twarze dzielą milimetra.
- Coś jeszcze chcesz powiedzieć za nim dostaniesz?
-Pewnie pobije mnie. Zgnój się jeszcze bardziej. - pluje na niego.
- Nie mam zamiaru cię bić - wyciera twarz jej koszulką  - Mam szacunek do kobiet ale ty zaczynasz mnie wkuwać- przerzuca ją przez kolana i dziewczyna piszczy dostając kilkanaście razy w tyłek. Piecze tym bardziej że ma na sobie jedynie bokserki sięgające do połowy jej pośladków.
- Spać- kładzie ją i przykrywa.
- Powiedz gnojku po prostu czego chcesz. Mam ci wpisywać obecność na lekcjach?! Pieluszki zmieniać?! Bawić się?! Dawać jeszcze lepsze oceny?! Nie obchodzi mnie ile masz lat! Jesteś uczniem i jeśli cokolwiek masz w tych gaciach to jedynie gówno! - krzyczy wściekła choć jest 4 nad ranem.
- Milcz jak do mnie mówisz. - znajduje się nad nią - Chcesz się przekonać co tam jest? Ciągle o tym wspominasz. Możesz zaraz krzyczeć z innego powodu. Nie chce tych jebanych ocen. Jesteś taka naiwna.
- To ty jesteś naiwny myśląc że coś wskórasz-spycha go.
- I bardzo zabawna. Śpij albo naprawdę cię zerznę skoro się prosisz. - mężczyzna syczy przez zęby. Jest wściekły.
- Pewnie, przecież jesteś taki męski - burczy.
- Nadal w to nie wierzysz? - wyciąga broń i odkłada na szafkę. Rozpina pasek spodni.
- Wyjdź, przestań Harry.. - odsuwa się od niego.
- Teraz przestań? Przed chwilą prosiłaś. Lubisz prowokować kochanie a ja spełniam twoje prośby. Jego dłoń przesuwa się po biodrze dziewczyny. Zatacza palcami kółka na jej skórze.
- Sprzeciwiam się, nie prowokuje - mówi ciszej.
- Mówiłem Ci coś o sprzeciwianiu. Nie słuchałam? - szepcze do jej ucha. Drugą ręką przesuwa na jej pierś. Powoli zamyka na niej dłoń.
- Dobra. Dobra, przestań. Zgadzam się czegokolwiek chcesz - wierci się.
- Wszystkiego ale powoli. - całuje jej usta. Z namaszczeniem dotyka jej warg delikatnych jak płatki.
Dziewczyna oddaje pocałunek by nie zwrócił uwagi jak ręką sięgając po coś do okrycia.
- Jutro - odrywa się od niej. - wyjdziesz ze mną.
- Dobra - mówi na szybko, nie licząc się z tym. Byle dzisiaj był zadowolony.
- I wiesz,  że nawet gdybym miał cie siłą wyciągnąć to to zrobię?
Kiwa głową. Niech po prostu da jej już spokój, niech się cieszy że na wszystko się teraz zgadza.
- Teraz śpij- ubiera jej jakąś koszulkę i przykrywa.
- Wyjdziesz? - pyta nie patrząc na niego.
- Jak zaśniesz .
- Nie zasnę jeśli zostaniesz..
- Powiedziałem.
Dziewczyna nie jest w stanie zasnąć i nagle słyszy budzik.
~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
HEJ. ZADAWAŁAM TE PYTANIA POD PRIZEM, ALE NIE WIEM CZY WSZYSCY CZYTACIE. DLATEGO ODPOWIEDZCIE.
MAM DWA PYTANIA I PROSZĘ ODPOWIEDZCIE.
1. Ktoś mi nasunął pomysł. Ha nie mowię tu o zlocie, bo ja nie mam tylu czytelników ale może chcielibyście się spotkać. To byłoby miłe spotkać was wszystkich, którzy motywują nas do pisania. Jestem z Warszawy ( okolic). Jeśli podoba wam się tak pomysł napiszcie.
2. Mamy plan na opowiadanie dokładnie inspirujące się FSOG. Tak jakby zdarzenia podobne, lecz inne. Nie, to nie byłoby kopiowanie i zmienianie imion. Jedynym szczególem jest to że bohaterem byłby Jamie Dornan, ale członkowie One Direction pełnili by ważną rolę w opowiadaniu. Zwłaszcza Niall i Louis. Po prostu uznałyśmy, że Jamie najbardziej pasuje na Matthewa White'a odpowiednika Christiana Greya:)
Czy czytalibyście?
"- Myślałam, że nie zapytasz – zaczyna. – Zadzwonili z Mediolanu. Tak! Rozumiesz to? Dowiedzieli się, że wykonuję projekt dla White’a i muszę tam pojechać. To moja szansa. – ciągnie podekscytowana. Ona zawsze tak energicznie gestykuluje.  – Ale wiesz…Muszę spotkać się z Matthew White’em. To ważne. Mam projekty. Pomyślałam, że mogłabyś…- patrzy na mnie.
Kiwam głową analizując to co powiedziała. Po chwili otwieram szerzej usta. 
- O nie. Nie ma mowy. Nie wkręcisz mnie w nic – ostrzegam od razu."

sobota, 26 lipca 2014

4. Groźba.

Postanawia iść do szkoły. Chce wiedzieć jak Louis zareagował. Ubiera granatową koszulę i spodnie. Jest jeszcze cieplej w Londynie niż było. Szlak go trafia. Od progu szkoły dorywa go Jane i zaczyna z nim rozmawiać. Harry udaje, że ją słucha. Nawet nie wie o czym dziewczyna mówi. Przemierza korytarz w celu znalezienia nauczycielki. To chyba obsesja.
Nawet nie zauważa kiedy jego "koleżanka" sobie poszła.
Wpatruje się w Penelope, która stoi do niego tyłem. Te nogi są najlepsze..
Ta Czyta gazetki wywieszone na drzwiach jednej z klas.
- Ciekawe? - Harry staje obok.
-Tak z nudów czytam ..
- Ładna sukienka.
-Dziękuję. - zakłada ręce na piersiach.
Brunet lustruje ją wzrokiem, zagryzając wargę.
- Za ładna.
- Za ładna? - nie patrzy na niego.
- Tak do szkoły...Proszę pani, nie jednemu by stanął.
-Jestem młoda. A nikomu nie mów ale dyrektorowi też staje więc mi nie zabroni mówi cicho.
- Tylko na mnie to nie działa. Całe szczęście. - odpowiada z uśmiechem i odchodzi na matmę.
Kobieta kończy czytać i sama idzie na swoją lekcje. Na jej nieszczęście na następnej przerwie ma dyżur. Harry i Louis jak zwykle. Młodszy nawet nie oddaje ciosów. Prycha tylko, gdy może.
Penelope nie mogąc odciągnąć Louisa po prostu wchodzi między nich.
- A spróbuj ją tylko dotknąć - Styles ożywa.
- Uspokójcie się.
- Jeśli chcesz mnie zabić to zrob to po szkole, a nie przy wszystkich. - mówi zielonooki do bruneta i odchodzi.
-Louis uspokoj się.
Czeka, aż uczniowie się rozejdą i wciąga ją do klasy.
-Bardzo chcesz wylecieć ze szkoły - mówi do niego.
- Bardzo. W dupie to mam - prycha wywracając oczami.
Trzyma jej biodra.
-na lekcje. - odsuwa go.
Ten ją znów przyciąga. Chce pocałować, ale zostaje rzucony o ścianę. Wściekły Harry, wyprowadza nauczycielkę  z sali.
-Czemu nie jesteś na lekcji? - pyta teraz tego.
- Bo wiedziałem, że będzie kombinował. - wywraca oczami.
Jego ręka ciagle trzyma o wiele mniejszą. Zadbaną i delikatną dłoń
-Jestem duża i samodzielna.
- I co byś zrobiła? Gdyby chciał to by cię zgwałcił, a ty byś nawet nie pisnęła.
-Chyba przesadzasz
- chyba znam Tomlinsona lepiej od ciebie jasne? - warczy.
Patrzy na nią oczami ciemnymi ze złości.
- Harry nie jestem twoją koleżanką - upomina go.
- Wzajemnie. Prawie tu nie chodzę, więc jako nauczycielka się u mnie nie liczysz. A teraz zamknij się i idź na lekcję.
Dziewczyna stoi jak wmurowana.
- Idź - powtarza zaciskając mocno szczękę. -
- Chyba coś ci się pomyliło.
- Chyba zaraz mnie szlag trafi - przerzuca ją przez ramię i idzie korytarzem.
-Masz mnie natychmiast puścić.
- Zamknij się. Wiem co robię
Kobieta próbuję rękami obciągnąć swoją sukienkę.
- A tyłek ładny - mówi. Wynosi ją tylnym wyjściem. Stawia na trawie. - Jak coś mówię to to wykonaj. - powtarza wściekły. Jego oczy są już czarne, a wszystko mięśnie napięte.
wszystkie
- Jesteś.. Co ty sobie myślisz?!
- Ucisz się - upomina ją. - Tak lubisz dawać Louisowi?
- Słucham? - robi wielkie oczy.
- No właśnie. Więc uratowałem ci tylko tyłek.
- Nic by mi nie zrobił, zaraz bym go odprawiła. Nie no chore..
- Nie odprawiłabyś. Boże, kobieto on nosi broń. Nawet dwie. O czym my rozmawiamy.
- Też uważam to za absurd.
- Do tej szkoły nie chodzą zwykli nastolatkowie. Cześć z nich tak ale reszta juz nie. - łapie ją za rękę. Mocno trzyma w uścisku prowadząc do mercedesa. Otwiera dziewczynie drzwi i zmusza aby wsiadła. Już po chwili jadą do jej mieszkania.
- Do czego to prowadzi.. - mruczy kobieta.
- Chciałbym Ci coś powiedzieć - Hazz odzywa się po kilku minutach. Przeczesuje palcami swoje włosy i spogląda na brunetkę. - Nie pytaj. Nie dyskutuj. Tak będzie najlepiej.
- Słucham.
- Zagwarantuje ci bezpieczeństwo. - przesuwa ręką po jej kolanie. Jego palce muskają materiał sukienki dziewczyny.
- Nie zapędzaj się. - odsuwa jego dłoń. - Nie gramy w filmie a to co mówisz tak właśnie wygląda.
Chłopak uśmiecha się pod nosem. Będzie temperamentnie.
 - Takie życie sunshine.
- Harry przestań. Natychmiast.
- Co mam przestawać ? Nic nie robię ale uprzedzam ze będziesz moja.
- Przegrzało cię. Daj sobie spokój a zapomnę o tym wszystkim.
Kręci głową rozbawiony. Parkuje pod mieszkaniem Penelope. Wysiada z auta poprawiając rękawy koszuli , a chwilę później materializuje się przy drzwiach brunetki.
 - Przywiozę ci torebkę. - muska jej policzek ustami , a później pomaga wyjść.
- Nie, wezmę ją jutro. Nie wracaj tu - odsuwa się.
- Owszem wrócę. - warczy.
- Nie mam zamiaru mieć kłopotów bo coś sobie ubzdurałeś.
- Nie będziesz mieć. Mówiłem. Chcę dla ciebie dobrze. - obejmuje ją ramieniem. - Za godzinę otworzysz mi drzwi. Teraz idź.
- Nie waż się tu przyjeżdżać - szybko odchodzi do budynku. To wszystko nie mieści się jej w głowie. Jedno pytanie zakłóca jej myśli. Kim do cholery jest Harry Styles.
właśnie chłopak miesza w jej życiu. Przecież to tylko nie zdyscyplinowany uczeń. Tak jej się wydawało. Styles tak jak mówił wraca po godzinie. W telefon dziewczyny wstukuje swoi numer. Staje przed drzwiami jej mieszkania.
Penelope chodzi zła po wszystkich pomieszczeniach. Chłopak cierpliwie czeka aż otworzy. Do czasu. Dziewczyna słyszy pukanie ale przecież mu nie otworzy.
- Sunshine otworzysz albo je wyważę.
Podchodzi i otwiera stając w wejściu.
- Wyjdź bo będziesz mieć problemy.
- Ja? - jest rozbawiony. Wpycha ją do środka i zamyka drzwi. - Nie groź mi baby bo to się źle skończy. Torebka .
- Dzięki. Nie, w sumie to nie. Nie prosiłam o to. Wyjdź.
- I znów mi rozkazujesz. Nauczycielka a tak głupia.
- Bo cię tu nie chce.
- Oj ja wiem - trzyma jej nadgarstki i całuje. - Ale będziesz chciała.
- Weź się lepiej do nauki. - zabiera swoje ręce.
- Ty się moją nauką nie przejmuj. - mówi coraz bardziej wkurwiony.
- Jestem twoją nauczycielką, dlatego to właśnie jest moim obowiązkiem wobec ciebie.
- Idziesz w zaparte Sunshine - mruczy do jej ucha. - Ale ja to zmienię. - Jego ręka zsuwa się na biodro dziewczyny. Gładzi palcami jej odsłoniętą skórę.
- Nie kolego. Wyjazd.
Zaczyna się śmiać odchylając głowę do tyłu.
- Ty nadal nie wiesz kim rozmawiasz. Gdybym chciał to już byś leżała na tej podłodze naga. - Młody mężczyzna dotyka ustami jej obojczyka i odsuwa się. - Do zobaczenia. - opuszcza mieszkanie rozbawiony.
Penelope oplata się ramionami i pociera skórę dłońmi. Nie da mu się. Pokaże że w żaden sposób nie przestraszył jej ani nie udowodnił nic. I dzięki osobie jak on wie co zrobić żeby zachęcić do swojej geografii uczniów.
Idzie zła pod prysznic. Musi przez chwilę ochłonąć i pomyśleć.

poniedziałek, 14 lipca 2014

3. Sprawdzian.

~Tydzien później~
Właśnie tyle czasu nie było Harry'ego w szkole. Dzisiaj przychodzi. Na dworze jest bardzo ciepło, lecz idzie uparcie w bluzie. Pierwszą ma geografię. Widzi na korytarzu, że koledzy uczą się pewnie do sprawdzianu.
On nawet nie spojrzał w stronę podręcznika.
Trudno. Nie obchodzi go to.  Wszyscy wchodzą do klasy i zajmują swoje miejsca.Penelope rozdaje im kartki ze sprawdzianem
- Powodzenia - zaczynają pisać.
Harry oddaje jej zapisaną kartkę po 10 minutach.
-Jesteś pewien? - podnosi głowę patrząc na niego.
- Tak - wraca na swoje miejsce.
Dziewczyna bierze kartę i czyta jego odpowiedzi. Stylesa nie było na tylu lekcjach, więc nie możliwe aby było dobrze.
Czerwonego długopisu używa tylko by wpisać ocenę.
-Harry zostań chwilkę po dzwonku.
Kiwa głową bawiąc się ołówkiem. Po 30 minutach klasa opuszcza pomieszczenie.
-Pokaż mi ręce. - prosi stojąc nad jego ławką.
Wywraca oczami i pokazuje jej czyste dłonie.
-Podwiń rękawy i pokaż kieszenie.
