środa, 10 września 2014

9. Wyścig.

Ubiera jedną z sukienek z pudła.
Idzie do kuchni i robi jakąś sałatkę ze znalezionych rzeczy.
Gotowe śniadanie stawia na stole w salonie. Harry śpi na plecach. Teraz widzi rany po pobiciu.
Są na prawdę okropne i na sam widok się krzywi .
Styles mruczy u przekręca się. Jego ręka spada z kanapy.
Brunetka powoli podchodzi do niego i kuca. Jej usta znajdują się przy jego uchu.
- Harry..- zaczyna cicho.
- Hmm? - mamrocze niewyraźnie.
- Spróbujemy..- całuje jego ucho i czochra włosy wstając.
- To mi się śni?
- Śpij dzieciaku- ledwo powstrzymuje śmiech idąc do kuchni.
Harry powoli się rozbudza. Krzywi się podnosząc.
Czuje się nadal obolały i jego ruchy są skrępowane.
Jest juz w kuchni, gdy słyszy pukanie do drzwi. W drzwiach stoi sąsiad.
- Harry twoje auto się pali. Boże twoje ręce...
-Ym...okay.- zakłada bluzę i wybiega.
Widzi na parkingu swoje auto. Mercedes pali się jak pochodnia
Harry zaciska pięści wiedząc czyja to wina.
Wściekłość zalewa jego ciało. Nie zważając teraz na ból, wbiega na górę. Zrzuca wazon w przed pokoju celując nim prosto w ścianę. Szkło rozsypuje się.
Penelope przestraszona hałasem pojawia się przed chłopakiem.
Harry uderza tym razem ręką w drzwi. Gdzie jest cholera broń.
- Co się stało?- jej oczy błądzą po całym ciele Stylesa.
- Spalił mi auto rozumiem to kurwa?
- Louis? - marszczy brwi.
- Tak.
- Przykro mi. Ale to ci nie pomoże.
- Wczoraj przyszedł w trójkę. On nie ma jaj.
- Oni cię pobili. - tym razem stwierdza fakt.
- Tak.- opuszcza ręce i patrzy na Penelope. - Przepraszam.
- Mnie nie masz za co tym razem.
- Pocałuj mnie - podchodzi do niej.
Przerywa jej gdy chce odpowiedzieć. - Tak jakbym miał wyjść na walkę i z niej nie wrócić. Tak jakby to był ostatni raz. Tak jakbyś wreszcie odzyskała spokój.
Dziewczyna patrzy na swoje stopy i robi krok do przodu zmniejszając tym odległość miedzy nimi. Między palce lewej ręki łapie dół jego bluzy. Drugą dłoń kładzie na jego karku. Unosi się na palcach i łączy ich usta.
Harry z jękiem oddaje ten pocałunek. Obejmuje talię Sunshine jedną ręką. Jego wargi dopasowują się do jej. Chłopak może czuć cudowny smak ust dziewczyny co go dodatkowo upaja.
Penelope rozwiera swoje wargi i językiem przejeżdża po ustach Hazzy. Przyciąga go do siebie jak najbliżej. Ich klatki poruszają się przy sobie.
Obydwoje oddychają bardzo szybko. Odrywając się tylko po to, aby zaczerpnąć powietrza.
Pocałunki staja sie chaotyczne. Wymykają się spod jakiejkolwiek kontroli. Zatrącają się granice które wargi są jej, a które należą już do niego.
Stapiają się w jedność. Harry przypiera dziewczynę do ściany. Jedną rękę trzyma na jej szyi. Drugą głaszcze policzek.
Ich oddechy mieszają się nie opuszczają wnętrza ich buzi. Palce dziewczyny ciągną za włosy chłopaka który w tym momencie zasłania cały świat, włada wszystkimi jej myślami. To wszystko zdaje się nie mieć końca.
- Tak chcę, żebyś mnie całowała za każdym razem gdy będę się musiał zmierzyć. - sapie Harry odrywając się od niej. Odgarnia włosy z czoła dziewczyny.
Ta patrzy w jego oczy i mierzy wzrokiem po kolei każdą część jego twarzy.
Hazza muska zimnymi palcami jej zaróżowiony policzek. Kreśli małe kółeczka na jej delikatnej skórze.
Zostaje obdarowany uśmiechem. W ciszy jedzą oboje śniadanie. Każde jest pogrążone we własnych myślach.
Harry tylko na moment zostawia Penelope samą. Zakłada bandaże na ręce. Ubiera się kompletnie i wraca.
- Spacer? - wyciąga do niej rękę
- Ktoś może zobaczyć Harry..
- Znam parę miejsc.
- Przykro mi -kręci przecząco głową. - Nie tutaj.
- Dobrze - zgadza się. Przygląda się dziewczynie zagryzając wargę.
- Co?
- Gdybyś miała blond włosy...Nie ważne
-To co? - pyta ciekawa.
- Nie byłoby ci ładnie.
- Kręcisz coś.. - wraca do salonu.
Harry siada obok niej. Obejmuje ją ramieniem.
- Jaki lubisz kolor? - pyta ją.
- Nie wiem - odpowiada.
- Masz rodzeństwo?
- Dwóch braci.
- Dlaczego przeprowadziłaś się do Anglii? Arizona to fajne miejsce.
- To się tam przeprowadź
- Spytałem, dlaczego.
- Czuje się jak na przesłuchaniu
- Chcę porozmawiać.
- Więc dlaczego olewasz szkołę?
- Bo jest mi niepotrzebna.
- Właśnie że tak. Musisz mieć wykształcenie. Egzaminy końcowe.
- Przecież ja je zdam na 100%. Mówię poważnie.
- Ale cię do nich nie dopuszcza bałwanie
- Dopuszczą
- Harry chyba lepiej wiem. Weź się do roboty. Nie marnuj swojego talentu.
- Wiesz, że nie egzaminy mi się nie przydadzą? Studia itd. Nie jestem taki
- Tak? To co zamierzasz.? - strąca jego ramię odwracając się
- Nie wiem co zamierzam. Zarabiam z wyścigów.
- Z jakich wyś... Oooo matko. - wstaje i zaczyna chodzić po pomieszczeniu.
Harry podąża za nią wzrokiem.
- Skarbie. - opiera rękę na oparciu sofy. - Dobrze wiesz, że jestem raczej od właśnie takiego życia.
- Nie mów do mnie skarbie. W ogóle nie mów.
- Przestań. - podchodzi do niej. Jednym ruchem łapie ją za nadgarstki. Składa na nich pocałunki.- Chciałaś wiedzieć.
- Idź sobie - mówi zła
- Na co się wściekasz? - pyta.
- Kryminalista jesteś i w ogóle nie słuchasz innych.
- Słucham. Ciebie słucham. Wiesz, że jestem kryminalistą. Wiedziałaś o tym. Zabijam najgorszych. Nie kradnę. Ścigam się.
-Wzór do naśladowania - zabiera swoje ręce i idzie po kurtkę.
- Stój. - idzie za nią. Odwraca ją jednym ruchem. - Nie mam zamiaru się z tobą kłócić o pierdoły - przerywa im walenie do drzwi. - No i jeszcze tego mi brakowało - warczy przez zęby. Wpycha ją do sypialni i sięga po broń. Otwiera drzwi Louisowi. - Widzę że sam się pofatygowałeś
- Chciałem Ci powiedzieć że twoje się - słyszą wybuch- się wybuchło już.
- Ciebie to tylko zajebać - wpada w furie. Łapie go za koszulę i rzuca o ścianę holu.
- Stary, bo sobie coś zrobisz - odpycha go mocno.
- Teraz nie ma kolegów i Kurwa nic nie możesz. - znów się na niego rzuca. Jego pięść atakuje klatkę starszego.
Ten łapie ciężko oddech i oddaje chłopakowi.
Najgorsze dla Stylesa może być to gdy złapie się go za ręce. Ból będzie ogromny.. Stara się tego uniknąć.
- Penelope jest ciasna co? Czy nie włożyłeś jeszcze? - Louis go prowokuję.
Styles ogarnięty złością przydusza go przy ścianie.
- Zamknij mordę. Jeszcze jedno słowo o niej. - syczy przez zęby. - Tknij ją będziesz wył z bólu czując każdą połamaną kość. Wiesz jak to boli. Dobrze wiesz. Penelope też mi odbierzesz?
- Nie będę musiał, bo ona nigdy nie będzie Twoja
Harry chwyta go za ramiona i rzuca o drzwi sypialni. - Wypierdalaj.
- Zawsze ciągłego mnie na południe wiesz?
Penelope słyszy wszystko. Łącznie z krzykiem i dźwiękiem łamanej kości. - Nie zbliżaj się do niej. Mnie możesz nachodzić i napierdalać. Od niej z daleka - ostrzega zmęczony i obolały Harry.
Pada jeszcze parę ostrych słów i Tomlinson wychodzi.
Harry zsuwa się po ścianie. Zaciska pięści. Próbuje się uspokoić.
Widzi stopy dziewczyny a po chwilę kolana. Brunetka oczyszcza i opatruje jego twarz
Nie odzywają się. Zielonooki patrzy na nią, nie równomiernie oddychając. Łapie ją i przyciąga do swojego torsu. Zamyka w swoich ramionach.
Penelope nie rusza się a jedynie czeka.
- Nie skrzywdzi cię.
-Wiem.. - mówi cicho.
- Przepraszam. Idź do domu. Nie chcę żebyś się bała.
-Daj najpierw tą twarz.
Chłopak czeka aż całkowicie go opatrzy.
- Poczekaj. - powoli wstaje i idzie do schowka na buty. Wyjmuje którąś z broni. Wręcza ją dziewczynie. - Nie otwierasz Lou. Ale jeśli sam wejdzie musisz się bronić.
- Nie chce tego Harry.
- Idź. Zobaczymy się w szkole. - zamyka jej dłoń na gnacie. Całuje ją w usta i jakoś dochodzi do kanapy.
- Ja się z tym bardziej boje niż bez tego.
Harry opada na kanapę.
- Proszę. Nie każe ci tego używać. Po prostu to weź kochanie.
- Miałeś tak nie mówić. - przynosi mu znowu wodę i karze pić.
- Lubie Cię tak nazywać - przyznaje. - Czuje się jak jakiś niedorobiony. Co chwila mi pomagasz. Nie powinno tak być.
- A ja to lubię. To znaczy nie jak cię boli tylko kiedy jesteś taki.
- Dzięki...
- Zostanę jeszcze, a ty leż.
- Lubisz mnie chociaż trochę?
- Może trochę.
- Chociaż tyle.
- Leż.
Przyciąga ją i kładzie się z dziewczyną przytuloną do siebie.
- Ćwok. - uderza go i kładzie głowę na jego klatce.
- To boli Sunshine - śmieje się zachrypniętym głębokim głosem.
- Cicho.
Leżą przytuleni do siebie
- Jutro masz być na wszystkich lekcjach. Jak wrócę ze szkolenia to sprawdzę.
- Nie masz serca, ale pójdę.
- Na wszystkie Harry.
- Oprócz wf.
- Deal
Całuje jej policzek.
Następnego dnia Harry wchodzi do szkoły. Louis ma całe ramię w gipsie. Styles zadowolony podchodzi do Nialla.
- Zgaduje, że to ty.
- Moje auto wysłał w powietrze. Najpierw przyszli do mnie w trójkę wyżyć się.
- No widzę.
- Chcę dzisiaj poćwiczyć. - opiera się o szafkę.
- Nie da rady. Może w środę
- Niall ja mam za tydzień wyścig. No a w sobotę jadę na tor. Trochę zarobię - mówi poprawiając marynarkę. Dziewczyny idą korytarzem wpatrując się w jego poranioną twarz.
- Ale auto nie jest gotowe.
- Dobra. Poczekam  - wraca oczami na ciekawskie spojrzenia. Zawsze Harry wzbudzał zainteresowanie. Jest typem niegrzeczne chłopaka.
Każda dziewczyna bez problemu zgodziłaby się zrobić dla niego wszystko.
- Amber! - krzyczy Styles.
-Tak? - blondynka staje przed nim z uśmiechem.
- Mam prośbę słońce.
- Postaram się pomóc - łapie w dwa palce jego pasek.
- Amber - łapie jej rękę. - Zależy mi na tym abyś dobrała się do Louisa i zostawiła go w stanie. Ekhem.
- Ciebie nie zostawię kotku
- Nie przeginaj. No idź
- Harry no.. - robi nadąsaną minę.
- Idź mała. Dasz radę.
- Co będę z tego miała? - pyta i w tym czasie podchodzi do nich Lizzy. Brunetka jako jedyna w szkole chyba nie lata za nim przez co i za parę innych rzeczy ją uwielbia i podrywa Niall.
- Kupie ci sukienkę. No idź. Cześć Lizzy.
- O czym gadacie? - poprawia plecak.
- O tym żeby zrobiła świństwo Louisowi.
- Ja chcę! - podskakuje przez co jej dwa rude kucyki też to robią. Lizzy jest niska i zawsze ma w buzi lizaka. Jest dużą dziewczynką, ale nie do końca taką niewinna.
- Zrobisz to dla mnie? - Harry się do niej szeroko uśmiecha
- Jasne.. - oblizuje lizaka poruszając brwiami.
- Dobry ten lizaki? - śmieje się.
- Zdarzały się lepsze, a jeśli o tym mowa to gdzie Niall? - rozgląda się.
- Stał obok. Nie wiem gdzie. Lecę na lekcję. Wierze w ciebie RUDA - śmiejąc się idzie do sali.
Przesypia całą chemię
Wieczorem załatwia nowe auto w salonie. Kupionym Lamborghini avendatorem podjeżdża pod apartament Penelope.
Brunetka chodzi po mieszkaniu próbując wymyślić coś ciekawego na lekcje.
- Wymyśliłaś fajny sposób na kierunki i myślisz, że jesteś fajna - mówi do siebie.
- Ja tam uważam, że jesteś  - silne ramiona obejmują ją od tyłu. - Stęskniłem się.
- Jasne po co pukać
- Chodź.
- Gdzie? - odwraca twarz w jego stronę.
- Zobaczysz. Tam nikt nas nie pozna.
- Harry.. - mówi zrezygnowanym głosem.
- Chodź kotku. -bierze ją za rękę. Zabiera jej sweterek i prowadzi do drzwi.
- Ale niedługo.
- Obiecuję.
- Dobrze
Hazz prowadzi ją do nowego auta
- No tak. To było oczywiste.
Uśmiecha się i otwiera jej drzwi.
- Masz dużo pieniędzy. Wszystko z wyścigów?
- Wszystko. Sam się dorobiłem. Najpierw pracowałem u mechanika. - wsiada do środka i kontynuuje. - Kiedyś przyjechał jeden klient nowiutkim McLarenem.
Miał coś ze sprzęgłem. Nie dziwię się. Gdy zobaczyłem licznik szczeka mi opadła. Powiedział mi ze auto startuje w wyścigach.
- Nawet gdy musia... Nie było kasy a i tak bym bratu w życiu nie pozwoliła się ścigać.
To niebezpieczne.
- Całe moje życie takie jest.
- Mój brat by cię pewnie pochwalił.
- Masz dwóch.
- Nie mówi. To znaczy umie ale od wypadku rodziców ani słowa.
- Musiał to być poważny szok. Wiesz takim osobom pomagają najlepsi specjaliści. - zmienia bieg i wyprzedza auto przed nimi.
- Wydaje mi się że to taki bunt.
- Nie wiesz. Tylko on wie.
- Bo on.. Żyje normalnie. Bawi się, ma nawet dziewczynę, strasznie fajna. Wypadek go rozwścieczył, a potem ja jeszcze dopieprzyłam
- Co zrobiłaś?
- Nie istotne. Ale był wściekły.
- To pewnie istotne skoro był wściekły nie bez powodu.
- Długo jeszcze?
- Chwila.
Nie wraca do tematu i ogląda mijany widok.
Harry wjeżdża na tor wyścigowych. Jest głośno. Roi się od dziewczyn i uczestników.
- No po co?
- Zgadnij - zatrzymuje się na starcie. Nikt nie zna jego auta.  Chociaż dobrze znają Stylesa. Harry zapina pas dziewczynie
Penelope nie odzywa się. Na sygnał wszystkie auta ruszają.
Harry na początku nie jedzie na przodzie. Jednak przy zakręcie wychodzi na prowadzenie puszczając gwałtownie sprzęgło. Obraca kierownica w drugą stronę tak ze samochód efektownie skręca. Opony piszczą a na asfalcie zostają ślady. Przyspiesza i wykonuje jump dritf. Jego auto przez moment jest w powietrzu i upada na cztery koła. Kolejny zakręt. Harry hamuje a tylne koła tracą przyczepność i auto Lamborghini wibruje na torze. W końcu Droga jest prosta. Pierwszy przekracza metę. Ludzie widząc go nie są szczególnie zdziwieni.
-To było straszne - słyszy Penelope.
- Myślałem, że zadziwiające.
- W sumie trochę też
Sadza ją na masce auta. Kładzie dłonie na jej biodrach. Nie myśli o bólu.
- I że co?
- Mam najpiękniejszą nagrodę. -  dotyka jej ud.
-Tak mówisz?
- Jestem tego pewny. Siedzi przede mną. - muska ustami jej szyję.
- Z lekka przesada.
Harry trąca nosem jej i uśmiecha się ukazując do dołeczki.
- No dobra, chodź - palcem ciągnie jego podróbek i całuje chłopaka.
Ten bardzo zadowolony oddaje pocałunek. Pochyla się bardziej nad nią. Jego lewa ręka wsuwa się we włosy Penelope,a druga gładzi jej udo.
Dziewczyna jedną ręką podpiera się za plecami a drugą trzyma koszulkę Harryego
Ich usta naprawdę są idealnie do siebie dopasowane.
- No - dziewczyna odsuwa się.
Harry patrzy na nią zagrażających wargę. Jak ona go podnieca... Na wpół leżąca na masce jego auta.
Brunet przesuwa palce i ciągnie za krawędź jej sukienki. Przysysa się do szyi dziewczyny. Pozostawia kolejną malinkę.
- Jutro muszę iść do szkoły, a uczniowie jak ty będą dociekliwi
- Moja - przygryza płatek jej ucha.
- Harry.. - upomina go.
- Nie wiesz jak bardzo chciałbym zrobić ci dobrze - znów ciągnie za jej sukienkę.
- Uspokój się.
Ten się tylko śmieje. Całuje ją krótko w usta i pomaga zejść z maski. Obejmując Penelope idzie po pieniądze.
Dziewczyna jest w ciężkim szoku gdy widzi tyle pieniędzy. W życiu nie widziała za jednym razem takiej sumy.
Harry zarobił ponad 20 tysięcy funtów.
- Dużo.. - mówi gdy ktoś włącza głośno muzykę i zaczyna się impreza.
Chłopak nachyla się nad jej uchem - wracamy do domu czy zabawisz się trochę z mistrzem?
- Niech będzie - mówi na tyle głośno by usłyszał.
Uśmiecha się do niej i łapie jej biodra. Czuje pieczenie ramion, ale powstrzymuje się. Swoją uwagę skupia na zabawie i pięknej dziewczynie.
Brunetka zdecydowanie radzi sobie z tańcem. Ociera się o niego poruszając w rytm muzyki.
Usta Styles często lądują na jej lub też szyi Penelope.
Ta trzyma go blisko siebie i co jakiś czas szepcząc coś do niego.
Podnosi ją i sadza na swoich biodrach.
Tu nikt nie zwraca na to uwagi. Każdy się bawi.
Harry odwozi ją dopiero po dwóch godzinach. Bardzo szybko pokonuje drogę do domu. Z piskiem parkuje pod apartamentem.
- Miłego dnia.
- No dobra - wzrusza ramionami.
Pochyla się i muska jej usta. Przejeżdża językiem po jej wardze.
-To co mówiłeś?
- Że życzę ci jutro miłego dnia - ściska jej kolano
- Dziękuję.
- I miłej nocy.
-Tobie również. - otwiera drzwi.
- Nie wytrzymam. - przyciąga ją i wciąga na swoje kolana jednym ruchem.
Dziewczyna opiera się o kierownicę. Harry zachłannie całuje jej usta wsuwając język.
Ta wybucha śmiechem, gdy słyszy klakson. Podciąga się i od nowa całuje chłopaka.
Harry wdziera się rękoma pod jej sukienkę. Masuje uda i kolana Penelope.
- Podoba ci się? - mruczy całując miejsce za jego uchem.
- Ty mi się podobasz - wzdycha i językiem przejeżdża po szyi kobiety.
-O kurwa.. - widzi dwóch chłopaków ze szkoły i szybko nurkuje w dół między nogi Harrego. - Rzeczywiście bardzo Ci się podobam - mruczy.
Styles widzi swoich kolegów. Odsuwa fotel i śmieje się.
- Skarbie szyby są przyciemnione, ale skoro już tam jesteś..
- Nie wyglądają na takie. - ignoruje jego uwagę.
- Bo siedzimy w środku?
-Nie znam się akurat na tym.
- Naprawdę fajnie wyglądasz między moimi kolanami.
- Jak ci nie pomogę będziesz musiał szukać gdzie indziej. - przejeżdża palcami po wybrzuszeniu
- Taka jest wredna? - łapie jej dłoń i całuje.
-Nie, aż tak nie - rozpina jego spodnie.
- Lub też zostawisz mnie w połowie.
- Może.. - klepie go w udo żeby podniósł biodra.
Tak właśnie robi. Zsuwa lekko jeansy.
Penelope pozbywa się od razu jego bokserek. Zwilża wargi widząc go w całej okazałości.
-Podziękujesz jutro tamtej dwójce. - rozchyla usta i oplata nimi jego męskość.
- Chyba będę musiał - ten głośno wzdycha.
Opiera głowę o zagłówek fotela. Swoje palce wsuwa we włosy dziewczyny.
Jej głowa porusza się wzdłuż jego długości.
Penelope już dawno zapomniała, że jest jej uczniem poza szkołą. Przypominanie i tak by nic nie dało.
Harry co chwila wypuszcza powietrze z ust czując ogromną przyjemność.
Brunetka połyka to co zaczyna pojawiać się w jej ustach.
Gdy już jest po wszystkim, Harry przyciąga ją do siebie.
- Jesteś cudowna - wpija się w jej usta.
- Każdy mi to mówi - wywraca oczami oddając i pocałunek. - Na razie duży chłopczyku.
- Idź zanim cię w tym aucie przelecę.
-Przelecieć to ty możesz co najwyżej nad morzem.
- Nie jesteś zabawna - poprawia spodnie. - Ale przelecieć a przerżnąć lepiej brzmi.
-Nie boję się wulgaryzmów tylko przypominam że drobne zabawy a pieprzenie to różnica.
- Widzisz ja znam tę różnicę - szepcze jej do ucha. - Ale na to przyjdzie czas. Sio - klepie ją w tyłek, gdy ta wychodzi.
Wycofuje auto i z piskiem opon odjeżdża.
Penelope wchodzi do klatki swojego wieżowca gdzie jak zwykle jest ciemno, ale już na pamięć zna te schody.
Wchodzi na samą górę. Jest w mieszkaniu i zdejmuje swój sweter, gdy czuje jak ktoś ją obejmuje.

11 komentarzy: