czwartek, 28 sierpnia 2014

8. Pobicie.

Budzi się raptownie, słysząc szum wody w łazience. Przeciera zmęczoną twarz i patrzy na ręce. Musi się przebrać.
Czerwone plamy sporych rozmiarów zdobią jego koszule.
Zagryzając wargę, idzie do sypialni. Bolą go ręce.
Brunetka wychodzi z łazienki. Bez zastanowienia ubrała dzisiaj długie, czarne spodnie i zwykły top na szelkach koloru żółtego.
Widzi Harry'ego, który stoi przed łóżkiem tyłem do niej.
Jest bez koszulki, tak że widać jego umięśnione barki i ramiona.
Penelope mimo wszystko jest pod wrażeniem. Nie wiedziała że ma tatuaże.
Nie widzi jego przodu, ale tatuaże pokrywają dużą ilość miejsca na torsie i przedramionach.
-Wrócimy dz.. Boże co ci się stało?- mówi gdy staje obok niego.
Harry klnie pod nosem i zaciska szczękę. Nie usłyszał, gdy wyszła... Kurwa. Zakłada koszulę, aby zakryć głębokie rany i blizny po drapaniu.
- Z czego to masz?
- Z niczego. Posprzątam w salonie.
Penelope denerwuje jego zachowanie. Tyle od niej żąda a sam nie daje nic istotnego.
Chłopak na chwilę na nią patrzy, ale jest kompletnie ...zawstydzony.
- Nie widziałaś tego dobrze?
-Widziałam - mówi niepewnie.
- To zapomnij - prosi.
-To wygląda strasznie.. to znaczy poważnie.
- Wiem jak to wygląda.
-Jesteś strasznie nie fair - puka go palcem w tors i wraca do łazienki. Staje przed lustrem i czesze swoje włosy
Przejeżdża szczotką po nich kilka razy. Gdy idzie do salonu, Harry sprząta szkło i porozwalane rzeczy.
Nawet nie pyta co się stało, wie że nie ma sensu.
Siada przy stole i je zrobione śniadanie. Chłopak przygotował jej naleśniki.
Zjada dwa i przyznaje, że są przepyszne
Zmywa talerz i wstawia go na zmywarkę. Zauważa, że drzwi od tarasu są otwarte i chłopaka nie ma.
Tylko co z tego skoro trzy kroki i zgubi się na dobre
Harry chodzi po ogrodzie z rękami na biodrach. Nie przypuszczał, że ktoś się kiedyś dowie. Nie ona.
Penelope podwija bluzkę pod same piersi i przebiera spodnie na krótką spódnice, tuż za tyłek.
-To wrócimy dzisiaj? - pyta siadając za Harrym na stole.
- Tak. Wrócimy. - ten chodzi po trawie zastanawiając się jak się z nią dogadać.
- A kiedy? - zakłada nogę na nogę i opiera się na rękach za plecami.
- Spieszy ci się co?
-Nie, w sumie nie bardzo. - czeka aż się wreszcie odwróci.
- To po co nalegasz? - burczy.
Humor wczoraj był zły, ale dzisiaj to już dno.
-Bo chce wiedzieć. - wyciąga zniecierpliwiona twarz do słońca.
Odwraca się i patrzy na nią.
- Ty chcesz dużo zawsze wiedzieć.
- Jestem głodna wiedzy..
- A ty masz cała garderobę ze sobą? - podchodzi do niej.
- I jest tak specjalna, że mieści się w jednym plecaku.
- Gratuluję.  Ładne - pociąga palcami za jej spódnicę.
-Wiem.
- Dziwne, że po tym co zobaczyłaś nie uciekłaś z krzykiem.
-Nooom.. - wypina nieznacznie biust.
- Okay, o co chodzi? - opiera ręce o stół i patrzy na nią. - No słucham, bo w tych naleśnikach raczej nie było pigułek gwałtu.
- Słońce zasłaniasz
- Pytanie zadałem.
- Słyszałam.
- Wątpiłem. Słucham odpowiedzi.
- Nie znam.
- I tak nagle postanowiłaś mnie nie denerwować?
-Nie denerwuje cię? - dziwi się.
- Nie.
- Oddaj mi słońce.
- Oczywiście słońce. - siada po prostu za nią i obejmuje ją rękoma.
- Będę nierówno opalona.
- I tak będziesz piękna - całuje jej ramiona i kark.
-Wstrętny lizus.
- Jesteś taka miła - śmieje się i przygryza płatek jej ucha.
Chwilę później wtula twarz w jej włosy, przymykając oczy.
- Powiesz mi?
-  Co mam ci powiedzieć?
- O tych swoich rękach..
- Miałaś zapomnieć...- wzdycha. - to chyba nie jest coś czym mogę się chwalić
- Jezu no powiedz. - wstaje i odwraca się do niego.
- To taki nawyk.
- Nawyk?
- Nie jestem chory - mówi szybko. - Moja skóra też nie jest. Nie zarażam. Tak mam od kiedy pamiętam. Drapię się do bólu.
- Dlaczego?
- Nie wiem dlaczego. Musze.
-To się oduczyć trzeba. - obciaga koszulkę i spódnice.
Mruży oczy patrząc na nią.
- Może próbowałem? Skończyło się to gorzej gdy nie wytrzymałem. To już nie była sama krew.
- To przykre. Sorry..
- Pójdziemy dzisiaj na imprezę.
- Nie chce.
- A kiedy zaczniesz coś chcieć?
- Jak dasz mi spokój? - sugeruje.
- Błędna odpowiedz. Idziemy i juz.
-Debil.. - wchodzi do domu i przebiera się w to co przedtem.
Harry idzie za nią. W połowie ubierania łapie dziewczynę i upadają na łóżko. Zaczyna ją łaskotać.
- Nie mam łaskotek- mówi zgodnie z prawdą i wystawia mu język.
- Coś wymyślimy - odnajduję jej czuły punkt między szyją a obojczykiem i łaskoczę go nosem
- Złaź.. - próbuje go zepchnąć śmiejąc się.
Harry łapie jej ręce i Przytrzymuje je tuż nad głową.
Dalej łaskocze dziewczynę.
- Harry! - ta krzyczy próbując się uwolnić.
- No już - składa krótki pocałunek na jej ustach i podnosi się.
- Nie dasz mi spokoju?
- Niestety. Walczę oto na czym mi zależy- wyciąga do niej dłoń.
- Świetnie..
- Oj nie marudź.
- Nie chce stracić pracy i do cholery nóż mi do szyi przykładałeś.
- Nie stracisz. Nóż, nóż. Nie zrobiłbym ci nim nic.
- Więc bawi cię takie straszenie?
- Nie raczej nie. To była sytuacja wyjątkowa. Jestem pojebany. Nie ukryję tego. Gdy się denerwuje tak reaguje.
- Więc jak cię zdenerwuje, nawet za jakiś czas to co?
- Tego nie wiem. Wczoraj mnie zdenerwowałaś. Ucierpiał salon.
- Wracajmy..
- Skoro chcesz. - pomaga jej wstać.
- Poważnie?
- Tak. Odwiozę cię do domu i przyjadę wieczorem.
- Dobra.. - wywraca oczami jak ma w zwyczaju to robić.
Idą lasem do samochodu. Harry otwiera jej drzwi.
Ta wsiada. Chłopak chowa rzeczy do bagażnika i rusza.
Harry całą silną wolą próbuje się nie drapać. Usta ma ściągnięte w jedną wąska linie.
Całą drogę jadą w ciszy.
Brunet parkuje pod jej apartamentem. Przyciąga ją i całuje w usta. Jego język wdziera się między jej wargi.
Dziewczyna przez chwile oddaje pocałunek i używając dużo siły odsuwa się.
-Postaraj się nie drapać.
- Starać się zawsze mogę.
-Nie warto nic dla ciebie robić - uderza go w ramię i idzie po swoje rzeczy.
- A jakie będą rezultaty nie wie nikt...- odbiera od niej torbę i zanosi na górę.
Penelope otwiera swoje mieszkanie i wpuszcza go do środka.
Harry odstawia jej rzeczy pod ścianę.
- Dasz mi gazę i mnie nie ma.
-W kuchni nad zlewem.
Chłopak zabiera opatrunek. Idzie do wyjścia. Zatrzymuje się na chwilę przy Penelope i całuje jej policzek.
- Postaram się - po tych słowach wychodzi.
Dziewczyna delikatnie się uśmiecha.
- Nie, co ty robisz idiotko? - mówi do siebie.
Kręci głową i idzie do kuchni. Jej uczucia są mieszane.
Robi sobie herbatę i rozpakowywuje torbę. Daje rzeczy do prania. Postanawia wziąć kąpiel. W bieliźnie zauważa sine ślady na lewym biodrze. Przełyka ślinę i wchodzi pod strumień wody.
Harry ma sporą siłę. Z łatwością może ja skrzywdzić.
Myje włosy i całe ciało. Ubrana w świeże ciuchy smaruje jakąś maścią siniaka i z książką siada w fotelu.
Wreszcie ma okazję ją skończyć. Po godzinie przerywa jej telefon. " A ubierzesz sukienkę? Xx. "
"Ale tylko dlatego że po prostu chce " - odpisuje.
" Niech każdy żyje w złudzeniu piękna ". Odpowiedź szybko przychodzi.
Nie wysyła chłopakowi odpowiedzi tylko kładzie na twarz poduszkę.
Wypuszcza głośno powietrze. Harry wychodzi z mieszkania i wpada na trójkę wrogów. Liam , Zayn i Tomlinson.
- Nie mam na was czasu.
- Wiesz myślę że 28 września to idealna data na twoją śmierć  - mówi Louis i zadaje pierwszy cios w brzuch. Harry krztusi się powietrzem. Chwilę później dostaje od Zayna w plecy i upada na kolana.
Trzech to za dużo nawet jak na niego. Odchodzą gdy pojawia się jakaś wycieczka.
Harry siedzi oparty o ścianę wypluwając krew.
Jest wściekły. Całego go nosi.
Ale taka jest prawda, że nie ma nawet jak wstać. W końcu sąsiad się nad nim lituje.
- Może zawieść cię do szpitala? - pyta pan Frank.
- Nie trzeba.
-To może po kogoś zadzwonić?
- Mogę wody?
Żona mężczyzny przynosi szklankę chłopakowi.
- Harry nie zostaniesz teraz sam.
- Mi naprawdę nic nie jest. Dziękuję.
- Nie puszcze cię chłopcze. Dzwonisz albo jesteś skazany na starą babę.
Chce się uśmiechnąć ale wychodzi skrzywienie. Wybiera numer do Penelope.
Kiedy już ma się rozłączać to słyszy jej głos.
- Tak?
- Wiesz może ty przyjdziesz do mnie, co? Wtedy pójdziemy.
- Miałeś mnie wyciągać siłą.
- Chciałem, ale nastały inne okoliczności - poprawia się na fotelu krzywiąc.
- Dobrze..
- Przepraszam ...- mówi i rozłącza się.
Niecałą godzinę później brunetka stoi pod jego drzwiami, ale nikt nie otwiera.
Harry wychodzi z mieszkania sąsiadów. Chcę iść się przebrać i zdążyć przed Penelope, ale widzi ją na klatce. Widocznie ma dziś pecha.
- Cześć - mówi i szybko otwiera drzwi.
- Ktoś cię pobił?
- Głupio przyznać.
-Chodź - łapie jego rękę i ciągnie do kuchni. Karze siąść mu na krześle i szuka apteczki.
- Staczam się...- mruczy chłopak do siebie.
- No dużo tu tego masz - czyści rany.
- Sorry- odsuwa ją czując ze kolejna fala czerwonej mazi podchodzi mu do ust. Być może to niewielki krwotok wewnętrzny. Nie ważne. Nie istotne to jest dla niego. Obchodzi go tylko Penelope.
Gdy wraca dziewczyna kończy przerwane zajęcie.
- Dziękuję - wtula policzek w jej dłoń.
- Proszę. - całuje rozcięty łuk brwiowy chłopaka.
- Chcesz iść?
- Nie. Ty powinieneś siedzieć spokojnie i broń Boże nie zasypiać.
- Właśnie dlatego musze mieć zajęcie.
-To będziemy rozmawiać.
- Ładna sukienka.
- Dzięki.
- Serio Przepraszam. Jak go dorwę będzie trupem. - zaciska szczękę.
-Tak, na pewno Harry.
- Muszę się uspokoić. Zrób coś. Pomóż mi.
-Nie wiem co.. - delikatnie głaszcze jego policzek.
Harry wie, że gdyby wystąpił napad furii zrobiony cos złego. Pieprzony Tomlinson miał przewagę.
Tchórz bał się przyjść sam.
To ich różni. Harry sam stawia czoła problemom.
- Jakąś tabletkę ci dam - odzywa się Penelope
- Nie - odpowiada szybko brunet. Patrzy na nią, a po chwili jego głowa wtula się w talię dziewczyny.
Zaskoczona powoli i niepewnie umiejscawia swoje palce w jego włosach i kojąco nimi błądzi wśród brązowych loków.
Chłopak cicho wzdycha i zamyka oczy. To zdecydowanie pomaga.
- Ale jesteś cichy..
Przyciąga ją bardziej do siebie trzymając w silnych ramionach.
Dziewczyna krzywi się gdy jego ramię jest na poziome siniaka na biodrze. Jej granatowa sukienka marszczy się pod naciskiem Harrego.
- On może cos od ciebie chcieć. Chciałbym, abyś uważała. Proszę.
- Raczej wątpię żebyśmy mieli ze sobą jakieś sposobności.
- Wie gdzie mieszkasz. Pracujesz. Uczysz go.
- Możesz już? - pokazuje na jego ręce. Siniak przez swój rozmiar boli aż do kości pod dotykiem.
Odsuwa się i przygląda jej twarzy. Widzi skrzywienie. Unosi jej sukienkę. Gdy mu chce zaskoczona przerywać, uderza ją lekko po rękach i kontynuuje. Ogląda jej biodra.
-Nie rozbieraj mnie - odsuwa się.
- To ja tak?- przyciąga ją i całuje siniak. Dmucha na ślad zimnym powietrzem.
-Nie wiem, może. - wzrusza ramionami.
- Wybacz Sunshine - podnosi się. Teraz góruje nad nią.
- Myhym...
Kładzie ręce na jej plecach i przyciąga ją powoli.
-Może książkę poczytaj, albo film..
- Nudne. Bardzo nudne - pochyla się i całuje delikatnie jej usta.
-To pasjansa ułóż.. - odwraca głowę.
- To tez jest nudne - Przytrzymuje jej podbródek. Całuje dolną warge ,a później górną. - Naprawdę pięknie wyglądasz. Chodź. - bierze ją za rękę
Dziewczyna idzie za nim dwoma dłońmi trzymając jego jedną.
- Wyjdziemy, a gdy będzie źle wrócimy.
- Nie chce Harry..
- Na spacer.
-Ty musisz w miejscu siedzieć. - ciągnie go.
- Och no - wzdycha. Siada na kanapie a dziewczynę sadza na kolanach. Czuje się strasznie obolały.
- Dużo wody, tak. musisz dużo pić.
- Dobrze Proszę pani.
Penelope wstaje i przynosi mu wodę.
Zaczynają rozmawiać. Harry czuje zmęczenie dzisiejszym dniem, ale nie daje po sobie tego poznać. – A propos ściągania. Postawisz mi w końcu dobrą ocenę ?
- Tak. Nie postawie ci pały. - mówi z ręką na sercu.
- Szkoda...
- Nie boli bardzo?
- Boli.
-Weź tabletkę.
- Nie. Przejdzie. - przesuwa palcami po ręce.
-Harry.. - strąca jego dłoń.
- Nawyk.
-Wiem. - znowu podaje mu szklankę.
- Wezmę prysznic. - całuje jej czoło i wypija wodę. Jakoś dochodzi do łazienki.
Gdy chłopak jest w łazience to dziewczyna przeczesuje swoje włosy i dużo myśli. Czuje że chce mu pomóc.
To dziwne, gdy nagle Harry jest taki...bezbronny.
Bierze głęboki oddech i myśli. Myśli, myśli, nie umie tego wyłączyć.
Czuje dłonie na ramionach. Harry stoi za nią w bokserkach i koszuli.
- Przede mną nie musisz tego chować.. - mówi cicho runetka.
- To jest obrzydliwe.
- Powiedziałam i wiesz - wzrusza ramionami.
Pochyla się i całuje jej policzek.
- Pobudziła cię trochę woda?
- Tak. Zjesz cos?
- Nie. - odwraca głowę w jego stronę.
- Powiedz jak będziesz głodna. - ubiera spodnie od dresu. Przechodzi przez hol i sięga po papiery które przyniósł mu Niall. Są to plany toru wyścigowego. Wyścig Danger Race to najdłuższy i najniebezpieczniejszy wyścig. Stają do niego najlepsi. Harry całe wakacje ćwiczył. Niall przygotowuje mu auto.
Wie, że ma szansę i to całkiem spore.
W życiu trzeba ryzykować. Przegląda plan, wiele rzeczy zapamiętując.
- Harry jest prawie północ.. - słyszy dziewczynę.
- Zostań na noc. - odkłada kartki i podchodzi do niej.
- Bez przesady - mówi oglądając książki na półce.
- Proszę. - obejmuje ją od tyłu. - Kochanie.
- Kurcze ty jesteś młodszy.. - śmieje się znowu to sobie uświadamiając.
- Tak. Jestem.
- Nie, nie, nie. Wracam do siebie. - czyta tył jednej z książek.
- Zostaniesz. - zamyka jej nadgarstek w swojej dłoni. Prowadzi ją do sypialni.
- Nie wiem jaki masz problem.. - wchodzi za nim do pomieszczenia.
- Taki że jest późno i nie pozwolę ci wracać po nocy.
- Bo to takie niebezpieczne.. - wywraca oczami.
- Tak - warczy.
- Przestań. - dziewczyna też się złości i zabiera swoją dłoń z jego.
- Więc tak nie mów.
- Nie mam ciuchów ani ochoty tu zostać - oplata się ramionami.
- Ciuchy ci dam. Nie masz wyjścia. Nie puszczę cię i nie dam rady odwieść. - kuca przy szafie. Wyciąga głęboko schowane pudło. W nim są damskie ubrania Katherine. Niebieskookiej blondynki, która kiedyś zwróciła mu w głowie. Potem została odebrana przez najlepszego przyjaciela.
Penelope bierze jakąś jego koszulkę z łóżka i znika zła w łazience. Umyta chwyta z sypialni jedną poduszkę i koc z czym idzie do salonu.
- Wróć. - zawraca ją. - Ty spisz tam. - prowadzi ją do sypialni. Zabiera koc i poduszkę. Sam kładzie się w salonie. Zdejmuje koszulę. Wpatruje się w nadgarstki. Dosłownie wydrapane
Ale dla Penelope ich nie powiększy.
Oboje zasypiają bardzo szybko, ale to brunetka budzi się pierwsza.

~~~~~~~*~~~~~~
Ej! Jest Was trochę, więc zacznijcie komentować i sprawcie, że się uśmiechniemy :)
Zapraszam na coś nowego;

14 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle świetny :) ale mam pytanie dlaczego akurat 28 września?

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, ze w końcu są mili dla siebie. To wszystko robi się coraz mniej po kręcone a zdarzenia układają się w logiczna calość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie? To było pisane 4 miesiące temu wiec nie wiem o co chodzi ?;*

      Usuń
  3. super czekam na nastepny ! tylko szybko ! poszeeee ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam dzisiaj wszystko i powiem ci że jest genialne, czekam z necierpliwością na nexta ,33333333333333

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham kocham i nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału prosze pośpiesz się! błagam bo umrę z ciekawości... !! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę weź dodaj nowy rozdział. Tu i na Scolded. Kurczę! Moja wina, że tak cudnie piszesz???

    OdpowiedzUsuń
  7. prosze dodaj nastepny... taka podekscytowana jestem qa ty tak długe nie dodajesz... prosze pospiesz sie !!! kocham twoje blogiii. Wszystkie !!! czeka czekam i sie mam nadzieje ze doczekam w końcu tylko dodaj nastepny! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń