Harry załatwia restaurację ojca Nialla. Bez problemu dogadują się na wynajem dzisiejszego wieczoru. Zadowolony jedzie po Penelope. Gdy tylko widzi ją w mieszkaniu staje jak wkopany w podłogę.
- Nie mogę założyć wysokich butów - mówi dziewczyna zła.
- Wyglądasz...Eee...wow - jego usta przypominają literkę o.
- Ale moje wysokie buty - jej marudzenie jest po prostu śmieszne.
Harry wybucha śmiechem. Zakłada na jej ramiona swoja marynarkę. Podkłada rękę pod jej uda a drugą pod plecy. Krzywi się na ból, ale za chwile unosi dziewczynę.
- Gdzie tak w ogóle pojedziemy? - pyta gdy chłopak rusza autem.
- Do restauracji. - odpowiada opierając łokieć o drzwiczki.
- A jak ktoś zobaczy.. zresztą i tak już mnie na pewno zwolnią.
- Nikt cię nie zwolni i nikt nas nie zobaczy. Jesteś najlepszą nauczycielką w tej szkole - uśmiecha się lekko.
- Dzięki, ale ty nie jesteś obiektywny.
- Inni też tak twierdzą.
Dojeżdżają na miejsce. Harry bierze brunetkę na ręce i wchodzi do środka lokalu.
Sadza ją przy nakrytym stole. Restauracja jest duża. Urządzona w eleganckim stylu.
Kelner podaje im karty i para składa zamówienie
Harry cieszy się teraz każda chwilą spędzoną w towarzystwie pięknej Penelope. Nie zostawi jej. Obiecał.
-To miejsce jest fantastyczne.. - ciszę przerywa brunetka.
- Też je lubię. Tata Nialla ma gust.
- O znam go.
- Nie wątpię. - uśmiecha się krzywo.
- No co?
- Nic kochanie - bierze jej dłoń i całuje.
Dostają swoje dania i zaczynają jeść.
Oprócz tego rozmawiają. Styles może słuchać jej godzinami. Ma melodyjny głos, który koi jego nerwy.
Gdy się śmieje brzmi to jak spieniona woda spływająca z wodospadu.
Chłopak tego wieczoru daje jej często powód do wydawania tego dźwięku.
- Tak było. - mówi Harry wnosząc ją po schodach. - Moja mama umiała przy kolegach zrobić większy wstyd niż nie wiem..
-To są mamy. Moja kupowała mojemu bratu prezerwatywy.
Tym razem to chłopak się śmieje. Wchodzą do środka. Od razu zanosi kobietę do łóżka. Sadza ją na materacu. - Pomogę Ci.
- No dobra.
Rozpina jej czarną sukienkę z koronkowymi tyłem i zdejmuje przez jej głowę. Wyciąga z szafy jedna ze swoich koszulek i naciąga na Penelope.
- Fajnie pachnie.
- Idź ty spać - klepie ją w tyłek gdy ta się obraca. Sam zdejmuje swoją koszulę oraz spodnie
- Długo cię jutro nie będzie? Ile masz lekcji?
- Pięć lekcji. Ale ostatni to wf. Będę po 12
- Na pewno tylko pięć? - Penelope mruży oczy
- Nie mam geografii - wspina się na łóżko.
- Jak to? Nie ma zastępstwa?
- Nie - kręci głową idąc do niej.
- Bujasz coś..
- Może troszkę. Może nie. - całuje jej szyję.
- Harry miałeś chodzić na wszystkie lekcje. - upomina go.
- Chodzę zdam w tym roku.
- Policzę się z tobą jeśli będziesz kombinował, zobaczysz.
- Nie lubię jak się złościsz chociaż to słodkie.
- Świnia.. - śmieje się.
- Wolę Harry.
- Co z tego że wolisz.. - prycha.
- Wredna się robisz - wchodzi pod kołdrę i całuje jej brzuch
-Hej, gdzieś tam polazł?
Na swojej skórze czuje drżenie, bo Hazz zaczął się śmiać.
- Łaskoczesz.. - Penelope zaczyna się wiercić
Kompletnie chłopak jest teraz pod jej koszulką. Z pocałunkami schodzi niżej.
Brunetka śmieje się głośno. Łaskotki pomieszane są z przyjemnością uczucia ust chłopaka na jej skórze
Już po chwili czuje zęby, które ciągną za jej bieliznę.
- Wyjazd stamtąd.. - odpycha głowę Harrego dalej się śmiejąc.
- A ja lubię to miejsce Arizona. Jest tak samo gorące.
- Styles na swoje miejsce.
- Oj już, już. - kładzie się obok niej.
- No.. Grzeczny chłopak. - klepie go po policzku.
- Spać.
- Ej, ja tu rządze
- Jasne prze pani.
- Dobranoc - całuje go i odwraca się na drugi bok.
Harry mocno ją obejmują i zasypia ja.
~*~
Dzisiaj jest dzień wyścigu. Coś wielkiego. Harry chodzi zdenerwowany od rana.
Penelope o niczym jeszcze nie wie ale zauważa dziwne zachowanie Stylesa.
W końcu chłopak bierze ją na swoje kolana.
- Stało się coś? - pyta brunetka.
- Tak. Nie...Ale..
- No co jest?
Harry nie wie jak zacząć. Przytula ją mocno do siebie.
- Mam wyścig.
- Okay, tylko uważaj.
- To wyścig 10 godzinny. Przez sprecyzowany tor przygotowywany od dwóch miesięcy. Biorą udział najlepsi. Wrócisz na metę lub nie.
Penelope zatyka. Paraliżuje ją.
Brunet wtula twarz w jej szyję. Ma niespokojny oddech. Wyczuwa szybki puls dziewczyny.
- Ale ja wrócę.
-To szaleństwo, nie jedź.
- Nie mogę. Mam rywali. Wyzwanie to sprawa honoru. Ale przygotowany jestem do tego wyścigu.
-Nie Harry, nie wiesz tego. Nie pozwalam ci tam jechać.
- Kochanie, znam cały plan tego toru. Ja chciałbym abyś ze mną pojechała.
- Zostaw to. Nie jedź. - prosi.
Wpija się w jej ust. Gwałtownie i zachłannie.
- Proszę... - mówi gdy ten nadal ją całuje.
- Po prostu we mnie wierz. Tego potrzebuje.
- Nie jedź. To strasznie niebezpieczne
- Muszę. Chciałem ci tylko o tym powiedzieć...Chciałbym wygrać ten wyścig dla ciebie.
- Ale ja nie chce żebyś cokolwiek wygrywał..
- Nie mam wyjścia. - głaska jej policzek. Muska palcami skórę dziewczyny.
-To 10 godzin. To.. Harry nie..
- Ogólnie tak jest wymierzone. Niekoniecznie będę ścigał się 10 godzin.
- Nigdzie nie jedziesz.
- Wrócę.
- Ja nie chcę.. - odwraca się do niego tyłem.
- Nie mam wyboru Penelope.
- Właśnie, że masz. Gdybyś tylko chciał. Durny niby honor.
- Chcę. Ale nie mogę. Pojedz ze mną.
- Niby dlaczego nie możesz?
- Bo jeśli zgadzasz się na rajd to...to taka walka śmierć i życie.
Te słowa ją przerażają. Nie pozwoli mu.
Harry rysuje wzorki na jej dłoni. Jemu tez jest ciężko.
- Nie jedź - prosi znowu dziewczyna.
- O tym mówiłem. Jeśli się zgadzasz to...Ja muszę chyba że od razu wypisze dla siebie wyrok.
- Co?
- Zabija mnie. Tak się eliminuje przeciwnika
- Jeśli nie pojedziesz?
- Tak. A jeśli pojadę i nie wygram nawet to nic się nie stanie.
- Ale ty głupi będziesz chciał wygrać.
- Niekoniecznie. Ważne ze wezmę udział. Chcę wygrać bo tych pieniędzy...Ale to nie priorytet.
- Nie zrób sobie nic. - opiera się o jego tors.
Obejmuje ją mocniej. Sięga do kieszeni spodni i wyjmuje bransoletkę. Zimną biżuterię zawiesza na nadgarstku dziewczyny. Mała zawieszka lśni, gdy porusza ręką. To H&P.
- Śliczna- Penelope jest zachwycona.
Harry wtula się w jej włosy i zamyka oczy. Czuje ze jest na swoim miejscu.
-Dziękuję - słyszy cichy głos brunetki i na nowo zapada cisza.
Siedzą tak słuchając swoich oddechów. Składają pocałunki na swoich ustach. Harry dotyka delikatnie jej ciała pod koszulka, która ma dziewczyna.
Brunetka opuszkami palców jeździ po jego obojczykach całując szyję zielonookiego.
20 - latek podnosi się z nią na biodrach. Penelope opłatą go nogami Wciąż łącząc swoje usta zmierzają do sypialni.
- Kocham cię - mówi dziewczyna trzymając się jego karku.
- Nie wiem dlaczego. - odpowiada zgodnie z prawdą nogą zamykając za sobą drzwi.
- Dobrze, że ja wiem - całuje go rozchylając swoje wargi.
- Mój piękny anioł - szepcze kładąc ją na łóżku. Nie odrywa się do jej ust. Ich języki zacięcie walczą.
Penelope ściąga koszulkę chłopaka i ciągnie go na siebie.
- Nie...- brunet odruchowo sięga po materiał.
- Harry zostaw.. - łapie jego ramię.
Z jego pomocą dziewczyna go przekręca i siada na nim. Całuje jego szyję, ramię i schodzi do ran. Najdelikatniej jak tylko umie składa na nich pocałunki. To samo robi też z drugą ręką.
Harry nie krzywi się. To go nie boli. Jest jednak zszokowany tym ze ją to nie odraza.
-Zniknął. Zostaną blizy, ale będą ci one przypominać o tym że zwyciężyłeś, że to pokonałeś.
- Jesteś moją jedyną motywacją. Do wszystkiego. Ja… ja ciebie również Kocham. Nie wiem czy to uczucie się tak nazywa. Mogę je opisać, lecz nie mam porównania. Nigdy tego nie czułem. Jesteś dla mnie ważniejsza niż powietrze. Potrzebuję Cię bardziej niż wody. Gdy ty skoczysz ja też skocze. Chcę dzielić te dobre chwile i złe. Chcę żebyś mi ufała. Gdy ty się Uśmiechasz ja jestem szczęśliwy. Gdy płaczesz rozpadam się od środka.
- Przykro mi ale wpadłeś, bo to brzmi jak miłość - uśmiecha się szeroko i teraz składa pocałunki na jego umięśnionym torsie.
- Więc jestem szczęściarzem- mruczy jej do ucha. Wsuwa dłonie pod bluzkę dziewczyny i szybko ją zdejmuje.
Penelope łączy ich usta ze sobą. Podpiera się na jednej nodze starając nie urazić drugiej.
Harry przesuwa rękoma ciele. Podziwia ją. Jest piękna. Idealna. Dopasowana do jego dłoni. Zaciska palce na jej piersiach.
Dziewczyna wydaje ciche westchnienie tym spowodowane.
Jeszcze chwilę jest pieszczona. Po czym Hazz rozpina jej stanik.
Ta chwyta ramiączka górnej części bielizny i pozbywa się jej. Z trudem obniża się na uda Harrego i rozpina jego spodnie.
- Pomogę - mruczy i zsuwa swoje jeansy. Powoli Obraca brunetkę i całuje czułe w usta.
Dziewczyna oddaje pocałunek kładąc dłoń na jego policzku, a drugą jeżdżąc po żebrach chłopaka.
Są dość wystające. Bardziej niż u niej. Harry ciągnie palcami za szlufki spodni Penelope.
Penelope jeszcze bardziej obniża prawą dłoń i wsuwa ją do bokserek Stylesa.
Chłopak wzdycha jej do ucha. Obdarowuje pocałunkami jej szyję i dekolt.
Zostawia malinkę i uśmiecha się. Jest jego. Zsuwa ręce i zaczepia o majtki dziewczyny. Jednym ruchem je zdejmuje. Rzuca je gdzieś na podłogę. Całuje brzuszek dziewczyny. To samo robi z jej udami. Później pieści językiem jej najwrażliwsze miejsce.
Brunetka wplata palce w jego włosy i ciągnie za nie. Sprawia jej tyle rozkoszy. Coraz głośniej jęczy. Sapie by ten przestał, chce dojść z nim.
Harry wraca do jej ust.
- Jesteś cudowna .
Penelope ściąga jego bieliznę i poprawia się pod nim.
Chłopak rozsuwa jej nogi. Sięga ręką do szafki.
Wyciąga prezerwatywę i zakłada ją, gdy dziewczyna dalej go całuje.
- Będzie powoli - uprzedza i delikatnie się w niej zagłębia.
Penelope rozszerza bardziej nogi na tyle ile ruchu pozwala jej zraniona stopa.
Harry jest ostrożny. Nie chce sprawić jej bólu w żaden sposób.
Po prostu ją kocha. Ich ciała nakładają się na siebie płynnie i dokładnie.
Całuje jej słodkie usta. Jej dłonie są na jego ramionach. Ruchy są płynne i powolne.
Dziewczyna powtarza imię kochanka szeroko otwartymi ustami. Bliskość między nimi wydaje jej się tak bardzo intymna.
Cała sypialnia paruje od ich oddechów. Są najbliżej. Bliżej się nie da. Harry przejeżdża językiem po dolnej wardze dziewczyny. Jego oddech jest przyspieszony.
- Penelope...- dyszy przymykając oczy.
Oboje szczytują z niewiarygodną przyjemnością. Harry wychodzi z dziewczyny i kładzie się obok. Bierze ją w ramiona.
Ta przytula się do niego mocno. Całuje ją po włosach. Po paru godzinach delikatnie wymyka się z jej ramion.
Penelope nie wzruszona nadal śpi
Harry ubiera się. Zakłada czarne spodnie i koszulkę. Zaraz na to bluzę. Ma prawie dwie godziny.
- Kochanie - głaska jej policzek.
- Hm..? - mruczy w poduszkę.
- Jedziesz? Jeśli nie to ja już muszę.
-Tak - ożywia się - Dobrze, już. Poczekaj - siada owijając się prześcieradłem.
Uśmiecha się słabo. Dobrze wie może nie wrócić. Jest ryzyko. Bierze jej ubrania i podaje.
Ta się ubiera i oboje gdy są już gotowi wychodzą.
McLarenem jada na tor. To wielka impreza. Jest tam wiele osób. Harry parkuje na starcie i wysiada.
Brunetka zostaje. Nie będzie przecież tu próbować chodzić.
Widzi jak chłopak wita się z kolegami. Niall życzy mu powodzenia. W cieniu na tyle Wszystkiego stoi Tomlinson.
Harry do niego podchodzi. Gadają i Louis zerka czasem na Penelope przez co ta marszczy brwi.
Pada gest podania ręki. Harry ściska dłoń chłopaka.
Chyba obojgu przez to użyło.
- Dzięki. Po prostu dzięki. - na chwile się przytulają. - Odwieź ją potem do domu.
Proszę.
- Nie jedzie z tobą.?
- Żartujesz chyba.
Wzrusza ramionami patrząc na auto chłopaka.
Harry szybkim krokiem idzie do samochodu. Otwiera drzwi dziewczynie. - Louis odwiezie cię do domu kiedy ruszę.
-Nie rozumiem, przecież ja też jadę - robi coś na swoim telefonie.
- Nie. Ty nie jedziesz.
- Przecież tak ustaliliśmy.
- Wcale nie. Pytałem czy jedziesz ze mną tu. Nigdy nie pozwoliłbym abyś brała w tym udział.
- Pech. Jadę z tobą.
- Nie.
-Tak.
- Penelope zostajesz.
- Jak ja nie jadę to ty też.
- Mnie mogą zabić.
-Więc jedziemy razem.
- Nie możesz ze mną jechać. To niebezpieczne.
- Jadę - mówi już zła.
- Skarbie Proszę.
- Nie.
- To nie dla ciebie.
- Jadę Harry i skończ się kłócić.
- Nie będę narażać ciebie.
- Więc prowadź ostrożnie.
- To wszystko nie jest takie łatwe. Tor jest wąski. Rywale nie przejmują się tym. Spychają auta.
- Ja skończyłam.
- Nie wytrzymam z nią - opiera ręce o maskę.
Penelope nie przejmuje się jego humorami.
Harry wsiada do auta. Nastawia nawigację i poprawia siedzenie.
- Powodzenia. - słyszy dziewczynę obok.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też - uśmiecha się do niego.
Całuje jej usta i rusza na sygnał. Zaciska palce na kierownicy.
Harry skupia wzrok na lusterku. Jedno auto jest przed nim. Naciska pedał gazu i przyspiesza bardziej. Już na początku drogi wchodzi w długi dritf przed wejściem w zakręt. Zarzuca autem manewrując kierownica. Teraz nic innego się nie liczy. Jest skupiony na wyścigu.
Penelope jest cała spięta ale stara się jak może by tylko nie przeszkodzić
Chłopak wyprzedza rywala. Jadą obok siebie. Jeden wjeżdża w drugiego.
Jest na prawdę gorąco. Żaden nie odpuszcza.
Iskry lecą gdy drzwi ocierając się o siebie.
Brunetka powstrzymuje krzyk i zaciska palce na swoich udach.
Harry zaciska zęby. Przyciska hamulec i wbija zderzak w przeciwnika.
Tego odpycha na pobocze i auto Harrego ma więcej luzu.
- Jedna czwarta.
- Harry błagam, uważaj.
- To właśnie robie.
- Zabije cię jak dojedziemy.
- Też cię kocham.
Penelope zamilka patrząc przez okno.
Harry nie daje się wyprzedzić.
Pilnuje drogi zmieniając biegi przy różnych manewrach.
Mijają godziny. Harry nie zmieniając wyrazu twarzy jedzie tym samym tempem.
Boziu było "Kocham Cie" awwww cudne ~Ola
OdpowiedzUsuńSzybko next, bo nie wyczymam! xD
OdpowiedzUsuńsuper;)
OdpowiedzUsuńJa chce next :***
OdpowiedzUsuńnext!!!
OdpowiedzUsuńO MÓJ KOCHANY LOUISIE! Uszczypnij mnie!
OdpowiedzUsuńTo jest boskie. Zresztą który z Twoich opowiadań nie jest boskie.
przeczytałam całość i powiem!
Kobieto to jest fucking perfect!
Nie mogę się normalnhje doczekać nexta!
Mam nadzieję, że go dodasz szybko!
Wg to powninnam się na sprawdzian uczyć, a siedzę i czytam... Loueh dopomóż!
No więc błagam ładnie na kolanach o następny!
Next!
NEXT!
NEXT!
Kocham;*
Buziaki :*
Adzia.