sobota, 26 lipca 2014

4. Groźba.

Postanawia iść do szkoły. Chce wiedzieć jak Louis zareagował. Ubiera granatową koszulę i spodnie. Jest jeszcze cieplej w Londynie niż było. Szlak go trafia. Od progu szkoły dorywa go Jane i zaczyna z nim rozmawiać. Harry udaje, że ją słucha. Nawet nie wie o czym dziewczyna mówi. Przemierza korytarz w celu znalezienia nauczycielki. To chyba obsesja.
Nawet nie zauważa kiedy jego "koleżanka" sobie poszła.
Wpatruje się w Penelope, która stoi do niego tyłem. Te nogi są najlepsze..
Ta Czyta gazetki wywieszone na drzwiach jednej z klas.
- Ciekawe? - Harry staje obok.
-Tak z nudów czytam ..
- Ładna sukienka.
-Dziękuję. - zakłada ręce na piersiach.
Brunet lustruje ją wzrokiem, zagryzając wargę.
- Za ładna.
- Za ładna? - nie patrzy na niego.
- Tak do szkoły...Proszę pani, nie jednemu by stanął.
-Jestem młoda. A nikomu nie mów ale dyrektorowi też staje więc mi nie zabroni mówi cicho.
- Tylko na mnie to nie działa. Całe szczęście. - odpowiada z uśmiechem i odchodzi na matmę.
Kobieta kończy czytać i sama idzie na swoją lekcje. Na jej nieszczęście na następnej przerwie ma dyżur. Harry i Louis jak zwykle. Młodszy nawet nie oddaje ciosów. Prycha tylko, gdy może.
Penelope nie mogąc odciągnąć Louisa po prostu wchodzi między nich.
- A spróbuj ją tylko dotknąć - Styles ożywa.
- Uspokójcie się.
- Jeśli chcesz mnie zabić to zrob to po szkole, a nie przy wszystkich. - mówi zielonooki do bruneta i odchodzi.
-Louis uspokoj się.
Czeka, aż uczniowie się rozejdą i wciąga ją do klasy.
-Bardzo chcesz wylecieć ze szkoły - mówi do niego.
- Bardzo. W dupie to mam - prycha wywracając oczami.
Trzyma jej biodra.
-na lekcje. - odsuwa go.
Ten ją znów przyciąga. Chce pocałować, ale zostaje rzucony o ścianę. Wściekły Harry, wyprowadza nauczycielkę  z sali.
-Czemu nie jesteś na lekcji? - pyta teraz tego.
- Bo wiedziałem, że będzie kombinował. - wywraca oczami.
Jego ręka ciagle trzyma o wiele mniejszą. Zadbaną i delikatną dłoń
-Jestem duża i samodzielna.
- I co byś zrobiła? Gdyby chciał to by cię zgwałcił, a ty byś nawet nie pisnęła.
-Chyba przesadzasz
- chyba znam Tomlinsona lepiej od ciebie jasne? - warczy.
Patrzy na nią oczami ciemnymi ze złości.
- Harry nie jestem twoją koleżanką - upomina go.
- Wzajemnie. Prawie tu nie chodzę, więc jako nauczycielka się u mnie nie liczysz. A teraz zamknij się i idź na lekcję.
Dziewczyna stoi jak wmurowana.
- Idź - powtarza zaciskając mocno szczękę. -
- Chyba coś ci się pomyliło.
- Chyba zaraz mnie szlag trafi - przerzuca ją przez ramię i idzie korytarzem.
-Masz mnie natychmiast puścić.
- Zamknij się. Wiem co robię
Kobieta próbuję rękami obciągnąć swoją sukienkę.
- A tyłek ładny - mówi. Wynosi ją tylnym wyjściem. Stawia na trawie. - Jak coś mówię to to wykonaj. - powtarza wściekły. Jego oczy są już czarne, a wszystko mięśnie napięte.
wszystkie
- Jesteś.. Co ty sobie myślisz?!
- Ucisz się - upomina ją. - Tak lubisz dawać Louisowi?
- Słucham? - robi wielkie oczy.
- No właśnie. Więc uratowałem ci tylko tyłek.
- Nic by mi nie zrobił, zaraz bym go odprawiła. Nie no chore..
- Nie odprawiłabyś. Boże, kobieto on nosi broń. Nawet dwie. O czym my rozmawiamy.
- Też uważam to za absurd.
- Do tej szkoły nie chodzą zwykli nastolatkowie. Cześć z nich tak ale reszta juz nie. - łapie ją za rękę. Mocno trzyma w uścisku prowadząc do mercedesa. Otwiera dziewczynie drzwi i zmusza aby wsiadła. Już po chwili jadą do jej mieszkania.
- Do czego to prowadzi.. - mruczy kobieta.
- Chciałbym Ci coś powiedzieć - Hazz odzywa się po kilku minutach. Przeczesuje palcami swoje włosy i spogląda na brunetkę. - Nie pytaj. Nie dyskutuj. Tak będzie najlepiej.
- Słucham.
- Zagwarantuje ci bezpieczeństwo. - przesuwa ręką po jej kolanie. Jego palce muskają materiał sukienki dziewczyny.
- Nie zapędzaj się. - odsuwa jego dłoń. - Nie gramy w filmie a to co mówisz tak właśnie wygląda.
Chłopak uśmiecha się pod nosem. Będzie temperamentnie.
 - Takie życie sunshine.
- Harry przestań. Natychmiast.
- Co mam przestawać ? Nic nie robię ale uprzedzam ze będziesz moja.
- Przegrzało cię. Daj sobie spokój a zapomnę o tym wszystkim.
Kręci głową rozbawiony. Parkuje pod mieszkaniem Penelope. Wysiada z auta poprawiając rękawy koszuli , a chwilę później materializuje się przy drzwiach brunetki.
 - Przywiozę ci torebkę. - muska jej policzek ustami , a później pomaga wyjść.
- Nie, wezmę ją jutro. Nie wracaj tu - odsuwa się.
- Owszem wrócę. - warczy.
- Nie mam zamiaru mieć kłopotów bo coś sobie ubzdurałeś.
- Nie będziesz mieć. Mówiłem. Chcę dla ciebie dobrze. - obejmuje ją ramieniem. - Za godzinę otworzysz mi drzwi. Teraz idź.
- Nie waż się tu przyjeżdżać - szybko odchodzi do budynku. To wszystko nie mieści się jej w głowie. Jedno pytanie zakłóca jej myśli. Kim do cholery jest Harry Styles.
właśnie chłopak miesza w jej życiu. Przecież to tylko nie zdyscyplinowany uczeń. Tak jej się wydawało. Styles tak jak mówił wraca po godzinie. W telefon dziewczyny wstukuje swoi numer. Staje przed drzwiami jej mieszkania.
Penelope chodzi zła po wszystkich pomieszczeniach. Chłopak cierpliwie czeka aż otworzy. Do czasu. Dziewczyna słyszy pukanie ale przecież mu nie otworzy.
- Sunshine otworzysz albo je wyważę.
Podchodzi i otwiera stając w wejściu.
- Wyjdź bo będziesz mieć problemy.
- Ja? - jest rozbawiony. Wpycha ją do środka i zamyka drzwi. - Nie groź mi baby bo to się źle skończy. Torebka .
- Dzięki. Nie, w sumie to nie. Nie prosiłam o to. Wyjdź.
- I znów mi rozkazujesz. Nauczycielka a tak głupia.
- Bo cię tu nie chce.
- Oj ja wiem - trzyma jej nadgarstki i całuje. - Ale będziesz chciała.
- Weź się lepiej do nauki. - zabiera swoje ręce.
- Ty się moją nauką nie przejmuj. - mówi coraz bardziej wkurwiony.
- Jestem twoją nauczycielką, dlatego to właśnie jest moim obowiązkiem wobec ciebie.
- Idziesz w zaparte Sunshine - mruczy do jej ucha. - Ale ja to zmienię. - Jego ręka zsuwa się na biodro dziewczyny. Gładzi palcami jej odsłoniętą skórę.
- Nie kolego. Wyjazd.
Zaczyna się śmiać odchylając głowę do tyłu.
- Ty nadal nie wiesz kim rozmawiasz. Gdybym chciał to już byś leżała na tej podłodze naga. - Młody mężczyzna dotyka ustami jej obojczyka i odsuwa się. - Do zobaczenia. - opuszcza mieszkanie rozbawiony.
Penelope oplata się ramionami i pociera skórę dłońmi. Nie da mu się. Pokaże że w żaden sposób nie przestraszył jej ani nie udowodnił nic. I dzięki osobie jak on wie co zrobić żeby zachęcić do swojej geografii uczniów.
Idzie zła pod prysznic. Musi przez chwilę ochłonąć i pomyśleć.

6 komentarzy: