- Ja wybieram się do szkoły, nie wiem jak ty - wstaje i znika w łazience.
Harry zawozi ją. Zostawia za zakrętem , a sam wraca do swojego domu. Przebiera się i je śniadanie. Zdąża na drugą lekcje. Wyniki sprawdzianu z fizyki. Nie jest zdziwiony dobrą oceną jaką dostał. To u niego pewne. Tylko frekwencję ma złą. Idzie na wf i spotyka tam Louisa. Obydwaj od razu zmierzają w swoim kierunku.
- Ktoś ci auto podpierdolił Tomlinson.
- Ucierpisz na tym.
- Akurat to nie ja. Chyba Elliot bawił się przy kołach.
- Jasne - prycha, zły
- Mam swoje auto. Twoja ruina mi nie potrzebna - idzie się przebrać. W szatni w łazience zakłada dres.
Na salę wchodzi równo z jakąś dziewczyną z pierwszej klasy. Mówi cos ona nauczycielowi i wychodzi.
- Tomlinson do pani Marshall. - mówi mężczyzna po chwili.
Harry patrzy na niego ostrzegająco. Dosłownie zabija wzrokiem. Chłopak wychodzi a reszta zaczyna grać w siatkę. Harry i tak myśli tylko o tym co Tomlinson może zrobić Sunshine.
Lou nie wraca do końca lekcji i w ogóle do końca dnia.
Hazz wpada do sali Penelope i mierzy od razu chłopaka wzrokiem. Ten siedzi przed komputerem i coś robi, a dziewczyna w jednej z ławek poprawia sprawdziany. Harry nie zwracając uwagi na wroga podchodzi do nauczycielki. Pochyla się nad jej uchem.
- Nie wiem co byś musiała zrobić żebyś się wykręciła. 20 skarbie - mówi cicho.
- Myhym.. - kreśli coś długopisem.
- Rozumiesz?
- No tak.
- To dobrze.
- I co? Naprawiłeś? - Penelope pyta Louisa.
- Powinno być dobrze.
- Dziękuję.
- Ależ Proszę. Harry nie za gorąco ci? - Tomlinson szczerzy się.
Dziewczyna patrzy na Stylesa ale ten ignoruje pytanie.
- Louis Malik cie szukał.
- To kiedyś znajdzie.
Harry wywraca szmaragdowymi oczami. Jest zdenerwowany i przez to zaczyna się powoli drapać po ręce.
- Co jest Styles?
- Nie twoja sprawa.
- Na szczęście nie zaraża- mówi i wychodzi.
Styles patrzy na drzwi zagryzając warge. Nie jest chory.
-Możesz już iść? - pyta Penelope
- Nie. Nie mogę.
- Co jeszcze chcesz?
Przyciąga ją do siebie. Całuje kobietę umieszczając ręce na jej biodrach.
- Idź sobie..
- Nie sprzeciwiaj się.
- Pracuje tu a ty się uczysz.
- Niedługo. Nie martw się. Dzięki temu że myślisz że ściągam nie zdam.
- Ściągałeś.
- Nigdy nie ściągam. Możesz mnie przepytać. Na wszystko odpowiem - gładzi dłońmi jej plecy.
- Nie chcę. Sam jesteś sobie winien.
- Czym? Przychodzę . Piszę. Powinienem dostać ocenę.
- Gdybyś napisał uczciwie.
- Napisałem. Czego w słowach nie ściągałem nie rozumiesz?
- Trzeba było spełnić moją prośbę.
- Nie mogę. Nie mogłem i nie mogę.
- Dlatego dostałeś pałę - odchodzi do tyłu i siada za biurkiem.
- Nie ściągałem do cholery. - warczy.
Nie uzyskuje odpowiedzi.
Wywraca oczami i łapie jej podbródek.
- Jutro jest kolejny sprawdzian. O ile wiem cały materiał z tego tygodnia kiedy mnie nie było. Nie mam nawet podręcznika Od geografii.
- Jesteś dorosły.
- A ty głupia. Ameryki nie odkryliśmy.
- Nie obrażaj mnie - strąca jego palce.
- Stwierdzam fakty. 20 - dodaje i wychodzi. Wraca do domu cały czas mocno wbijając palce w ręce. Koszula przesiąka krwią.
~*~
Penelope wymiotuje już drugą godzinę. Czuje się bardzo źle i domyśla się co jest tego powodem. Bierze już jakieś piąte tabletki i pije setną butelkę wody. Zmęczona i blada kładzie się na łóżku. Z jękiem opada na materac. Wbija wzrok w sufit , ale jej powieki po chwili się zamykają. Prawie bezsenna noc, wydarzenia i wymioty powodują że zasypia.
Harry denerwuje się,gdy dziewczyna nie otwiera i nie odbiera. Wchodzi do środka bez problemowo. Od razu pokonuje drogę do sypialni Penelope. Otwiera drzwi i wsuwa się do środka. Ledwo coś widzi, gdyż jest tak ciemno. Podchodzi do łóżka, a ręką mają szafkę aby zapalić lampkę. Udaje mu się. Od razu zauważa śpiącą i blada brunetkę. Deklaruje gładzi policzek Sunshine. Od razu widać, że jest chora.
Obcy dotyk budzi ją. Otwiera oczy i od razu je zamyka widząc swój koszmar w postaci Harrego. Mężczyzna kładzie na jej głowie zimny ,mokry ręcznik na czole. Poprawia dziewczynie poduszkę pod głową.
- Śpij. Nic nie zrobię.
- Przez ciebie się rozchorowałam..
- Przepraszam - łapie jej dłoń. Muska palcami jej kłykcie.
- Możesz iść.
- Nie mogę. Nie zaczynaj od nowa. Śpij.
-Nie będę spać. - siada.
- Jezu...- wywraca oczami i kładzie ją. Przytrzymuje dziewczynie ręcznik.
- Błagam nie wynos mnie nigdzie.
- O czym ty mówisz? - całuje jej czoło odgarniając kosmyki włosów. Idzie zrobić Penelope herbatę. Łatwo odnajduje się w jej kuchni.
Wraca z kubkiem a dziewczyna znowu siedzi.
- Gdyby to było pierwsze wrażenie, pomyślałabym że jesteś miły.
- Jestem gdy po prostu normalnie ze mną rozmawiasz . Proszę. -podaje jej kubek i siada na krześle.
- To ty przyszedłeś do mnie z nożem.
- To ty zaczęłaś nie traktując mnie poważnie.
- Nie powinnam.
- Pij. - przymyka oczu. Długie rzęsy chłopaka również opadają.
- Nie rozumiem cie.
- Z czym? - dalej tkwi w takiej pozycji.
- We wszystkim.
- Skomplikowane. - zgadza się. Nie wytrzymuje. Zaciska mocno zęby czując pieczenie skóry.
- Nie groź mi więcej.
- Nie rozkazuj mi to nie będę. Zrozum , że ja nie chcę cię straszyć. Chcę być miły. Chciałem cię gdzieś dziś zabrać , ale widzę jak się czujesz.- mówi cicho brunet. Nieświadomie zaczyna się drapacć. Mówi i nawet tego nie kontroluje.
- Ale zmuszasz mnie do tego.
- Więc zacznijmy żyć....- przerywa na moment, biorąc głębszy oddech. - w pokoju. Zaraz wracam. - trafia do łazienki.
Penelope poprawia się nerwowo i okrywa szczelniej kocem. Wypija herbatę. W jej brzuchu robi się cieplej. Harry wraca po chwili. Ręce zaciska w pieści , gdy siada na krześle.
- Spróbujesz zasnąć?
- Nie.
- Musisz coś zjeść ...Zajęcie - aby mieć zajęcie idzie do kuchni. Chłopak zagryza wargę, robiąc ryżankę dla Penelope. Ta kręci głową gdy ten jej podaje jedzenie
- Nie możesz być na czczo.
- Zwymiotuję.
- Ale zjeść musisz.
- A jak nie to znowu zabierzesz się za swój pasek?
- Nie. Widzisz? Zaczynasz. Nie mam siły się z tobą kłócić - siada obok niej i wkłada do ust łyżkę z zupą.
- Jezu to ja tu jestem dorosła, mądrzejsza i starsza.
- Nie jesteś mądrzejsza. Też jestem dorosły. Z ostatnim się zgodzę. Jedz piękna - karmi ją dalej.
- Nie chce.. - zabiera mu łyżkę.
- Jak zwykle.
- Będziesz mieć czym wymiotować.
- No właśnie, a nie mam już siły.
- A jak nie zjesz to będziesz wymiotować żółcią. To jego gorsze.
- Oczywiście jesteś mądry..
- Więc?
- Wszystko wiesz. Sam to zjedz.
- Ja nie wymiotuje.
- A ja nie chce.
- Jak wolisz.
- Dziękuję. - mówi z ulgą.
Harry odkłada miskę i kładzie dziewczynę na materacu. Przygasza lampkę.
- Bądź taki zawsze w swojej głupiej naturze.
- Postaram się. - zaciska palce na parapecie i zamyka oczy
- Czyli się nie uspokoisz? - pyta po chwili.
- Nie jestem zdenerwowany - tłumaczy. - Nie chodzi oto.
- Więc?
Cierpię...Nie powiem ci tego. Ja? Nie mogę. To chyba honor - myśli poprawiając koszule.
- A powiesz mi czego chcesz tak na prawdę ode mnie?
Odwraca się do niej. Podchodzi do łóżka I pochyla się nad dziewczyna. Patrzy wprost w jej oczy.
- Chcę ciebie. Chcę cię poznać , przekonać , chcę żebyś była. Będę cię chronić.
super;)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńKocham!
Nie moge doczekać się nn <3 :*
Zapraszam do mnie...
http://punk-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
http://changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
http://wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
Zajebisty rozdział.Czy Penelope się przekona do Harrego?Czekam na kolejny rozdział,oby był jak najszybciej.Do następnego:)
OdpowiedzUsuńHejka :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award,więcej informacji na http://zaynmalikfanfordinarylove.blogspot.com/
gratuluję :)
Boskii..:)
OdpowiedzUsuń