- Widocznie tak musiało być. Przepraszam. - składa pocałunek na jej czole.
- Możesz się normalnie zachowywać w szkole? - blado się uśmiecha.
- Z Wyjątkiem Tomlinsona. Mogłabyś...nie słuchać tego co mówi?
- Miałam na myśli stosunek do mnie..
- Wiem co miałaś. O tym mówię. Z wyjątkiem jego uwag wobec ciebie. Wtedy się nie powstrzymam.
- Więc zgoda?
- Tak.
Wyciąga do niego rękę w geście pojednania. Harry łapie jej dłoń i przesuwa po niej ustami.
- Nie zachowuj się znowu za staro - klepie go po policzku
- Zaśnij już - opuszcza jej pokoju po opatuleniu jej kołdrą. Siada w kuchni z gazą. Słucha czy nic się u dziewczyny nie dzieje.
Ta leży na plecach patrząc w sufit.
- Może wynagrodzi mi ryzyko w łóżku chociaż.. - mruczy do siebie.
Widocznie ma gorączkę bo już majaczy. Przewraca się na drugi bok i zasypia.
Harry przenosi się do salonu. Bardzo długo leży na wygodnej kanapie w kształcie litery L. W końcu odpływa. Budzi się rano , mając na palcach krew. Jak przeważnie. Myje ręce i idzie zobaczyć co u Penelope. Puka cicho do drzwi.
Nie słyszy odpowiedzi tylko ciche pomruki.
Wsuwa się do środka. Podchodzi do łóżka i kuca.
- Hej skarbie. Jak się czujesz? - stara się być miły chociaż humor ma do niczego.
- Skarbie? Poważnie?
Zaciska szczękę. Powstrzymuje się od wyładowania.
- Sunshine to nie jest dobry dzień na sprzeczki.
- Nie przezywaj mnie tak.
- Będę nazywał cię jak chce. Nie uzyskałem odpowiedzi na pytanie.
- A jakie było? - otwiera jedno oko.
- Jak się czujesz. - powtarza.
- Pusta. Wyplułam wczoraj wszystko.
- No cóż. Zrobię ci śniadanie.
- Która godzina? - pyta.
- Szósta dwanaście. - brunetkę zerka na zegarek. Idzie do kuchni. Odgrzewa jej zupę a sam pije herbatę. Raczej jada niewiele. Nie ma na to czasu i ochoty. Jak zje w ciągu dnia śniadanie to dobrze.
Penelope myje się i ubiera. Bierze torbę a później idzie do kuchni. Siada przy wyspie. opiera głowę na ręce. Harry stawia przed nią zupę i dopija herbatę.
- Jak zauważyłaś nie miałem kiedy się uczyć ani zrobić ściągi wiec jak dobrze napisze to wstaw dobrą ocenę.
- Nie ufam ci.
- Też mi niespodzianka.
- Wychodzę Harry.
- Nie, ja cię odwożę Penny. - mówi jeszcze bardziej stanowczo.
Zabiera jej marynarkę i zakłada na barki dziewczyny. Prowadzi ją do samochodu.
Nie odzywa się a jedynie idzie do auta chłopaka.
Harry parkuje przed szkołą i ją wysadza. Wraca do domu jak kiedyś, abu sie przebrać. Znowu przychodzi na drugą lekcje. Na sprawdzian z geografii. Specjalnie dla Penelope pisze to jeszcze szybciej, ale starannie pisze każdą literkę. Dziewczyna nawet nie patrzy na klasę. Każdy spokojnie może się kontaktować. Harry czeka, aż oceni jego pracę.. Ta jednak patrzy w jeden punkt na ścianie. Chłopak zastanawia się za ile będzie musiała biec wymiotować
- Zostało 10 minut - jej głos roznosi się po klasie.
Uczniowie zaczynają pisać szybciej. Czego nie wiedzą to po prostu strzelają.
Oddają testy. Harry czeka, aż drzwi się zamkną.
Penelope staje przy drzwiach i pokazuje żeby wyszedł jak reszta.
Kręci głową. Zamyka drewnianą powłokę i patrzy na dziewczynę.
- Czemu jesteś nieprzytomna?
- Jaka? Nie wiem o co ci chodzi.
- Nieprzytomna - mówi przez zęby.
- Wcale nie.
Podchodzi do niej szybkim krokiem.
- To co jest?
- No nic - robi krok do tyłu.
Hazz Przekrzywia głowę zwilżając językiem swoje wargi. Lustruje ją wzrokiem. Dzisiaj dziewczyna ma krótką, czarną spódnicę. Wygląda jeszcze lepiej niż zawsze.
-Mam dyżur. - jego wpatrywanie przerywa głos Penelope.
Harry przenosi wzrok na jej twarz.
- Odpowiedz na pytanie i możesz wyjśc.
- Nic mi nie jest.
- Idź.
Wychodzi z klasy trącając go ramieniem i idzie piętro wyżej. Harry uśmiecha się pod nosem i również wychodzi. Przemieszcza sie do sali od historii.
Ma jeszcze sześć lekcji, a Penelope tylko dwie. Więc brunetka wraca do siebie. Przebiera się w luźne ubranie i sprząta. Jakoś kolo godziny 17 dostaje smsa "Dzisiaj się nie wymigasz słońce. Za dwie godziny masz być gotowa. H. "
Przewraca oczami i odkłada telefon. Nie będzie nią rządził. Dobrze wie ze i tak się tu pojawi i ją zabierze. Penelope nie szykuje się. Siedzi na kanapie i czyta książkę. Harry wchodzi do jej domu bez problemów. Opiera się o framugę salonu i patrzy na dziewczynę .
- I ty się sprzeczasz ze nie jesteś głupia. Dałem jedno polecenie a ty go nie zrozumiałaś.
- Polecenie?
- W zasadzie to było mieszane z prośbą.
- Nie możesz mi rozkazywać - nie podnosi wzroku znad powieści.
- Wszystko mogę. Jesteś tak cholernie nudna gdy ciągle powtarzasz jedno i to samo. Ubieraj się albo sam to zrobię. - zabiera jej książkę.
- Czytam to!
- Nie podnoś na mnie głosu skoro mam być miły. Przeczytasz później. - zakłada zakładkę.
- Gdzie Ty chcesz mnie wywlec?
- Zobaczysz.
- Po prostu powiedz.
- Nie zakładaj szpilek. Weź rzeczy na jutro. Jutro sobota. Szybko.
- Dlaczego mamy gdzieś zostawać?
Harry wypuszcza powietrze z ust. Odwraca się i uderza ręką w ścianę. Nie ma bardziej denerwującej kobiety na tej planecie. Nawet pobiła jego matkę.
- Proszę, rusz swoje cztery seksowne litery i ubierz się oraz spakuj. Proszę - mówi wolno i wyraźnie patrząc na nią
- Powiedz Proszę dokąd chcesz jechać.
- Nie byłaś tam nie będziesz wiedzieć.
- Dobra. - pakuje potrzebne rzeczy do torby.
Już po kilkunastu minutach są w aucie. Harry włącza radio. Patrzy na drogę co chwila zmieniając biegi.
- A to daleko?
Ciszę przerywa głos dziewczyny. Harry odwraca na nią wzrok.
- Godzina.
Penelope kiwa głową i patrzy przez boczną szybę.
Dojeżdżają na skraj lasu. Harry parkuje i zabiera torbę dziewczyny.
- Będziemy spać pod namiotem? - pyta zdziwiona.
- Nie słońce. Chodź. - Mężczyzna bierze jej dłoń w swoją i zaczyna prowadzić. Jest już dość ciemno. Podłoże po którym idą to liście i mech. Czasem omijają pienie połamanych drzew. Penelope odwraca głowę za każdym razem gdy usłyszy jakiś szmer. Nic nie widzi, a osoba za którym podąża to Harry.
Więc czego się dziwić, że jest przestraszona. Dochodzą do wzgórza gdzie widać drewniany, mały oświetlony domek. Chłopak wyciąga klucze i otwiera drzwi. Oboje wchodzą do środka. Okna są wielkie bez zasłon. Widać wszystko co położone jest niżej.
Sufit jest wysoki. Przez salon przechodzą drewniane belki. Wszystkie meble są zrobione ręcznie. Dziewczynie podoba się to wnętrze pomimo okoliczności w jakich musi tu być.
Harry prowadzi ją przez korytarz wyłożony białym dywanem. Dochodzą do ostatnich drzwi. Otwiera je przed brunetka. Ta niepewnie wchodzi do środka. Pomieszczenie pogrążone jest w mroku puki Styles nie zapala włącznika znajdującego się tuż przy wejściu.
- Sypialnia - oznajmia.
-Widzę - mówi zakładając ręce na piersi.
- A teraz idziemy zjeść kolacje. Podoba mi się ta sukienka- mruczy obejmując ją.
- To znaczy że masz poczucie stylu. - uderza go łokciem w żebra i odsuwa się.
- Grzeczniej- łapie ją za ramię. Prowadzi dziewczynę do kuchni.
- Nie naciągaj mnie.
- Co ustaliliśmy? Że zaczynasz słuchać.
- Ty tak ustaliłeś.
- Jeszcze słowo a ten pasek wyjmę.
Prycha zła i wydyma dolną wargę.
- I dobrze wiesz , że ja nie tylko grozę. - humor tego chłopak zmieniał się tak szybko ze zadziwiał. - Co gotujemy?
- Obojętnie.
Harry opiera ręce o blat.
- Nie psuj Wszystkiego humorkami.
- Nie mam po prostu ochoty na nic konkretnego.
Wypuszcza z ust powietrze. Decydują się po prostu na spaghetti. Harry stara jej się pomagać ale nie może.
Gdy danie jest gotowe siadają do stołu.
Brunet patrzy jak dziewczyna je. Lubi obserwować kobiety które jedzą. Nie wie czemu. Przecież sam jeść nie lubi. Żadnych diet czy liczenia kalorii. Przecież to przesada, zwłaszcza gdy nie ma takiej potrzeby. Wyciąga rękę z serwetką i wyciera usta Penelope.
- Dzięki - odchyla się delikatnie do tyłu.
- Proszę - zabiera talerze i idzie do kuchni.
Brunetka wiąże włosy w wysokiego kucyka i opiera głowę o splecione ręce.
Harry wraca do niej z winem. Podaje kobiecie kieliszek ,a sam siada na fotelu. Pokazuje jej aby podeszła.
- Wolę tu. - mówi odwracając się do niego.
- Chodź.
Dziewczyna przewraca oczami i siada obok niego. Od razu wciąga ją na swoje kolana. Obejmuje talię brunetki jedną ręką. Jego usta przylegają do ramienia Penelope.
- Tak, marzyłam o tym - mówi dziewczyna ironicznie.
- Mam zły humor. Nie pogarszaj go.
- Co ja poradzę.
- Po prostu bądź grzeczna. Miła dla odmiany - robi jej kolejną malinkę na szyi i jest zadowolony.
- Grozisz mi swoim kutasem, a ja mam być miła?
- Nie wspominałem nic o seksie.
-Właśnie że tak. A potem że wyjmiesz jeszcze pasek.
- Nie. Mówiłem tylko o pasku i o słuchaniu.
- Jasne. - prycha. - Nie możesz znieść że w czymś mam rację. - dodaje.
- Nie masz racji. Nie mogę znieść tego, że jesteś strasznie uparta. Ja jedno, ty drugie. Zrozum, że to sytuacja bez wyjścia. Im szybciej ulegniesz tym lepiej dla ciebie.
- Czuj się...
- Dobra, mam dość. - przerzuca ją przez ramię i szybko pokonuje drogę do sypialni. - Teraz będziesz krzyczeć. Z takiej kurwa rozkoszy, że jutro nie będziesz mogła chodzić. - warczy rzucając ją na łożko.
- Nie zrobisz tego - pokazuje na niego palcem stając na pościeli.
- Zrobię. Nie zgwałcę cię. Sama będziesz prosić. - Poprawia koszulę i przyciąga ją gwałtownie. Dosyć brutalnie wpija się w jej słodkie usta. Jedną rękę wsuwa we długie, brązowe włosy dziewczyny.
Penelope zaciska mocno wargi choć jest to trudne przy natężeniu pocałunków zielonookiego.
- Lepiej będzie jak ulegniesz. - pociąga palcami za zamek jej sukienki.
- Zostaw, nie chce cię - cofa się gdy ten luzuje uścisk.
- To za chcesz. Chciałem poczekać, zrobić to powoli. Sama wybrałaś.
- Jaki jesteś dobry, matko jaki łaskawca- rzuca w niego poduszką.
- I nawet w tej chwili mnie prowokujesz - kręci głową, nie mogąc uwierzyć że ją to bawi.
- Lecz się!
Uśmiecha się do niej ironicznie.
- Jesteś moja skarbie. - wyjmuje pasek ze spodni i przyciąga ją. - Ładna bielizna - jego palec zahacza o brzeg koronki.
- Wara z łapami.
Prycha i siada, przekładając ją przez kolana.
- Znowu dasz mi w dupe? - uderza go pięścią w żebra.
- Tak. Dam ci w dupę. Potem doprowadzę do rozkoszy. Ale to później - ściska jej pośladek.
- Kurwa Harry - z trudem ugina kolano i celuje nim w krocze chłopaka. Jest przestraszona, ale też zdesperowana i zdenerwowana.
Bruneta to nie rusza. Jedynie bardziej denerwuje.
- Zdradzić ci coś? Jak się tak bronisz to powodujesz, że jest gorzej. Weź to na logikę. Mogło być miło, wszystko zepsułaś.
- Nie będziesz mnie bił jak dziecko..
- Tak się zachowujesz.
- Puść mnie Harry...-jej głos się zmienia i to po prostu prośba.
- Jak mam cię traktować? Jak dorosłą? - muska jej szyje.
- No puść - dotyka palcem jego przedramieniem.
- Zostaw - zabiera rękę.
i ją puszcza momentalnie.
Ta wstaje i podnosi swoją sukienkę.
- Nie - zabiera jej ubranie. - Do łóżka - mówi przez zęby. Sukienkę rzuca daleko. Pcha dziewczynę na materac. Przykrywa ją i kładzie się obok na kołdrze.
- i po co to do kurwy nędzy? - puszczają jej nerwy przez niego.
- Zamknij się! Zamknij się, bo nie wytrzymam jasne?! Po prostu zamilcz. Umiesz? - warczy głośno zaciskając dłoń na jej biodrze. - Musisz kurwa wszystko psuć? Wszystkie starania? Spierdol więcej, na pewno będzie lepiej. Zamknij się i śpij.
Odwraca się od niego i przyciska policzek do poduszki.
Harry głęboko oddycha, patrząc w sufit. Wszystkie jego mięśnie są napięte od nerwów. Gdy dziewczyna zasypia, wychodzi z sypialni. Chodzi po salonie nie radząc sobie ze zdenerwowaniem i pieczeniem skóry. Zrzuca wszystko co ma na drodze. Odpływa w fotelu koło 3 w nocy.
aww pierwsza ! supper!
OdpowiedzUsuńSuper!!! <3<3<3
OdpowiedzUsuńSuper! Już nie mogę doczekać się next'a <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie... Kocham!
http://changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
http://wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
super;)
OdpowiedzUsuńGenialne! <333
OdpowiedzUsuńCudowne !!! Ale było by lepiej gdybyś pisała np. jak mów Harry to zamiast pauzy literkę H, a Penelope P. :D Byłoby lepiej zrozumieć kto mówi. ;D
OdpowiedzUsuń