- Niech mnie pani przeszuka, ale bluzy nie zdejmę. I nie, nie ściągałem.
-Więc możesz pokazać przedramię.
- Nie mogę - warczy.
-Ponieważ?
- Ponieważ nie mogę do cholery. Przepytaj mnie kobieto.
-Ręce.
- Wstaw jeden, nie zależy mi na tym.
-Zrobię to bo uważam że ściągałeś.
- Tak - kiwa głową rozbawiony. - Ponieważ wiedziałem, że jest sprawdzian i bardzo chcę dostać piątkę. W dupie mam tę szkołę, napisałem to napisałem.
-Harry nie masz ani jednego błędu. Na lekcje nie chodzisz i napisałeś bardzo szybko. Dziwisz mi się? - opiera się dłońmi o ławkę.
- Po prostu to umiem.
- Więc jaki masz problem ze zdjęciem tej bluzy?
- Mam i już.
-Dobrze. - prostuje się i odchodzi. - Możesz iść.
- Możesz wpisać mi nie klasyfikowane jak ci na tym zależy - opuszcza klasę.
Denerwuje ją że zwracają się do niej tak.
- Za 20 lat będziesz mieć szacunek. - mówi do siebie.
Ale to tylko ta dwójka. Naprawdę była tak pijana, że nie pamięta kiedy spała z Tomlinsonem. Chyba musi uważać gdzie teraz chodzi się bawić.
Styles siedzi na ławce wściekły. Kurwa, tak. Nie ma co robić tylko pisać ściągi.
To na prawdę denerwujące. Nie ćwiczy, ponieważ jest gorąco. Nie mogłby ćwiczyć tylko w koszulce.
Siedzi na stadionie i szuka wzrokiem swojego mercedesa. Jeśli by go tam nie było to jest pewny, że...Louis. Ale czarne auto stoi na swoim miejscu. Penelope z zeszytami wychodzi ze szkoły. Jest zmęczona wydarzeniami i chce po prostu iść do domu.
- Podwieźć cie? - słyszy Harryego.
Dziewczyna nie reaguje. Nie będą tak do niej mówić.
Chłopak wywraca oczami.
- Najdroższa pani.
-Dziękuję nie trzeba - poprawia zeszyty na swoich rękach.
- Weź raz kobieto nie marudź. Na per pani jesteś za młoda. W Siadaj - otwiera drzwi.
- Ale jestem twoim nauczycielem i należy mi się per pani.
- Jasne, jasne.
-Masz chyba jeszcze lekcje.
- Nie mam.
-Dziwie się że nie szkoda ci oceny skoro sam napisałeś ten sprawdzian. - zatrzymuje się na chwilę.
- Nie szkoda mi, bo i tak nie zdam - prycha - Po co mi to? Geografia mi się nie przyda.
-Może być na prawdę ciekawa.
- Wsiadaj.
-Zdecydowanie nie. - idzie dalej z kamienną twarzą.
Harry zaczyna się śmiać patrząc w niebo.
- Zaraz będziesz mokra. - mówi i wsiada do samochodu odjeżdżając.
Ta przyspiesza kroku i przykrywa zeszyty na wszelki wypadek.
A po chwili z nieba spada wodospad deszczu. Wypuszcza powietrze z ust a poziom nienawiści do świata rośnie. Dlaczego ma takiego pecha? No dlaczego.
Do domu dociera cała mokra. Staje w sypialnie i zdejmuje mokre ubrania. Zostaje w bieliźnie, a Harry ma dobry widok.
Dziewczyna związuje włosy i bierze mokre rzeczy idąc do łazienki.
Tam je rozwiesza. Potem przebiera się w coś luźnego. Wraca do pokoju i bierze się za zeszyty uczniów
Sprawdza pracy domowe.  To zeszyty klas pierwszych. Jako tako starają się w przeciwieństwie do najstarszych.
Harry odjeżdża z pod domu Penelope. Jedzie spotkać się z Niallem. Obaj dzisiaj mają akcję. Mają wysadzić cały magazyn w którym Louis spotyka się zresztą.
Na miejscu podkładają ładunki.
- Dawaj Niall
Wszystko robią cicho i sprawnie Cały budynek wylatuje w powietrze, a oni zadowoleni idą to uczcić do klubu, Siadają w kącie balkonu skąd widzą całe pomieszczenie.
Harry nie zwraca uwagi na dziewczyny. Jego obiekt to Penelope.
Horan przynosi kolejne drinki i siada na przeciwko niego.
- Jutro też będzie tak gorąco - mówi brunet i wzdycha. To dla niego kara.
- Mi tam to nie przeszkadza.
- Mow za siebie.
- Pewnie urwe się nad rzekę.
- Penny, ładnie prawda?
-Psa dostałeś?
- Zabawne.
-No co? - obczaja szatynkę przy barze.
- O Penelope mówię - prycha patrząc na przyjaciela.
-Pene.. aa tej.
- No właśnie. Długie nogi, piękne oczy, włosy.
-No bez przesady.
- Cudowna.
- podobno Louis ją miał
- Słyszałem.
- No właśnie.
- Trudno.
-Nie no poważnie to może jest sexy teacher ale są w szkole lepsze laski.
- Może dla ciebie. Mi się nie podobają te wszystkie gówniary z przyklejonymi rzęsami.
- wolisz dojrzałe? - śmieje się blondyn
- Niall wiesz jak jest - odpowiada. - Ja jeszcze żadnej nie miałem, a ta jest idealna.
-Brałbyś.-ten porusza brwiami.
- Pewnie tak..
- Trzeba było przyjść na lekcje wychowania.
- Zawsze - wstaje. - Zabaw się. - mówi i opuszcza lokal.
Staje na chodniku głęboko oddychając. Podciąga rękawy znów drapiąc swoją skórę. Do domu wraca koło 2 w nocy. Przeciera swoje ramiona gazą. Bierze szybki prysznic i układa sie do snu.

piątek, 4 lipca 2014

2. Bójka.


Penelope zdenerwowana jak chyba nigdy idzie na lekcje wychowania seksualnego. Nienawiści prowokuje ją do zabicia dyrektora. Nie umie zapanować nad uczniami. To niemożliwe aby chłopcy zabijali się prawie na korytarzu. Tak to wyglądało.
Nienawidzą się. Wystarczy raz spojrzeć kiedy są blisko siebie.
Nie może dopuścić aby jeszcze raz powtórzyła się raka sytuacja. Nie na jej dyżurze.
Wchodzi do klasy. Słyszy dźwięki zadowolenia o tym że ona ma prowadzić te zajęcia. Wyciąga foliową paczuszkę i opiera się o biurko unosząc rękę do góry.
- Co to jest?  Tak każdy wie..gu.. prezerwatywa. Każdy wie do czego służy, większość już używała. Mam dzisiaj z wami o tym pogadać. - wzdycha.
- Pani często używa? - ktoś pyta ba tyłach.
- Zawsze przy sposobności.
- Nie musimy o tym gadać. Wiemy więcej.
- Hej wcale nie - burzy się dziewczyna.
- Niech pani uwierzy ze tak. To nie tylko podręczniki. Praktyka.
- Myślisz że mi brak doświadczenia? - podnosi brew.
- Widać jak pani chodzi. Gdyby miała pani udane życie seksualne chodziła by pani płynnie.
- Jestem nauczycielem i nie mogę powiedzieć tego i owego.
- Nie musi pani mówić. To widać.
- Niech będzie - przewraca oczami, nie chcąc dyskutować.
Lekcja z trudem mija. Nie jest tak najgorzej. Opuszcza budynek szkoły i spacerem wraca do domu.
~*~
Harry siedzi w barze ubrany w czarną marynarkę i jeansy. Może jak się upije to będzie miał odwagę zabić Louisa.
Piją z Niallem już nastą kolejkę.
- Stary, ja nie idę do szkoły - mówi do niego Harry.
Opiera głowę o blat wzdychając.
- Znowu? -  blondyn bierze kolejny kieliszek.
- A coś ci przeszkadza? - bełkocze.
Często jest tak spity, gdy ma problem.
- Dobra. Ja się zbieram -  chłopak wstaje i opuszcza lokal zostawiając Hazze samego.
Styles późno w nocy wraca do domu. Co chwila wbija palce w swoje ramiona i nadgarstki.  Powstrzymuje krzyk i osuwa się na ścianie.
Chowa twarz w dłoniach. Jak każdy nastolatek ma ciężkie chwilę.
Nic mu się nie chce. Rzucił by tą szkołę w cholerę. Ale nie...Rodzice. Nie może zawieść matki, chociaż już to zrobił wiele razy. Więc niby chodzi do tej szkoły i jakoś mu idzie.
Kładzie się zmęczony spać. Rano budzi go natrętny budzik i światło wpadające do pokoju. Z jękiem podnosi swoje ciało, aby później iść pod prysznic. Zakłada czystą koszulę i spodnie.
Kręcone włosy przeczesuje długimi palcami. Myje zęby i je kanapki z czymkolwiek.
Zabiera swój plecak i wychodzi. Do szkoły nie ma daleko, ale gdy humor nie dopisuje, wszystko go drażni. Nawet pięć minut drogi. Na szczęście nie spotyka Louisa. Wchodzi do szkoły i wita się z Niallem.  Ten bajeruje jakąś pannę tylko podnosząc rękę w jego stronę.
- I tak ci się nie uda - prycha i idzie do szafki.
Bierze wszystkie potrzebne książki i idzie do klasy.
Siedzi na matematyce ledwo co słuchając. Rysuje w zeszycie, gdy słyszy natrętny głos nauczyciela.
- 679 - odpowiada nie patrząc na niego.
- A obliczenia?
- A czy odpowiedź jest zła?
- Ale skąd pan to wie panie Styles.
- Obliczyłem w głowie, wystarczy?
- No dobrze - przechodzą dalej do następnego zadania.
Styles już się nie odzywa. Zawsze mają problem. Wszyscy wychodzą równo z dzwonkiem na przerwę. Harry idzie do łazienki. Zwariuje od tego bólu.
Nie myśli racjonalnie. Tylko żeby się tego pozbyć. Drapie się prawie przez całą przerwę. Znów powstają szramy. Teraz też pojawia się pieczenie.
Zdesperowany idzie na kolejną lekcję. Cierpienie powoli się zmniejsza.
Siedzi i słucha. Na przerwie obserwuje nową nauczycielkę.  Dziewczyna chodzi po korytarzu czytając książkę.
Harry do niej podchodzi.
- Co to?
-Książka. - podnosi na niego wzrok.
- Jaka?
 -Something great.
- Czytałem - odpowiada.
- I jak wrażenia?
- W sumie, powinienem się wzruszyć no ale..
- Ale nie? - uśmiecha się zamykając książkę.
- Ja nie płacze.
- No tak, przecież.
- A pani się podoba?
- Coś w niej jest.
- Jest pani ładna.
- Dzięki. - posyła mu uśmiech.
- A Penelope to imię, które idealnie do pani pasuje - ukazuje rząd białych zębów i odchodzi.
Dziewczyna kręci głową z uśmiechem i wchodzi do łazienki sprawdzając czy nikt tam nie pali. Chłopaki wybrali miejsce pod schodami, czego nie zauważa. Gdy wraca na korytarz zderza się z twardym torsem Tomlinsona.
- Za mały korytarz? - pyta klepiąc go po ramieniu i wymija chłopaka.
Louis za nią gwiżdżę.
- Temperamentna.
Odwraca się, idzie tyłem i grozi mu palcem. Brunet puszcza do niej oczko.
10:50
- Czas na zabawę - mówi złowieszczą i ze swoją grupą wbiegają na salę od wf. - Hej Styles!
Wołany odwraca się w jego stronę.
- Jak tam prawiczku?
- Zayn ktoś coś pyta. - mówi Niall.
- Nie jesteś zabawny blondasku - prycha Mulat.
Harry zaciska pięści. Nienawidzi go...po prostu nienawidzi.
- Co tak ukrywasz pod rękawami? Pochwal się jaki jest szkaradny - prowokuje go najstarszy.
- Louis zamknij mordę.
- Nie przeginaj - warczy i popycha go. Silą próbuje mu zdjąć bluzę.
Styles rusza na niego z pięściami. Louis pokłada go na ziemie.
Harry odwraca ich i obija twarz niebieskookiego. Obaj są zdenerwowani. Teraz to już jest furia. Niall nie umie ich rozdzielić. Jest krew a oni dalej biją się z nienawiścią. Wcale nie są coraz bardziej zmęczeni.
Inni uczniowie tylko ich otaczają. Dla nich to widowisko.
- Zabije cię kurwa.
- Odwdzięczę się - sapie Louis. - jeszcze ci habitu brakuje.,
Na salę wpada kilku wezwanych nauczycieli i odsuwa ich od siebie. Mają starte pieści i rozwalone łuki brwiowe oraz wargi. Obaj lądują u pielęgniarki.  Każdy osobno. Harry'ego dalej nosi. Prawie z nim skończył.
Gdyby tylko byli sami. Penelope wpada do gabinetu dyrektora wezwana. Miała dyżur na parterze ale dostaje jej się że nie zauważyła bójki na sali.
- Powinna pani zareagować.
- Skąd miałam wiedzieć że coś się tam dzieje? Byłam w innym miejscu.
- Powinna być pani tam!
-Przepraszam. - mówi zrezygnowana.
- Idź dopilnuj, aby znów się coś nie stało z nimi.
-Dobrze. - wychodzi.
Zmierza do pielęgniarki. Louis rozmawia ze swoimi kolegami. Dorwie Styles. Harry opuszcza gabinet i w tym samym momencie obaj są złapani za ramiona aby się znów na siebie nie rzucić.
- Możecie dać sobie spokój? - przed nimi staje Penelope.
- Dam sobie spokój jak go zabiję - mówi Louis.
- Przestań. W tej chwili koniec.
- Nie mieszaj się w to.
- Nie jesteśmy na ty.
- Nie? Jak poszłaś ze mną do łóżka w klubie kilka tygodni temu, to krzyczałaś moje imię.
- Jak w ogóle śmiesz mówić takie rzeczy.
- Szkoda, że tego nie pamiętasz. Ah, bo byłaś zalana.
- Przestań wymyślać. To absurd.
- Masz znamię na plecach.
- Do klas. - popycha obu do przodu.
- Wracam do domu - Harry opuszcza wściekły szkołę.
- A tobie coś się pomyliło. - mówi do bruneta który został.
- Nic mi się nie pomyliło - jest rozbawiony. - Blizna na karku.
- Przykro mi, musiałeś się pomylić.
- Długo będziesz się wypierać?
- Nie jesteśmy na ty. Nie pozwalaj sobie.
- Jesteśmy.
-Louis!
- O właśnie tak krzyczałaś.
- Słuchaj gościu - dźga go palcem w tors - Nie życzę sobie żebyś rozpowiadał takie rzeczy.
- Ale są one prawdą.
- Nie będę się zniżać do twojego poziomu więc kłócić też się nie mam zamiaru. - odchodzi zła. Bała się że jej wiek będzie problemem.
Ma kolejną lekcję, więc nie może teraz o tym myśleć.
~~~~~~~*~~~~~~~~~
Hejka! Zapraszamy na Prize