piątek, 4 lipca 2014

2. Bójka.


Penelope zdenerwowana jak chyba nigdy idzie na lekcje wychowania seksualnego. Nienawiści prowokuje ją do zabicia dyrektora. Nie umie zapanować nad uczniami. To niemożliwe aby chłopcy zabijali się prawie na korytarzu. Tak to wyglądało.
Nienawidzą się. Wystarczy raz spojrzeć kiedy są blisko siebie.
Nie może dopuścić aby jeszcze raz powtórzyła się raka sytuacja. Nie na jej dyżurze.
Wchodzi do klasy. Słyszy dźwięki zadowolenia o tym że ona ma prowadzić te zajęcia. Wyciąga foliową paczuszkę i opiera się o biurko unosząc rękę do góry.
- Co to jest?  Tak każdy wie..gu.. prezerwatywa. Każdy wie do czego służy, większość już używała. Mam dzisiaj z wami o tym pogadać. - wzdycha.
- Pani często używa? - ktoś pyta ba tyłach.
- Zawsze przy sposobności.
- Nie musimy o tym gadać. Wiemy więcej.
- Hej wcale nie - burzy się dziewczyna.
- Niech pani uwierzy ze tak. To nie tylko podręczniki. Praktyka.
- Myślisz że mi brak doświadczenia? - podnosi brew.
- Widać jak pani chodzi. Gdyby miała pani udane życie seksualne chodziła by pani płynnie.
- Jestem nauczycielem i nie mogę powiedzieć tego i owego.
- Nie musi pani mówić. To widać.
- Niech będzie - przewraca oczami, nie chcąc dyskutować.
Lekcja z trudem mija. Nie jest tak najgorzej. Opuszcza budynek szkoły i spacerem wraca do domu.
~*~
Harry siedzi w barze ubrany w czarną marynarkę i jeansy. Może jak się upije to będzie miał odwagę zabić Louisa.
Piją z Niallem już nastą kolejkę.
- Stary, ja nie idę do szkoły - mówi do niego Harry.
Opiera głowę o blat wzdychając.
- Znowu? -  blondyn bierze kolejny kieliszek.
- A coś ci przeszkadza? - bełkocze.
Często jest tak spity, gdy ma problem.
- Dobra. Ja się zbieram -  chłopak wstaje i opuszcza lokal zostawiając Hazze samego.
Styles późno w nocy wraca do domu. Co chwila wbija palce w swoje ramiona i nadgarstki.  Powstrzymuje krzyk i osuwa się na ścianie.
Chowa twarz w dłoniach. Jak każdy nastolatek ma ciężkie chwilę.
Nic mu się nie chce. Rzucił by tą szkołę w cholerę. Ale nie...Rodzice. Nie może zawieść matki, chociaż już to zrobił wiele razy. Więc niby chodzi do tej szkoły i jakoś mu idzie.
Kładzie się zmęczony spać. Rano budzi go natrętny budzik i światło wpadające do pokoju. Z jękiem podnosi swoje ciało, aby później iść pod prysznic. Zakłada czystą koszulę i spodnie.
Kręcone włosy przeczesuje długimi palcami. Myje zęby i je kanapki z czymkolwiek.
Zabiera swój plecak i wychodzi. Do szkoły nie ma daleko, ale gdy humor nie dopisuje, wszystko go drażni. Nawet pięć minut drogi. Na szczęście nie spotyka Louisa. Wchodzi do szkoły i wita się z Niallem.  Ten bajeruje jakąś pannę tylko podnosząc rękę w jego stronę.
- I tak ci się nie uda - prycha i idzie do szafki.
Bierze wszystkie potrzebne książki i idzie do klasy.
Siedzi na matematyce ledwo co słuchając. Rysuje w zeszycie, gdy słyszy natrętny głos nauczyciela.
- 679 - odpowiada nie patrząc na niego.
- A obliczenia?
- A czy odpowiedź jest zła?
- Ale skąd pan to wie panie Styles.
- Obliczyłem w głowie, wystarczy?
- No dobrze - przechodzą dalej do następnego zadania.
Styles już się nie odzywa. Zawsze mają problem. Wszyscy wychodzą równo z dzwonkiem na przerwę. Harry idzie do łazienki. Zwariuje od tego bólu.
Nie myśli racjonalnie. Tylko żeby się tego pozbyć. Drapie się prawie przez całą przerwę. Znów powstają szramy. Teraz też pojawia się pieczenie.
Zdesperowany idzie na kolejną lekcję. Cierpienie powoli się zmniejsza.
Siedzi i słucha. Na przerwie obserwuje nową nauczycielkę.  Dziewczyna chodzi po korytarzu czytając książkę.
Harry do niej podchodzi.
- Co to?
-Książka. - podnosi na niego wzrok.
- Jaka?
 -Something great.
- Czytałem - odpowiada.
- I jak wrażenia?
- W sumie, powinienem się wzruszyć no ale..
- Ale nie? - uśmiecha się zamykając książkę.
- Ja nie płacze.
- No tak, przecież.
- A pani się podoba?
- Coś w niej jest.
- Jest pani ładna.
- Dzięki. - posyła mu uśmiech.
- A Penelope to imię, które idealnie do pani pasuje - ukazuje rząd białych zębów i odchodzi.
Dziewczyna kręci głową z uśmiechem i wchodzi do łazienki sprawdzając czy nikt tam nie pali. Chłopaki wybrali miejsce pod schodami, czego nie zauważa. Gdy wraca na korytarz zderza się z twardym torsem Tomlinsona.
- Za mały korytarz? - pyta klepiąc go po ramieniu i wymija chłopaka.
Louis za nią gwiżdżę.
- Temperamentna.
Odwraca się, idzie tyłem i grozi mu palcem. Brunet puszcza do niej oczko.
10:50
- Czas na zabawę - mówi złowieszczą i ze swoją grupą wbiegają na salę od wf. - Hej Styles!
Wołany odwraca się w jego stronę.
- Jak tam prawiczku?
- Zayn ktoś coś pyta. - mówi Niall.
- Nie jesteś zabawny blondasku - prycha Mulat.
Harry zaciska pięści. Nienawidzi go...po prostu nienawidzi.
- Co tak ukrywasz pod rękawami? Pochwal się jaki jest szkaradny - prowokuje go najstarszy.
- Louis zamknij mordę.
- Nie przeginaj - warczy i popycha go. Silą próbuje mu zdjąć bluzę.
Styles rusza na niego z pięściami. Louis pokłada go na ziemie.
Harry odwraca ich i obija twarz niebieskookiego. Obaj są zdenerwowani. Teraz to już jest furia. Niall nie umie ich rozdzielić. Jest krew a oni dalej biją się z nienawiścią. Wcale nie są coraz bardziej zmęczeni.
Inni uczniowie tylko ich otaczają. Dla nich to widowisko.
- Zabije cię kurwa.
- Odwdzięczę się - sapie Louis. - jeszcze ci habitu brakuje.,
Na salę wpada kilku wezwanych nauczycieli i odsuwa ich od siebie. Mają starte pieści i rozwalone łuki brwiowe oraz wargi. Obaj lądują u pielęgniarki.  Każdy osobno. Harry'ego dalej nosi. Prawie z nim skończył.
Gdyby tylko byli sami. Penelope wpada do gabinetu dyrektora wezwana. Miała dyżur na parterze ale dostaje jej się że nie zauważyła bójki na sali.
- Powinna pani zareagować.
- Skąd miałam wiedzieć że coś się tam dzieje? Byłam w innym miejscu.
- Powinna być pani tam!
-Przepraszam. - mówi zrezygnowana.
- Idź dopilnuj, aby znów się coś nie stało z nimi.
-Dobrze. - wychodzi.
Zmierza do pielęgniarki. Louis rozmawia ze swoimi kolegami. Dorwie Styles. Harry opuszcza gabinet i w tym samym momencie obaj są złapani za ramiona aby się znów na siebie nie rzucić.
- Możecie dać sobie spokój? - przed nimi staje Penelope.
- Dam sobie spokój jak go zabiję - mówi Louis.
- Przestań. W tej chwili koniec.
- Nie mieszaj się w to.
- Nie jesteśmy na ty.
- Nie? Jak poszłaś ze mną do łóżka w klubie kilka tygodni temu, to krzyczałaś moje imię.
- Jak w ogóle śmiesz mówić takie rzeczy.
- Szkoda, że tego nie pamiętasz. Ah, bo byłaś zalana.
- Przestań wymyślać. To absurd.
- Masz znamię na plecach.
- Do klas. - popycha obu do przodu.
- Wracam do domu - Harry opuszcza wściekły szkołę.
- A tobie coś się pomyliło. - mówi do bruneta który został.
- Nic mi się nie pomyliło - jest rozbawiony. - Blizna na karku.
- Przykro mi, musiałeś się pomylić.
- Długo będziesz się wypierać?
- Nie jesteśmy na ty. Nie pozwalaj sobie.
- Jesteśmy.
-Louis!
- O właśnie tak krzyczałaś.
- Słuchaj gościu - dźga go palcem w tors - Nie życzę sobie żebyś rozpowiadał takie rzeczy.
- Ale są one prawdą.
- Nie będę się zniżać do twojego poziomu więc kłócić też się nie mam zamiaru. - odchodzi zła. Bała się że jej wiek będzie problemem.
Ma kolejną lekcję, więc nie może teraz o tym myśleć.
~~~~~~~*~~~~~~~~~
Hejka! Zapraszamy na Prize 

10 komentarzy:

  1. Nie ma to jak lekcja o prezerwatywie. Czemu ja takich nie mam z jakimś nauczycielem a najlepiej z księdzem ale byłby ubaw. Hhahahaha... Jeju nie pozazdroszcze jeszcze z chłopakami musiała ją mieć.
    Dlaczego Harry co chwila się drapie? Co go tak boli? Przez co?
    Czemu chłopacy tak się nienawidzą. Dlaczego chcą się zniszczyć / zabić?
    Omb Luis i Penelop w łóżku nie moge uwierzyć.
    Next szybko i dziękuije za ten wspaniały rozdział <33333

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3
    zapraszam do mnie
    http://punk-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
    http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej świetny rozdział! ;*
    Dodaj następny trochę szybciej... pliisek ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. oj coś czuje ,że będzie nieźle :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) Nominuję Cię do LIEBSTER AWARDS
    informacje u mnie :)
    http://punk-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hey... Będzie next ?

    OdpowiedzUsuń
  7. <33333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń