niedziela, 5 października 2014

10. Słodkosć.

- Jezu Harry ja jutro nie mam zamiaru spać na lekcjach w przeciwieństwie do ciebie.
- Błąd. Nie Harry. - dopiero teraz się orientuje, że jest objęta jedną ręką.
- Boże Louis - wyrywa się momentalnie.
- Tak ja - całuje jej kark.
- Co ty tu robisz? - odsuwa się jeszcze dalej
- Głupie pytanie - idzie do niej.
- Wyjdź Louis. W tej chwili.
- Naprawdę myślisz, że to pomoże? - ukazuje zęby w lubieżnym uśmiechu dopierając ją do ściany.
-Zgłoszę że nachodzisz mnie. - uderza go w klatkę.
Łapie jej nadgarstki jedną ręką.
- Spróbuj.
- Czego chcesz?
- Ciebie. - "Nie każę ci jej używać, po prostu weź ją" Słyszy w głowie.
Myślałam, że to w głowie Lou
- Spadaj Louis - odpycha go z całych sił.
Ten ją ciągnie i rzuca na ścianę.
Dziewczyna krzywi się i na nowo próbuje uwolnić.
- Skarbie, zostawiłaś te...- w drzwiach staje Harry.
Penelope oddycha z ulgą widząc go. Louis wiedząc, że Styles nie zaryzykuje przykłada jej broń do skroni.
Harry trzyma broń mierząc w Louisa.
- Zostaw ją - mówi młodszy.
- Byłem tam.. - mówi brunet wkładając dłoń do spodni dziewczyny. - Ani drgnij- uprzedza gdy Harry chce coś zrobić. - Nawet nie zauważysz kiedy ale nasza nauczycielka będzie wymieniała wkłady między nogami. Harry wie że nie może nic zrobić
Styles patrzy na przestraszoną dziewczynę.  Stara się znaleźć wyjście. W jego glowie roi się od rozwiązań. Jego przewagą jest to, ze Louis działa tylko jedną ręką. Pochyla się, aby odłożyć broń na podłogę. 2 centymetry go od tego dzielą, gdy w jednej chwili naciska spust i kula trafia w kolano Tomlinsona.
- Uciekaj!
Dziewczyna wyrywa się ale niebieskooki trafia w jej stopę, a sam ucieka choć jest to ciężkie. Penelope upada i mocno zamyka oczy. Nie chce patrzeć na dziurę w samym środku stopy.
- Kurwa - Harry pada obok niej. - Spójrz na mnie - jego głos drży od strachu o dziewczynę i od wściekłości na Louisa. Telefonem Penelope dzwoni po pogotowie.
Brunetka usilnie nie podnosi powiek ale nie mdleje a jedynie dusi nieskutecznie płacz.
- Patrz na mnie - łapie jej nogę.
Tamuje krew dziewczynie.
- Nie..
- Patrz na mnie cholera.
Kręci przecząco głową
Czekają na karetkę. Harry trzyma ją przy swoim torsie.
Ambulans zabiera ich do szpitala.
Dziewczynie przy znieczuleniu wyjmują kulę. Harry chodzi po korytarzu zdenerwowany. Wyżywa się na wszystkim. Miała być bezpieczna. Miało jej się nic nie stać.
Penelope jak się okazuje ma zerwane ścięgno przez dziurę prawie na przestarzał.
Nie może jej nadwyrężać. Styles zanosi ją do auta. Jedzie prosto do siebie. Układa Penelope na miękkim poduszkach w sypialni i przykrywa. Kuca przy łóżku opierając podbródek na materacu. Patrzy na nią.
- Zwolnią mnie - mówi patrząc na zwolnienie od lekarza.
- Nie zwolnią – szepcze chłopak.
-Na pewno zwolnią.
- Jak zwolnią to wejdę tam i zrobię taka awanturę, że ci kwiaty będą co dzień przysyłać - mówi przez zęby.
- Bo ty masz najwięcej do gadania..
- Uwierz, że dużo mogę. - przymyka oczy. - Prześpij się.
- Wrócę jutro do siebie i proszę cię nie mów że się nie zgadzasz.
- Bo nie ma takiej opcji. Widzisz? Nie jesteś tam bezpieczna. Nie mogę cię zostawić na pięć minut, bo zaraz coś się dzieje. - nachyla się nad nią. - Jesteś jak jakiś magnes. Zostaniesz tutaj, będę chodził do szkoły, ale będę ci pomagał. I proszę...uszanuj tę decyzję - mówi ciszej i muska ustami jej skroń. - Nie jesteś jakąś dziewczyną do łóżka. Od samego początku nie byłaś. Zależy mi na tobie. Wiem, jaki jestem. I cieszę się, gdy pozwalasz mi choć trochę się zbliżyć. Uwielbiam to jak się ze mną droczysz, denerwuję mnie gdy stawiasz się bardziej. Kocham czuć twoje delikatne wargi i wdychać twój upajający zapach. To jest silniejsze ode mnie. Jesteś trochę dalej ode mnie, a ja się zastanawiam czy masz wszystko czego potrzebujesz i nic ci nie grozi. Jesteś blisko, martwię się że coś źle zrobię. Co chwila popełniam błędy - bierze głęboki oddech. - i mam nadzieję, że kiedyś zostają mi wybaczone. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Staram się jak mogę ochronić cię przed wszystkim, ale nie umiem. Nauczę się. Obiecuję.
- Okay. - mówi jedynie patrząc na jego twarz z lekkim uśmiechem. W życiu nie spodziewała się takich słów.
Harry głaska jej policzek. Delikatnie i powoli przesuwa palcami po jej skórze. Jest taka krucha...Składa czuły pocałunek na jej czole.
- Dobranoc. - wychodzi z pokoju.
Penelope nie śpi wiele tej nocy. Stopa ją boli a jeszcze bardziej ciągnie.
Nad ranem zasypia. Budzi się i obok jest śniadanie. Leży tez karteczka. " Leż i się nie ruszaj. Do zobaczenia skarbie "
Brunetka podsuwa się na łokciach i je kanapki. Nie jest w stanie poruszać żadnym palcem zwłaszcza że leki przeciwbólowe przestały działać.
Obok talerze zauważa tabletki. Od razu je połyka.
Przypomina sobie o książce, którą widziała na półce w salonie. Odsuwa koc i delikatnie siada spuszczając obie nogi.
Przechodzi ją dreszcz gdy spotyka się z zimną podłoga.
Gdy podskakuje na jednej nodze czuje nieprzyjemne uczucie.
Dociera do regału. Pospiesznie wyjmuje książkę i wraca do wygodnego łóżka. Układa poduszki i zaczyna czytać. Z lektury wypada zdjęcie. Widać Louisa, Harryego i jakąś blondynkę. Cała trójka śmieje się do zdjęcia.
~ Rekonstrukcja ~
Louis opiera się o stół tarasowy śmiejąc głośno. Katherine ucieka przed Harrym, który jest cały mokry.
Zaczyna żałować tego że wtrąciła swojego chłopaka do basenu.
- To się źle skończy dla ciebie - osiemnastolatek łapie blondynkę w talii i podnosi.
-Nie, proszę. Kochanie no weź..
- Woda jest przecież taka ciepła. - zmierza w stronę basenu.
Lou i Niall obserwują szczęśliwą parę.
- Chłopaki!
- Nagrabiłaś sobie! - krzyczy Lou.
- Zdrajcy! - krzyczy i ląduje w wodzie.
~Teraźniejszość~
To właśnie wspomnienie przychodzi do głowy Harry'ego, gdy siedzi na matematyce. Ale to przeszłość.
Wszystko to już było i nie powtórzy się nigdy więcej.
Harry przekazuje Niallowi informację o wczorajszym zdarzeniu. Jutro ma ćwiczyć do wyścigu, ale na razie myśli o tym jak wykończyć Louisa.
Tego nie ma dzisiaj w szkole. Wszyscy mówią że miał wypadek.
Nie może uwierzyć, że kiedyś się przyjaźnili. Byli jak bracia. Harry opuszcza wf. Dowiaduje się, że wypadek to nie plotka. Najbliższy szpital nie jest daleko. Drapiąc swoją rękę, wchodzi do budynku.
Na recepcji dowiaduje się gdzie leży i tam właśnie idzie.
Wchodzi do środka. Staje w białej sali przy drzwiach. Wszędzie unosi się szpitalny, nieprzyjemny zapach.
- Czego tu? - słyszy Tomlinsona.
- Doigrałeś się.
- Spieprzaj..
- Grzeczniej draniu.
Chłopak próbuje się podnieść ale ponownie opada na poduszki.
- Nie jestem mściwy.
- Więc wyjazd.
- Po co ty to robisz Louis?
- Czego tu chcesz do cholery?
- Pytam.
- Ty masz problem.
- Ja? To ty się na mnie rzucasz.
-Sorry nie zabiłem się. - dyskutują tak długo
Harry siedzi na krześle patrząc na niego. Nie radzi sobie ze swoimi myślami. Z tym wszystkim.
Obaj milczą wszystko sobie układając.
- Możesz mi chociaż jej nie zabierać? - pyta cicho Hazz.
- Jesteś głupi jeśli myślisz że z tobą będzie.
- Znowu zaczynasz. - syczy przez zęby. - Jak było z Katherine?
- Boli cię że mówię prawdę, ale dobra. Bierz se ją
- Dziękuję łaskawco - mruży oczy. - Daj spokój Louis.
Ten nie odpowiada tylko patrzy w stronę okna.
- Zastanów się czy warto - mówi jeszcze Harry i wychodzi.
Wraca do swojego mieszkania. Zamyka drzwi, ściąga kurtkę oraz buty. Zanim pójdzie do sypialni, zmienia bluzę.
- Hej Sunshine - wchodzi do pokoju i siada na łóżku. - Jak noga?
- Mam wrażenie że nie jest moja.
- Przykro mi. - dotyka jej stopy.
- Wypadło z tej książki - daje mu zdjęcie.
Harry patrzy na fotografię, zagryzając wargę. Później przerywa ją i wyrzuca.
- To była twoja pamiątka.
- To było nie ważne. Już nie jest. - Posuwa dziewczynę i kładzie się obok.
- Mam wielką prośbę i z góry przepraszam, ale czuje się strasznie nieświeżo..
- Chcesz się wykąpać? Mam ci przywieźć rzeczy?
- Zanieść. Może nie jestem zbyt lekka, ale nie dam rady skakać bo boli.
- Chodź kochanie - siada i bierze ją na ręce. Zaciska zęby czując ucisk na ranach, ale nie daje nic po sobie poznać. Niesie ją do łazienki.
Stawia i czeka aż złapie się wanny.
- Dziękuję.
- Louis jest w szpitalu. Pomogę ci się rozebrać do bielizny i wyjdę.
- Usiądę i sobie poradzę i przykro mi. Co z nim?
- Poturbowany. Przykro?
-Tak, przecież cierpi.
- Ty też.
- Przestań.
Staje w drzwiach.
- To nie ja.
- Co takiego?
- To nie ja go poturbowałem.
- Okay - siada na kozetce i patrzy na zabandażowaną stopę - Nie mogę tego jeszcze zamoczyć prawda?
- Nie możesz. Pomogę ci. - przenosi na nią wzrok.
- Nie chce być ciężarem. Sama dam radę.
- Ej mała - podchodzi do niej. - To po części moja wina - kuca przy dziewczynie i łapie jej podbródek. - Pomogę ci - jedną rękę włącza wodę
- Nie trzeba.. - wypuszcza powietrze z ust.
- Wiem. Nie chcesz się pokazywać.
- Chciałbyś być od kogoś zależny?
- Nie, ale przestań być taka uparta. Dobrze skarbie? Zaraz zrobię ci coś do jedzenia, ale najpierw.. Podnieś ręce.
Wykonuje polecenie i chłopak ściąga jej bluzkę.
Podnosi lekko jej pupę i zsuwa spodnie dziewczyny. Zamyka kran, gdy prostokątna wanna jest napełniona.
- Duża.. wszystko masz duże - śmieje się.
- Dzięki - ten wybucha śmiechem.
- Ale tak poważnie to na prawdę nie miałam nigdy kontaktu z tak luksusowymi rzeczami. Wszystko tu.. boje się że zniszczę.
- Penelope - patrzy w jej oczy. - To wszystko to jedna dziesiąta połowy mojego konta. Jak nie mniej.  Nie martw się. - całuje jej policzek. - Bielizna?
Patrzy na niego myśląc nad odpowiedzią.
- Zdejmujesz bieliznę?
- Nie będę się kąpać w niej.
Harry rozpina jej stanik. Stara się nie skupiać uwagi na jej idealnym ciele. Powoli zsuwa majtki dziewczyny i unosi ją do góry. Powoli opuszcza Penelope do wody. Chorą nogę opiera o krawędź.
- Dzięki - mówi cicho.
Harry siada na krawędzi za jej głową. Moczy włosy dziewczyny.
- Będziesz tak tu czekał?
- Będę cię myl. Jesteś piękna wiesz?
- Tak, oczywiście - prycha.
- Wiem co mówię
- Chyba nie.
Facet ci mówi ze jesteś piękna a ty nie. .
- Oj skarbie skarbie. Dobrze, że ja wiem lepiej.
- Jestem naga, każda by ci się podobała
- Nie. Ty masz wyjątkową urodę. Twoje włosy i oczy są najpiękniejsze.
- Przemyślany chwyt.
Harry uśmiecha się pod nosem. Nalewa szampon na dłoń i wmasowuje płyn w jej długie włosy.
Dziewczyna chlapie delikatnie palcami o tafle wody.
Nie panuje idealna cisza. Chłopak nuci pod nosem. Jest zamyślony. Tak samo jak Penelope.
- Jeśli masz coś do zrobienia to idź. - brunetka przerywa milczenie.
- Nie mam. - całuje jej kark.
Penelope uśmiecha się pod nosem i odchyla głowę w bok.
Harry wędruje ustami po jej szyi. Teraz ręką myje jej ciało.
Słyszy ciche pomruki.
Dziewczyna czuje pocałunki za uchem.
Dotyka dłońmi jej okrągłych piersi wmasowując płyn. Później przenosi się na miejsce naprzeciwko Penelope. Myje ostrożnie jej nogę. Potem tę drugą. Na chwile łapie dłoń dziewczyny i kładzie ją na swoim policzku.
- Nie wytrzymałem dzisiaj. Za bardzo bolało...
- No już - mówi zachrypniętym głosem.
- Przepraszam.
-Przyjdź do mnie następnym razem, może będzie łatwiej. Przyjdź gdziekolwiek był była i cokolwiek robiła.
Obdarowuje jej ramię pocałunkami. Dociera do gorących ust brunetki. Jego dłoń jest pod wodą. W okolicach wewnętrznej strony uda.
- Mały rewanż - z łatwością wsuwa pomału palec do jej kobiecości.
Penelope wypuszcza z ust niekontrolowany jęk
Harry łączy ich usta w namiętnych pocałunek dopieszczając brunetkę. Wsuwa i wysuwa palec. Ociera się o każde wrażliwe miejsce jej pochwy. Stara się być delikatne. Jego ostatnie partnerki to były po prostu dziwki. A to jest Penelope ziemska bogini piękności.
Dziewczyna ugina sprawną nogę i jęczy do ust bruneta.
Sprawia jej widoczną przyjemność. Jej oddech staje się urywany gdy chłopak przyspiesza ruchy palców.
- Harry.. - z trudem wypowiada jego imię.
- Tak kochanie?
- Utopić mnie chcesz..
- Ładnie wyglądasz jak dochodzisz - dotyka nadwrazliwy ego punktu.
Penelope odchyla głowę w tył czując szczyt rozkoszy.
- Mówiłem że będzie ci dobrze. - całuje jej szyję. Sięga po ręcznik. Wyciąga dziewczynę na podłogę. Owija ją bawełnianym materiałem i pociera jej ramiona. Dokładnie wyciera brunetkę i ubiera w bieliznę oraz swoją koszulkę. Niesie Penelope do sypialni.
- Zrobię coś do jedzenia. - uprzedza ją w znika w kuchni.
Ta opada na łóżko bezwładnie. Jak jej dobrze. Nie ma drogi powrotnej od Harrego Stylesa.
Leży wśród poduszkę. Jego sypialnia jest naprawdę zadbana. Chłopcu raczej mają bałagan w pokoju. On nie.
Chyba że się zdenerwuje, ale zaraz to sprząta. Ku jej zdziwieniu odbiera telefon od starszego brata. Jake powiedział że przyjadą do niej jutro obaj. Cieszy się że w końcu ich zobaczyć. Starają się czego utrzymywać kontakt. Odkłada telefon na etażerkę. W tym samym czasie wchodzi do pokoju Harry z tacą na której stoi obiad dla dziewczyny.
- Nie zjem tyle.  - mówi gdy widzi ilość jedzenia.
- Zjesz. - siada obok i zaczyna karmić.
- Harry bo dzwonił Jake..
- Twój brat. Dzwonił i co dalej?
- I powiedział że jutro przyjadą.
- W takim razie przyjadą tutaj. - wkłada do jej ust widelec.
- No właśnie nie - mówi brunetka z pełnymi ustami.
- Dlaczego? Muszę Cię mieć na oku. -czeka aż przełknie. Przeczesuje palcami swoje włosy na żelu.
- Nie chce żeby tu przyjeżdżali. Wolę do siebie. I nie rób ze mnie dziecka bo to Ty tu jesteś młodszy - grozi mu palcem.
- Ale to ty masz przestrzeloną nogę. Kochanie - podaje jej kolejny widelec. - Nie będzie mnie. Zostawię was tu.
- Harry..
- Proszę. Tak to będę spokojniejszy. Louis to nie jest jedyny mój wróg dlatego wole cię nie narażać. - wypowiedź przerywa mu jego telefon. Podaje dziewczynie talerz i podnosi się aby wyciągnąć komórkę z kieszeni. Mruży oczy i unosi brew zdziwiony, a później odbiera.
- Tak? - jego mama dawno się nie odzywała. Jest wręcz zaskoczony.
- Ja się pytam gdzie ty jesteś. - słyszy że jest zła.
- W mieszkaniu. - zaciska szczękę. Nie lubię gdy mówi takim tonem.
- A gdzie powinieneś być?
- O co ci chodzi?
- Miałeś przyjechać po mnie na przystanek.
- Cholera...- kompletnie o tym zapomniał. - Cholera! Dobra - syczy zdenerwowany. - Za chwilę będę. - rozłącza się. - Jedz. Zaraz wracam.
-Dobra, okay - poprawia się w łóżku.
Całuje ją w czoło i ubiera się w marynarkę. W pośpiechu zakłada conversy. Zabiera kluczyki i wybiega z mieszkania. Zapomniał, że jego matka ma przyjechać. Świetnie. Co jej powie? Zastanawia się jadąc na przystanek. Z piskiem parkuje na krawędzi.
Chodnika przy nogami Anne Styles.
- Prosiłam cię żebyś tak nie jeździł. - słyszy na dzień dobry.
- Cześć mamo. Też tęskniłem - wywraca oczami.
Kobieta przekręca głowę i pokazuje na policzek.
Harry pochyla się całując ją. Patrzy w lusterko i gwałtownie zawraca.
- Harry! - słyszy matkę.
- Spokojnie kobieto.
W ekspresowym tempie znajduje się pod swoim domem.
Wysiadają z auta i idą do mieszkania. Harry ściąga płaszcz matki i wiesza go na fotelu. Prowadzi ją do kuchni.
- Zrób sobie kawy czy coś...- szybkim krokiem idzie do Penelope.
Dziewczyna siedzi na skraju łóżka patrząc w jeden punkt na ścianie.
- Jestem. Co się stało? - kuca przed nią.
- Nic - zagryza wargę przenosząc na niego wzrok.
- Widzę. Powiedz.
- Nic - powtarza przesuwając się trochę dalej od niego.
- Wcześniej nie byłaś nie obecna.
- Odpuść, wszystko jest ok.
- Nie jest. Więc nie wmawiaj mi kłamstw - wywraca oczami. - Chodź. Kogoś poznasz. -bierze ją na ręce.
W kuchni Penelope dostrzega starszą kobietę.
Harry sadza brunetkę na krześle.
- Mamo.
Dziewczyna jest zdziwiona i stresujące jest to że domyśla się kim jest kobieta.
- Mamo to Penelope. Penelope to moja mama. Amen - wypuszcza powietrze z ust I zajmuje się robieniem herbaty.
- Miło panią poznać - dziewczyna wstaje i podaje jedną dłoń kobiecie.
- Mnie również. Nie wierzę. Mój Harold ma dziewczynę.
Dziewczyna nerwowo pociera ramię uśmiechając się.
- Nie bój się mnie. Raczej nie gryzę.
-Chyba że mnie - wtrąca chłopak
- A ciebie to tak. - macha ręką. Siada ja z herbatą do stołu. Harry opiera rękę ma krześle Penelope. Bawi się jej włosami.
-Co ci się stało? - patrzy na nogę brunetki
- Mały wypadek.
- Więc mieszkacie razem?
- Chwilowo - odpowiada Harry wpatrując się w profil Penelope.
Rozmawiają bardzo długo a później Styles odwozi kobietę do swojej siostry.
Wraca zmęczony. Penelope je kanapki. Harry w łazience bierze prysznic.
Marszczy brwi i napina swoje mięśnie.
- Weź się w garść Styles - mówi i w bokserkach wychodzi z łazienki. Penelope kładzie się właśnie do łóżka. - Dobranoc mała - zgasza światło i wychodzi..
- Harry.. - słyszy za sobą.
- Tak?
- Połóż się ze mną - prosi dziewczyna.
- Wiesz mogę cię przez przypadek urazić w swoje ręce.
- Nie urazisz
Wzdycha cicho.
- Zaraz wrócę - szepcze i idzie do kuchni. Znajduje nowe bandaże którymi Owija ręce. spokojnie wraca do sypialni. ostrożnie zajmuje miejsce obok Penelope. Przyciąga ją silnym ramieniem i składa pocałunek na jej szyi.
- Dobranoc.. - mówi dziewczyna i zasypia a on zaraz po niej.
Harry w szkole odbiera auto pod przyjaciela
Jest juz gotowe. Będzie mógł dziś ćwiczyć.
Penelope siedzi w salonie. Podała braciom adres
Czeka aż przyjadą. Harry specjalnie rano biegł do sklepu aby zrobić zakupy.
Nie chciała żeby tu przyjeżdżali ale chłopak się uparł
A ze to jest Styles to nic nie poradzi. siedzi na kanapie dopiero teraz zwracając uwagę na wnętrze. Jest bardzo nowoczesne.
Bardzo bogate i luksusowe.
Harry nie szczędzi  pieniędzy. skoro ma to wydaje.
Gdy Jake i Taylor przychodzą zasypują dziewczynę całą masą pytań. To znaczy starszy brat bo jej bliźniak jedynie słucha dialogu między pozostałą dwójką.
- W ogóle czyje to mieszkanie? - pada końcowe pytanie. - i to sportowe auto.
- Harrego..
- A tego chłopaka? Ty siostra i młodszy.
- Poma...
-Znowu daje dupy za kasę. - odzywa się Taylor głosem pełnym jadu. Penelope jest zdziwiona zarówno samym faktem jak i tym co powiedział jej brat.
- Fajnie, że się odezwałeś ale nie obrażaj jej - Harry ściąga kurtkę.
Przyjechał tylko upewnić się ze jest dobrze i ma jechać ćwiczyć
- Spokojnie - mówi Jake.
- Harry to Taylor i Jake, chłopaki to Harry - mówi dziewczyna starając się zapanować nad swoim głosem.
- Cześć - podchodzi do nich. Siada obok Penelope i przyciąga ją do siebie. Przenosi swój wzrok na Taylora i mierzy go surowym spojrzeniem.
Ten za to nie odrywa wzroku od siostry. Wręcz ją nim torturuje.
- Nie słyszałem waszej rozmowy i może to i dobrze ale ostatnia uwaga była nie na miejscu - odzywa się Harry.  - Powinieneś ją przeprosić.
- Nie zaczynaj.. - mówi Jake posyłając siostrze uśmiech.
Harry nachyla się nad uchem Penelope. - Zostawię cię na dwie godziny. I nie rozklejaj się tu.
- Jest ok - mruczy.
- To uśmiechnij się. Tęskniłem.
- Harry idź... - brunetka patrzy prosząco na bliźniaka.
Harry łapie jej podbródek. - Wiesz że nie wyjdę jeśli znów masz być obrażona .
- Nie będę. No idź - mówi cicho.
Patrzy ostrzegająco na Taylora i całuje brunetkę w usta. Wychodzi i jedzie na tor
- Mogłeś sobie przy nim oszczędzić - mówi Penelope nie wiedząc czy otrzyma odpowiedz.
Brat wywraca oczami. - Sama prawda.
- Nie wiesz tego - mówi starszy
- Możemy już iść?
- Wiesz co Taylor? On mi... pomaga, a ty wywlekasz takie rzeczy. Zwłaszcza że wiesz jak było.
- Pomaga ci? Każdy wie jak - mrozi ją wzrokiem. Zaciska ręce c w pieści zdenerwowany.
-Tak! Obciągam mu regularnie co godzinę! Teraz... W życiu bym znowu.. - przytula się do starszego z braci i wtula w niego.
- Cicho wiemy. Nie przejmuj się nim. - Kołysze ją w ramionach. - Powiedz mi tylko czy jesteś bezpieczna. Czy ten chłopak cię nie skrzywdzi.
- Dba o mnie. Ja z nim nawet nie.. No wiesz, nie spałam z nim Jake.
- Dobrze. to dobrze. Uważaj na  siebie.
- Znowu jest na mnie zły.. - mówi cicho.
- Nie ma na co. Jesteś szczęśliwa. Porozmawiam z nim. - całuje jej  włosy. delikatnie gładzi plecy siostry. Bardzo ją kocha. drugi brat na pewno też.
Wychodzą jakąś godzinę później. Brunetka czuje się dziwnie. Niespokojnie.
Jest jej przykro z powodu co powiedział bliźniak.
Siedzi na kanapie w salonie i próbuje czytać
Hazz zarzuca autem w drugą stronę  zaciskając palce na kierownicy. Ten sport zawsze pozwala mu wyładować emocje. naciska pedał gazu zszokowany tym jak Niall przerobił mu silnik. Musi mu dobrze podziękować. Przenosi większą siłę na przednią Cześć auta puszczając co chwila hamulec.
Koła tracą przyczepność a auto wpada w poślizg.  Zadowolony parkuje przed blondynem.
- Jestem mistrzem - słyszy przyjaciela.
- W swojej kategorii. Dzięki - podaje my rękę.
- Stary ja muszę spadać
- Randka?
-Trochę bardziej porwanie. Nic ją nie dyga kumasz? Nic.
- To dobrze. Lizzy?
- No - mówi pisząc coś na telefonie.
- Jedz poradzę sobie.
- Tylko go kurwa nie.. Bo zabije - ostrzega.
- Wiem Niall. Będzie idealny na Danger Race.
- Do jutra - wsiada do swojego auta i odjeżdża.
Harry jeszcze godzinę zacięcie ćwiczy. Po drodze do domu kupuje czerwoną róże.
Parkuje w garażu i wchodzi na drugim wejściem. wspina się po schodach i zaraz jest pod drzwiami.
Nie słyszy rozmów, więc domyśla się że chłopcy już poszli.
- Hej słońce - mówi ściągając swoje biały conversy. Odstawia je na szafkę.
- Cześć - dziewczyna poprawia się na kanapie widząc go.
Idzie do niej. Rękę z róża trzyma za plecami. Pochyla się nad Penelope z policzkiem.
Ta przewraca oczami i z uśmiechem całuje wskazane miejsce.
- Proszę królewno - wręcza jej kwiat.
-Za co? - szczerze się dziwi.
- Za to ze mam powód do uśmiechu. - kuca ukazując szereg białych zębów.
- Słodki jesteś - uśmiecha się blado.
- Dlaczego on powiedział znowu? Odpowiedz.
- Musiałeś to usłyszeć? To nieważne
- To jest ważne. powiedz mi.
- Nie chce.
- A ja chcę wiedzieć co się dzieje Sunshine. - całuje jej drobną dłoń.
-Przecież nic się teraz nie dzieje..
- Zdradzę ci pewien sekret. Gdy jesteś szczęśliwa widać to po tobie. Twoje oczy prawie świecą. Gdy jesteś zła nerwowo bawisz się końcówkami swoich włosów. Gdy jesteś smutna chcesz kłamać abym nie wiedział. Uśmiechasz się lecz Twoje oczy wszystko zdradzają.
- Nie chce o tym gadać.
Bierze na ręce i niesie do sypialni. Układa ją na miękkich poduszkach. Ściąga swoją koszulę i siada obok. - Może powiesz innym razem. mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja - bieże jej dłoń i kładzie ją na swoim torsie.
- Musisz dużo ćwiczyć - mówi ciesząc się że odpuścił
- Kiedy mam czas. To nie jest tak ze kiedy nie idę do szkoły nic nie robie.
- Właśnie jak w szkole?
- Pytają czemu cię nie ma. - przymyka oczy. Wtula twarz we włosy dziewczyny. Wdycha jej słodki zapach. Penelope czuje drapanie na szyi. To lekki zarost Harryego.
- I co mówią nauczyciele?
- Na zwolnieniu lekarskim. chciałbym żebyś cos przyjęła.
- Co takiego?
- Klucze od tego mieszkania. I to - podaje jej kartę. Złoty plastik połyskuje w jego palcach - jest na twoje nazwisko.
- Ooo nie. Nie ma mowy. Klucze, okay i bar... ale nie ma mowy.
- Proszę - patrzy na nią
- Nie ma takiej opcji. - oddaje mu kartę.
- A gdyby to była ostatnia prośbą?
- Nie. Czekaj o czym ty gadasz.?
- O niczym. Weź.
- Nie.
- Raz zrób coś bez kłótni. A tych kluczy nie daje ci po to abyś jutro się gdzieś wymknęła. Przywiozę ci zaraz rzeczy. Na razie masz te Katherine.
- Za chwilę będę mogła wrócić do siebie.
- Jak twoja noga będzie zdrowa i lekarz mnie upewni.- Muska jej skroń przesuwając palcami po nadgarstku prawej ręki. Dlaczego ta dziewczyna wywróciła jego świat? Był bardzo poukładany. Teraz nie martwi się tylko o siebie. Jest jakby odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo. Nigdy nie będzie żałował że ją poznał. Tylko ona może żałować. Choć Harry ma nadzieję, że tak nie będzie.
- Wykorzystuje cię. - słyszy cicho.
- Słucham?
- Wydaje mu się że się przesłyszał.
- No wykorzystuje.
- Niby jak? - prycha pod nosem dając uldze skórze.
- W każdy możliwy sposób.
- Wymień przykłady. Ja nie widzę.
- Grunt, że ja widzę - łapie jego rękę i ją zatrzymuje.
- Powiedź. - patrzy zdziwiony na jej dłoń. Zapomniał. - Jak?
- Dlaczego chciałeś dać mi pieniądze.?
- Ponieważ chcę je dzielić z tobą.
- Widzisz a ja to widzę inaczej. I nie mowie broń Boże że chcesz mnie wykorzystać, ale nie chce twoich pieniędzy.
- Myślisz, że daje ci pieniądze za to abyś ze mną tu została? Byłbyś ze mną? - syczy przez zęby.
- Nie. Nie cenie się tak wysoko
-To co więc myślisz? Daję ci te pieniądze, bo chcę.  Bo mam ich mnóstwo. Uważam, że moja kobieta tez może z nich korzystać. Mogą mi się nie przydać. To takie zabezpieczenie.
- Ale ja na prawdę wolę nie.. - rysuje palcem po jego torsie.
- Bo będziesz ze mną dla kasy? Jak to ujął Taylor - Styles próbuje się uspokoić.
- Nie możesz źle o nim myśleć Harry.
- Daj spokój. Powiedz po prostu o co ci chodzi.
- Podczas studiów pracowałam. Kasy nie było, a wydatki tak. Szef zagroził mi, że jak nie no wiesz.. To mnie zwolni, a ja Harry na prawdę musiałam mieć wtedy pracę - kończy bardzo szybko.
Harry słuchając jej słów czuje się jakby dostał właśnie w łeb. Odwraca się do niej bardzo powoli.
- Gdzie pracowałaś? Adres. Nazwa. - pyta chłodno. - A jak nie odpowiesz sam się dowiem.
- Na prawdę nie chciałam. Harry nie jestem taka, nie jestem dziwką.. - klęka na łóżku pomimo bólu a w jej oczach pojawiają się łzy. -.. Taylor był w śpiączce, a Jake nie zarabiał nie wiadomo ile. Słyszysz? Przysięgam że w życiu bym tego sama nie. Harry słowo honoru, ja na prawdę musiałam.
Łapie jej twarz w dłonie. Jego oczy są ciemne, ale z troską na nią patrzy.
- Wiem. Wierzę ci i wiem. Zostałaś zmuszona, ale teraz proszę podaj mi nazwę miejsca w którym pracowałaś. - mówi przez zęby. - Kochanie Proszę. - jego dłonie łapią jej ręce i zaciska palce na jej nadgarstkach.
Penelope rozpłakuje się i oplata rękami kark chłopaka
Harry dźwiga ją na swoje kolana. Jego ramiona mocno ją przytulają. - Nie płacz. Cśśś. To mnie boli. Nie płacz.
Brunetka płacze w jego ramię.
- Jesteś bezpieczna. - całuje ją po włosach. - Nie musimy...Ale po prostu mi ufaj.
- Nie zostawiaj mnie..
- Nie zostawię cię. - szepcze. Ściera palcami jej łzy. Następna falę scałowuje.
Penelope łączy ich usta uspokajając się powoli.
- Proszę...Powiedz mi. - mięśnie Harryego powtórnie się napinają. Kołysze ją oddając pocałunek.
Dziewczyna kręci głową nie odrywając się od jego ust.
Harry wplątuje palce w jej włosy. Ich klatki stykają się ze sobą.
Ona składa nieustanne pocałunki na jego wargach trzymając się jego koszuli.
- Nie wyobrażam sobie aby ktoś mógł cię tak skrzywdzić.
- Przestańmy o tym mówić.
Zaciska palce na jej biodrach. Dowie się. To jest pewne. Przechyla dziewczynę na łóżku co chwila łącząc ich wargi. Malinowe usta Penelope idealnie pasują do ust chłopaka. Włosy Hazzy opadają wprost na jej czoło.
Brunetka uśmiecha się delikatnie oddając każdą pieszczotę. Jej głowa topi się w pierzynie a nad sobą widzi parę zielonych oczu.
Harry pociera nosem zagłębienie jej szyi. Jego oddech owiewa jej skórę.
Czuje jak po jej ciele przechodzi dreszcz. Wie że szyja jest czułym punktem dziewczyny.
- Moja słodka - mruczy i przygryza miejsce które całuje.
Ta palcami jeździ po jego karku bawiąc się krótkimi włosami.
Harry przenosi swoją dłoń z jej biodra na udo. Lekko je ściska.
Ciało Penelope reaguje. Ich bliskość ciąży i zagęszcza atmosferę w pokoju.  Brunetka obie dłonie umieszcza na twarzy Stylesa i ponownie ich wargi w długim i pełnym oddania, tęsknoty i wdzięczności pocałunku. Łapie jego górną wargę między swoje i ciągnie za nią. Uśmiecha się patrząc mu w oczy i wpuszcza język do jego ust by po chwili walczył z jego językiem o dominację.
Harry wzdycha zadowolony. Przygważdża dziewczynę do materaca. Przesuwa dłońmi po jej ciele. Bada, podziwia każdą kość. Każde zagłębienie. Jest piękna. Wbrew pozorom niewinna. Nawet nie myśli o tym, że była dotykana dla pieniędzy. Jest tu i teraz. Penelope nie wie jak go zmienia. Umie zapanować nad jego agresją. Nikomu się to wcześniej nie udało.
- Chyba cię kocham nieznośny chłopaku..
Harry odrywa się od niej zaskoczony. Czy miło? Na pewno.
- Przyjemność po mojej stronie.
Dziewczyna śmieje się i ponownie smakuje jego ust.
Obracają się ostrożnie. To ona jest na górze. - Zabiorę cię na kolacje.
-Harry noga i sam wiesz, że nie mogą nas zobaczyć.
- Wiem. Nie zobaczą. Noga się nie przejmuj. Będziemy sami. Wniosę cię i wyniosę
- Nie trzeba.. - przeczesuje swoje włosy.
- Dobra inaczej - siada. Poprawia swoją koszulę. Te słowa które usłyszał rozpaliły jego serce. Nikt obcy nie mówił mu, że go kocha. Bo czemu miałby? Katherine tez nigdy tego nie powiedziała. Ale ona tak...Hazz uśmiecha się do brunetki ukazując dołeczki. - Skarbie, poszłabyś ze mną na randkę? - szybko wyciąga róże z wazoniku - Proszę?
- Z iściem będzie ciężko, ale na randkę się zgadzam.
Pochyla się nad nią, a jego klatka wibruje od śmiechu. - Poprawka. Bez iścia.
- Okay - całuje go jeszcze raz i zsuwa się.
- Masz godzinę zanim wszystko załatwię.
-Tak jest.
- Prowadź się dobrze - Poprawia jej bluzkę. Sekundę później składa namiętny pocałunek na jej ustach i wychodzi z sypialni. W pośpiechu zakłada trampki.

6 komentarzy: